Czas na tanie auto elektryczne dla konsumenta i przedsiębiorcy
Polacy chcą być elektromobilni, ale czy zamienią prywatne diesle i benzyniaki na elektryki? Zachętą mają być dopłaty do zakupu e-aut z publicznych środków. Czy sprawią one, że już za sześć lat po naszych drogach poruszać się będzie 60 tys. prywatnych samochodów elektrycznych?
Chcemy dbać o środowisko, a przynajmniej taką chęć powszechnie deklarujemy - potwierdzają to wszelkie dostępne badania. Pokazują one jednak także, że wola Polaków do bycia eko wzmacnia się, gdy dodatkowo pojawia się motywacja finansowa. Taką szansę pod koniec ubiegłego roku otrzymali zwolennicy samochodów z napędem elektrycznym.
Elektromobilność z zadyszką
W Polsce zielone światło dla rozwoju sektora samochodów elektrycznych dał Plan Rozwoju Elektromobilności, przyjęty w marcu 2017 r. I praktycznie od ponad dwóch lat rozwija się w Polsce moda na elektryki.
Jednak moda to jeszcze nie trend wiodący. Pod koniec czerwca 2019 r. w Polsce zarejestrowane były 6 092 elektryczne samochody osobowe, z których dwie trzecie stanowiły pojazdy w pełni elektryczne (BEV, ang. battery electric vehicles) - 3 855, a pozostałą część hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles) - 2 237. Park elektrycznych pojazdów ciężarowych i dostawczych na koniec maja zwiększył się do 337 sztuk, a elektrycznych skuterów i motocykli - do 4 604 sztuk. Autobusów elektrycznych jest 198.
Nie są to liczby imponujące, zwłaszcza że ambicją rządu jest, by tylko prywatnych aut elektrycznych przybywało 12-15 tys. rocznie. Pozytywny jest jednak trend, a poza tym nadzieja, że dzięki pewnemu już dofinansowaniu dla osób prywatnych kupno auta elektrycznego może stać się możliwe.
- Pokonanie kolejnych barier dotyczących zasięgów, dostępności infrastruktury czy wciąż wyższych cen pojazdów elektrycznych sprawi, że elektromobilność stanie się masowa. Ten moment jest na wyciągnięcie ręki i oznacza już dzisiaj zmiany dla wielu gałęzi przemysłu, sektora usług czy nawet zmiany społeczne - mówi Piotr Michalczyk, partner w PwC, lider zespołu doradztwa dla branży motoryzacyjnej.
PwC wespół z Polskim Stowarzyszeniem Paliw Alternatywnych (PSPA) przeprowadził ankietę wśród firm zaangażowanych w sektor elektromobilności. - Producenci pojazdów objęci badaniem zakładają 100-procentową dynamikę sprzedaży rok do roku zarówno w 2019, jak i w 2020 roku. Oczekiwany wzrost sprzedaży ładowarek przez producentów infrastruktury wynosi 98 proc. w 2019 r. i 162 proc. w 2020 r. Z zauważalnych trendów podkreślić także należy wpisywanie zrównoważonego transportu w misję przedsiębiorstw, tworzenie w firmach stanowisk specjalnie dedykowanych elektromobilności oraz aktywność edukacyjną i marketingową w tym obszarze - mówi Łukasz Witkowski, dyrektor w PSPA.
Ciche i czyste
Nie zanieczyszczają bezpośrednio miast lub robią to w znacznie mniejszym stopniu niż samochody z napędem tradycyjnym. Ponadto elektryczne auta są ciche, więc automatycznie zmniejsza się poziom hałasu.
- Znaczna część właścicieli samochodów elektrycznych ładuje je w domu, co znacznie zwiększa efektywność i stopę zwrotu z odnawialnych źródeł energii, szczególnie że wielu z nich instaluje np. panele fotowoltaiczne, tak więc ładuje pojazdy najczystszą energią - podkreśla Łukasz Blichewicz, prezes Grupy ASSAY.
- W pierwszym półroczu 2019 r. zarejestrowano o ponad 850 więcej samochodów z napędem elektrycznym niż przez pierwsze sześć miesięcy 2019 roku. Podobny przyrost odnotowaliśmy w segmencie zeroemisyjnych skuterów i motocykli - o 743 szt., czyli 97 proc., licząc rok do roku. To pozytywne zjawisko - rozwój elektromobilności w Polsce napędzają nie tylko pojazdy cztero-, ale również dwukołowe, które dodatkowo przyczyniają się do redukcji korków w centrach miast - mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Wraz ze wzrostem liczby pojazdów rozwija się również ogólnodostępna infrastruktura ładowania. Na koniec czerwca w Polsce funkcjonowały 752 stacje ładowania pojazdów elektrycznych (1 395 punktów). 33 proc. stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC), a 67 proc. wolne ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW.
W Łodzi do 2020 roku ma powstać 200 stacji ładowania samochodów elektrycznych. - Wprowadzamy w mieście eko rewolucję. Jednym z jej elementów jest walka ze smogiem. Nie tylko tym wydzielanym przez indywidualne paleniska, ale również ze smogiem pojawiającym się na ulicy, generowanym przez silniki spalinowe. Z jednej strony unowocześniamy tabor komunikacji miejskiej, a z drugiej chcemy zachęcić łodzian do korzystania z samochodów elektrycznych - mówiła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, przedstawiając mapę lokalizacji stacji ładowania samochodów elektrycznych.
E-auto dla Kowalskiego za mniej niż 80 tysięcy złotych?
W połowie lipca do konsultacji społecznych trafił projekt rozporządzenia ministra energii w sprawie szczegółowych warunków udzielania oraz rozliczania wsparcia udzielonego osobom fizycznym nieprowadzącym działalności gospodarczej. Rozporządzenie weszło w życie w listopadzie i umożliwia udzielania wsparcia na zakup pojazdów elektrycznych osobom prywatnym.
W przypadku pojazdu elektrycznego maksymalna wysokość wsparcia dla osoby nieprowadzącej działalności gospodarczej w jednym naborze wynosi 30 proc. ceny nabycia, nie więcej niż 37 500 zł. Wsparcie może być udzielone, jeśli cena nabycia takiego pojazdu nie przekracza 125 000 zł.
Rozporządzenie stanowi wykonanie upoważnienia zawartego w ustawie o biokomponentach i biopaliwach ciekłych, zgodnie z którym minister energii w porozumieniu z ministrem finansów określił, w drodze rozporządzenia, szczegółowe warunki udzielania i rozliczania wsparcia osobom fizycznym nieprowadzącym działalności gospodarczej, w tym wysokość wsparcia, biorąc pod uwagę sytuację finansową Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) oraz rozwój rynku pojazdów elektrycznych.
Co z tego wynika? Zacznijmy od prognozy rozwoju rynku pojazdów elektrycznych. Rządowe plany dotyczące rozwoju rynku pojazdów elektrycznych w Polsce - uwzględniające aspekt dofinansowania ze środków publicznych - zakładają wzrost liczby prywatnych elektryków w roku 2025 do 300 tys. pojazdów - z 6 tys. obecnie.
Szkopuł w tym, że dziś zdecydowana większość modeli całkowicie elektrycznych, oferowana na polskim i europejskim rynku, kosztuje więcej niż 125 tys. zł. Jedynie osiem łapie się w wyznaczonym limicie.
- Żaden model z listy TOP10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii - mówi Maciej Mazur. - W konsekwencji wsparcie będzie przyznawane wyłącznie kilku najmniejszym i najtańszym modelom. Wykluczone z niego zostaną najpopularniejsze samochody zeroemisyjne, kupowane ze wsparciem w innych krajach europejskich. Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenie kwot ujętych w rozporządzeniu. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. Administracja ma wiele narzędzi i możliwości w tym zakresie. Może na przykład założyć regresywność i obniżać próg wraz z rozwojem rynku i spadkiem cen EV - dodaje Maciej Mazur.
Alternatywą jest produkcja taniego samochodu elektrycznego w Polsce. Gdyby pobił on zagraniczną konkurencję ceną, niemal na pewno co roku przybywałoby w naszym kraju co najmniej kilkanaście tysięcy prywatnych elektrycznych aut, skoro środki FNT pozwalają na dofinansowanie sprzedaży na takim poziomie. W przeciwnym razie - i tu należy się zgodzić z oceną największej organizacji branżowej w kraju - nie należy oczekiwać przełomowych zmian na polskim rynku pojazdów elektrycznych, zwłaszcza, że ulgi dotyczą jedynie osób prywatnych, a nie firm, które bardziej są skłonne do inwestowania w nowe samochody.