Czas na bezwzględność władz wobec neonazistów. Komentarz Dziennika Łódzkiego
Dopiero gdy zło zostanie sfilmowane i pokazane w telewizji - przeraża. Jakby dopiero wtedy okazywało się, że w ogóle istnieje. A ono w ukryciu - swoim naturalnym środowisku - raczkuje, rośnie, podnosi głowę, by już okrzepłe wybuchnąć nienawiścią, krzywdą, mordem.
Od prof. Jana Żaryna (senatora PiS) usłyszałem, że świętowanie rocznicy urodzin przywódcy III Rzeszy, który wymordował 6 milionów obywateli Polski, jego wychwalanie, wznoszenie toastu: „Za Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę” w lesie pod Wodzisławiem Śląskim to margines marginesu. To tak nikłe zjawisko dlatego, że tylko ten przypadek pokazano w telewizji?
Oczywiście profesor podkreślił, że w naszym kraju nie ma miejsca na propagowanie totalitaryzmów, ale dodał też: „Zadziwia mnie daleko idąca wrażliwość, co bym nazwał bardziej histerią dotyczącą incydentu, który dla wszystkich Polaków jest oczywisty, że jest negatywny, do ścigania (...)”. Ważne, że prezydent, ministrowie, wiceministrowie, politycy opozycji nie marginalizowali wydarzenia spod Wodzisławia, że zdecydowanie zabrzmiało, że dla neonazistów nie ma miejsca w Polsce, że padły deklaracje delegalizacji „Dumy i Nowoczesności” i innych organizacji propagujących totalitaryzmy. W podobnym duchu było wczorajsze sejmowe wystąpienie ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego. Nie omieszkał wskazać, że na zachodzie Europy jest gorzej i że za rządów poprzedników PiS „nie było zdecydowanych działań”, ale nie bagatelizował problemu. I dodał: „Każdy, kto łamie prawo, poniesie konsekwencje”. Najwyższy czas, by determinacja państwa w tej kwestii była przynajmniej równa sile dekomunizacji nazw ulic. To trudniejsze zadanie, bo neonazista to nie tabliczka wisząca na murze. Ale też nieporównywalnie groźniejszy.
W 2015 r. policja zarejestrowała 791 przestępstw z nienawiści. Rok później było ich 765. W 2017 r. było 726 takich przestępstw. -Joachim Brudziński, szef MSWiA
Ktoś powie, że trudno postawić policjanta przy każdym drzewie w lesie. Ale to byłaby oznaka słabości służb. One po prostu powinny znać każdy ruch, słyszeć każdy głos, wiedzieć o każdej manifestacji niebezpiecznych poglądów. Niektórzy sami pchają się im w ręce - na głównych ulicach stolicy wznosząc rasistowskie hasła. I zamiast natychmiastowych zatrzymań, aresztowań, kar, poprzednik Brudzińskiego stwierdził, że na Marszu Niepodległości było spokojnie. Spokój za zgodę na nawoływanie do nienawiści? Dasz palec, wezmą całą rękę. Las im nie wystarczy.
Prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajęła się festiwalem we wsi pod Radomskiem. Sprawdzają, czy i tam nie doszło do propagowania nazizmu. Zamknięta impreza, z własną ochroną, w namiocie ustawionym na prywatnym terenie odbyła się tam już kilka razy. W reportażu TVN widać i słychać jak hajlujący widzowie wykrzykują hitlerowskie pozdrowienia w anturażu nazistowskich symboli. Wójt tamtejszej gminy mówi, że nie miał podejrzeń, co się tam może dziać, nie miał skarg mieszkańców, a festiwal był mocno kontrolowany przez policję. A policja na to: „Nie otrzymaliśmy zawiadomienia o jakichkolwiek interwencjach”. Liczyła, że sami na siebie doniosą? Funkcjonariusze pilnowali porządku wokół festiwalu. Odnotowali złe parkowanie, brak dokumentów do kierowania pojazdem i picie alkoholu...