Cukrowanie mitu Tuska nic Platformie nie da [rozmowa]
Rozmowa z prof. Radosławem Chwederukiem o konfliktach wewnętrznych w Platformie Obywatelskiej.
Mamy w Sejmie pierwszy transfer z Platformy Obywatelskiej do Nowoczesnej. Gmach Platformy zaczynał tracić fundamenty?
- Tak bym tego nie nazwał, ale na pewno jest to sygnał dla PO. Jeśli Platforma chce przetrwać, powinna jak najprędzej odrzucić nimb partii władzy i przygotować się do roli partii średniej. Na wysyłanie sprzecznych komunikatów może sobie pozwolić dziś Prawo i Sprawiedliwość, ale nie PO. Jej liderzy powinni mieć przed oczami losy Sojuszu Lewicy demokratycznej, który za późno po utracie władzy zrozumiał swoją nową rolę i próbował wykonywać ruchy zupełnie nieadekwatne do swojej pozycji.
W tej chwili obserwujemy próby dostosowania Platformy do obecnej sytuacji i kończenia konfliktów wewnętrznych, które były jedna z wielu (choć nie główną) przyczyną porażki tej partii.
W ramach “kończenia konfliktów” w Łodzi wykreślono 600 członków PO.
Paradoksalnie Platforma zdołała utrzymać Łódź, którą zdobyła dopiero po 2010 roku. Łódź była jednak miejscem ogromnych konfliktów z udziałem czołowych polityków PO. Nawiasem mówiąc odchodzący z PO poseł Jaros dał się poznać na scenie ogólnokrajowej przy okazji jednego ze skandali związanych z sytuacją wewnętrzną w Platformie. Niewątpliwie jednak jest to dla PO czas, w którym trzeba odrzucić marzenia i zacząć stąpać twardo po ziemi. Utrzymanie struktur będzie na pewno dla tej partii coraz trudniejsze, bo nie będzie już tysięcy ludzi składających akces o przyjęcie.
Chyba, że wróci Tusk.
Politycy, którzy przegrali nowe rozdanie w PO, w naturalny sposób cukrują mit Donalda Tuska, który miałby wrócić na białym koniu i uratować Platformę. To jednak nie jest takie proste, co pokazał przypadek Leszka Millera. Trzeba jednak pamiętać, że Platforma została pozostawiona przez Donalda Tuska przed serią kampanii wyborczych. Ad hoc wybrano przewodniczącą, próbująca rządzić w stanie permanentnego konfliktu wewnętrznego. Partia została pozbawiona istotnej części liberalnego znaku rozpoznawczego. Stała się Partią Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa oraz symbole wielu negatywnych zjawisk w Polsce.
Co miałoby być siłą, która mogłaby dawać PO nadzieję na odrodzenie?
Pamiętajmy, że są jednak nadal dość silne struktury lokalne. Platforma ma sporo radnych w samorządach
Przejęcie władzy przez Grzegorza Schetynę, człowieka, który zjadł zęby na politycznych rozgrywkach miało przynieść przebudzenie, ale chyba były to zapowiedzi na wyrost?
Schetyna ma podwójne zadanie, jeśli sam chce przetrwać w polityce. Po pierwsze, musi poradzić sobie z całym garniturem polityków, którzy przegrali wszystko i nie bardzo mają dokąd odejść. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której Ryszard Petru przyjmuje Stefana Niesiołowskiego. Ci ludzie będą desperacko walczyć o swoje miejsce w Platformie. Drugie pole walki to oczywiście miejsce PO w opozycji. Dziś rolę głównej partii opozycyjnej przejmuje Nowoczesna. Petru przejął część wyborców Platformy, ale długo nie będzie miał porównywalnych struktur terenowych, a - jak się przekonał Janusz Palikot - brak tych struktur oznacza niechybnie twarde lądowanie. Schetynę czeka też rozgrywka z KOD-em. Sądzę, że Grzegorz Schetyna liczy na efekt upływu czasu. Z czasem będą słabły stereotypy związane z PO, tak samo jak było z PiS. “Sprawdzam” będzie mógł powiedzieć w trakcie wyborów samorządowych.