Strażacy z Żagania przestrzegają przed cichym zabójcą...
Strażacy mają teraz po kilka wezwań tygodniowo do pożarów sadzy w kominach, wyczuwalnego na klatkach schodowych dymu. W listopadzie to norma. Choć wypadki zdarzają się znacznie wcześniej, gdy zaczynamy podpalać w naszych mieszkaniach.
Tlenek węgla. Bezbarwny, bezwonny i piekielnie niebezpieczny. Nawet jego niewielkie stężenie może powodować zawroty głowy. Przy czadzie najgorsze jest to, że zaboli głowa, natychmiast tracimy świadomość i umieramy.
- W tym roku do żadnej poważniejszej tragedii na szczęście nie doszło, ale w ubiegłym mieliśmy aż 14 interwencji dotyczących czadu - wylicza Paweł Grzymała, rzecznik żagańskich strażaków.- W większości wyjeżdżaliśmy do starych kamienic, gdzie ludzie ogrzewają się węglem. Gaz ulatniał się z nieszczelnych pieców, przewodów kominowych. Dlatego tak ważne są przeglądy instalacji, przewodów wentylacyjnych, przynajmniej raz na rok. W zeszłym sezonie mieliśmy dwa takie przypadki. W jednym żona znalazła omdlałego męża, po powrocie z pracy, w drugim życie uratowała swemu chłopakowi dziewczyna.
Główne przyczyny nie odprowadzania czadu to zaklejona kratka wentylacyjna w mieszkaniach, brak wentylacji, zamknięte szczelnie okna plastikowe i drzwi na całą dobę. Najlepiej przez cały dzień mieć uchylone okno w łazience, nawet przy niskich temperaturach. Wietrzenie również poprawia samopoczucie, dlatego nie bójmy się wpuścić do domu świeżego powietrza. - Gdy mamy zamknięte okna, bez braku powietrza dochodzi do spalania niecałkowitego. Produktem tego jest tlenek węgla, czyli śmiercionośny czad. - Błędem jest też, to, że ludzie zamykają w piecach szyber - komin gdy jeszcze w palenisku mamy żar - dodaje kpt. Marek Ławrecki, komendant PSP w Żaganiu.- Wtedy gaz nie ucieka wydziela się na pomieszczenia w domu. A powinno się to robić gdy przestanie się palić. Pięć lat temu mieliśmy taki wypadek.