Czarny piątek - szaleństwo w USA, wielkie oszustwo w Polsce
Amerykanie już od dekad zatracają się w zakupowym szaleństwie podczas „black friday”. W USA sklepy oferują tego dnia gigantyczne obniżki. Ale w Polsce sytuacja wygląda inaczej
Raz do roku Stany Zjednoczone ogarnia absolutny amok. Gdy Święto Dziękczynienia dobiega końca, miliony Amerykanów - zamiast dojadać indyka i jak najdłużej cieszyć się rodzinnymi spotkaniami - zakładają ciepłe ubrania, uzbrajają się w portfele i wyruszają na zakupowe łowy. Ich celem staje się upolowanie jak najlepszych promocji, obniżek i rabatów.
„Black friday”, czyli czarny piątek ma dziś rzesze fanów, którzy są nawet w stanie wziąć urlop w pracy, tylko po to, by móc zatracić się w sklepowym szaleństwie. Ale jednocześnie nie brakuje opinii, że jest to święto konsumpcjonizmu, które zmienia ludzi w ganiające po centrach handlowych bezmyślne maszyny.
Faktem jest jednak, że nieraz nawet najwięksi krytycy - po wyrażeniu oburzenia w internecie - wkładają smartfony do kieszeni i czym prędzej lecą na czarnopiątkowe zakupy.
Najważniejsze święto Stanów Zjednoczonych
Czarny piątek jest nierozerwalnie związany ze Świętem Dziękczynienia, które dla Amerykanów i Kanadyjczyków od wieków było jednym z najważniejszych dni w roku. Mimo że jest to święto świeckie, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych celebrują je równie - a nierzadko nawet bardziej - uroczyście, co Boże Narodzenie.
Według tradycji pierwsze Święto Dziękczynienia obchodzili angielscy koloniści w Plymouth, w dzisiejszym stanie Massachusetts na Wschodnim Wybrzeżu USA. 21 listopada 1620 roku dotarli oni do Ameryki i zderzyli się z surowymi warunkami panującymi w tamtym regionie. Głód, chłód oraz nieznajomość terenu sprawiły, że pierwszą zimę przeżyła jedynie połowa osadników. A i oni nie uniknęliby śmierci, gdyby nie wsparcie otrzymane od tubylców, którzy dostarczyli kolonistom żywność, nauczyli ich polować, wyrabiać ubrania ze skór zabitych zwierząt oraz pomogli im przy pierwszych zasiewach.
W ramach wdzięczności za okazaną pomoc, 12 miesięcy po przybyciu do Ameryki, w listopadzie 1621 roku osadnicy zorganizowali wielką ucztę, dziękując rdzennej ludności i składając podziękowania Bogu za owocne zbiory. Od tamtego czasu zwyczaj rozprzestrzeniał się na kolejne osady i miasteczka, aż w końcu opanował całe Stany Zjednoczone i Kanadę.
Przez długie lata obchodzone tradycyjnie w czwarty czwartek listopada Święto Dziękczynienia było okazją do spotkania w gronie najbliższych, wspólnego spędzenia czasu, zjedzenia świątecznych smakołyków (w tym obowiązkowego indyka) oraz podsumowania mijającego roku. Ale od połowy XX wieku na tym błogim, rodzinnym święcie, jak huba zaczął powoli wyrastać czarny piątek.
Z ulic Filadelfii do mainstreamu
Czarny piątek przypada na dzień następujący po Święcie Dziękczynienia. To właśnie wtedy Amerykanie rozpoczynają sezon zakupów przed świętami Bożego Narodzenia.
Przymiotnikiem „czarny” od zawsze określano dni, w których miały miejsce nieszczęśliwe lub nieprzyjemne wydarzenia. Nie inaczej jest w przypadku czarnego piątku.
Jako pierwsi tego terminu zaczęli używać policjanci z Filadelfii w latach 50. minionego wieku. Narzekali w ten sposób na wzmożony ruch uliczny i wyjątkowe tłumy w sklepach. By nazwa nie kojarzyła się negatywnie, w mediach podjęto próbę jej zmiany na „wielki piątek”, jednak z mizernym skutkiem. Większość sprzedawców pozostała przy „czarnym piątku”, choć przez niemal trzydzieści lat było to określenie stosowane w zasadzie tylko lokalnie w Filadelfii.
Sytuacja zmieniła się w latach 80., kiedy ogólnoamerykańskie media zaczęły dostrzegać wagę czarnego piątku dla przychodów odnotowywanych przez sklepy. Od tego momentu nazwa zaczęła rozpowszechniać się na cały kontynent, a samo święto zakupów zdobywało coraz większą popularność.
Aż wreszcie, na początku XXI wieku, czarny piątek stał się dniem, w którym Amerykanie dokonują największej liczby zakupów w ciągu roku. Prześcignął pod tym względem ostatnią sobotę przed Bożym Narodzeniem, która przez dziesiątki lat dzierżyła palmę pierwszeństwa.
Ciemne strony czarnego piątku
Obniżki i rabaty, jakimi w czarny piątek sklepy w USA nęcą Amerykanów, mogą naprawdę zawrócić w głowie. Przeceny sięgają tego dnia 50, 60, a nawet ponad 80 procent. Nic więc dziwnego, że co roku na zakupy ruszają tłumy ludzi.
Ale święto ma również swoją ciemną stronę. W ostatnich latach niechlubną tradycją stały się napływające ze wszystkich zakątków Stanów Zjednoczonych doniesienia o przepychankach, awanturach czy bójkach pomiędzy ogarniętymi zakupowym szałem Amerykanami. Wybite szyby, wyważone drzwi, zniszczone towary i obrażenia odnoszone przez kupujących to niestety nie wszystko. Zdarzają się także sytuacje tragiczne.
W 2008 roku w Valley Stream w stanie Nowy Jork około dwóch tysięcy osób czekało na zewnątrz na otwarcie lokalnego Walmartu. Kiedy drzwi uchylono, napierający tłum wlał się do sklepu, tratując jednego z pracowników na śmierć. Co jeszcze bardziej makabryczne, klienci wcale nie przejęli się losem zmarłego i kontynuowali zakupy.
Dwa lata później w Madison w stanie Wisconsin jedna z kobiet czekająca w kolejce na otwarcie sklepu Toys „R” Us wpadła w szał i zaczęła grozić bronią osobom znajdującym się w jej pobliżu. Mniej więcej w tym samym czasie w Buffalo w stanie Nowy Jork doszło do kolejnego śmiertelnego stratowania pracownika sklepu przez żądny zakupów tłum.
Na obładowanych przecenionymi zakupami Amerykanów nierzadko napadają też rabusie, którzy w czarny piątek zbierają spore żniwo. Zdarza się, że próby kradzieży kończą się pobiciami lub nawet morderstwami.
Czarny piątek jest też tradycyjnie dniem, w którym mnóstwo pracy mają... hydraulicy. Są oni bowiem dużo częściej niż zwykle wzywani z powodu awarii kanalizacji w sklepach i centrach handlowych.
Czarny piątek? Lepszy będzie czarny tydzień!
Zachwyceni gigantycznymi zyskami właściciele sklepów szybko zaczęli kombinować, w jaki sposób jeszcze bardziej wykorzystać zakupowy szał, który wybucha przy okazji czarnego piątku. Zaczęto więc wydłużać ofertę promocyjną na kolejne dni. Tak powstał „black weekend” - czarny weekend, a po nim „black week”, czyli czarny tydzień, który obowiązuje dziś w większości sklepów, marketów i centrów handlowych.
Co ciekawe, ostatnie badania wskazują, że czarny tydzień z roku na rok zdobywa coraz większą popularność. Dzieje się tak głównie za sprawą młodych ludzi, którzy robią w tym czasie zakupy jeszcze chętniej niż osoby starsze. Czarny tydzień zagościł również w sklepach internetowych, co zapewniło kolejny potężny wzrost popularności tego dnia.
Według szacunków amerykańskich ekspertów, w tym roku zakupowe plany na czarny piątek zrobiło 140 milionów Amerykanów, którzy łącznie zostawią tego dnia w sklepach... 50 miliardów dolarów.
Wielka ściema, czyli czarny piątek w Polsce
Sukcesy kolegów po fachu zza wielkiej wody zachęciły właścicieli polskich firm do przeszczepienia czarnego piątku nad Wisłę. Nasze rodzime sklepy postanowiły jednak podejść do tematu „kreatywnie”, co ujawniają badania publikowane regularnie przez firmę Deloitte.
Okazuje się, że realne obniżki w Polsce rzadko przekraczają... 5 procent! Bardzo często stosowaną praktyką jest podniesienie cen towarów na kilka dni przed czarnym piątkiem - np. o 50 procent - a następnie obniżenie jej do pierwotnej kwoty w dniu święta zakupów. W ten sposób sklepy chwalą się, że przeceniają swoje produkty o połowę. Tymczasem realna wartość obniżki wynosi okrągłe zero.
Z raportów płynie jednak również pozytywna wiadomość - polski konsument jest mianowicie coraz bardziej świadomy tego typu praktyk, przez co zainteresowanie czarnym piątkiem w naszym kraju od kilku lat sukcesywnie spada. Polacy coraz chętniej skłaniają się natomiast w stronę robienia zakupów w serwisach amerykańskich, które oferują prawdziwe zniżki i zapewniają dostawę towarów również do innych krajów.