Cudowna historia rodziny z Nieba. Mają nowy dom [ZDJĘCIA]
Marzyli o dobudowaniu jednego pokoju do starego, niewielkiego domku. Półtora roku po tragedii, jaka ich spotkała, mają dom z sześcioma pokojami. A wszystko dzięki pomocy ludzi o wielkich sercach. Rodzina Mariusza Szymczyka, wdowca z podkoneckiego Nieba, nie ma słów, by wyrazić swą wdzięczność.
Czekali na synka
Przypomnijmy, że 31-letnia Sylwia, mama trzech córeczek: siedmioletniej Roksany, pięcioletniej Nikoli i dwuletniej Julii zmarła 18 czerwca 2015 roku podczas porodu czwartego dziecka. Prawdopodobnie nie zobaczyła już wymarzonego przez oboje rodziców synka. - Tak bardzo się cieszyliśmy, że to będzie chłopiec – opowiadał nam wtedy Mariusz Szymczyk. - Sylwia kupowała ubranka, mieliśmy przygotowane łóżeczko, wózek i wszystkie inne rzeczy potrzebne dla dzidziusia.
Nie wytrzymało serce
Szymczykowie żyli skromnie, ale szczęśliwie w maleńkim domu w Niebie. Sylwia z oddaniem zajmowała się dziewczynkami i domem, Mariusz pracował w jednej z koneckich odlewni. Ciężkie to było zajęcie, ale mężczyzna nie żałował sił, by zapewnić utrzymanie dla swych ukochanych dziewczyn. Niestety, młodej kobiecie nie było dane cieszyć się z maleństwa. Nie wytrzymało jej serce.
Mariusz z został sam z maleńkim Eryczkiem i trzema córeczkami. Gdyby nie pomoc mamy Sylwii Krystyny Florczyk i jej sióstr, zdruzgotany, załamany śmiercią ukochanej nie dałby sobie rady. Aby być z dziećmi, musiał zrezygnować z pracy. Trudno mu było wyobrazić sobie dalsze życie bez żony. Wiedział, że ostatnim jej marzeniem było rozbudowanie maleńkiego domu o jeden pokój, by cała, w planach sześcioosobowa, rodzina miała nieco lepsze warunki życia. Spełnienie tego marzenia latem 2015 roku odeszło daleko w obliczu tragedii.
Poruszyliśmy lawinę
O nieszczęściu rodziny z Nieba napisaliśmy w „Echu Dnia” w czerwcu ubiegłego roku. – Poruszyliście całą lawinę medialną – mówi Aneta Florczyk – Dziurdź, siostra zmarłem Sylwii. – Mariusza i jego dzieci odwiedziły po waszym artykule chyba wszystkie stacje telewizyjne, wiele gazet. Pomoc nadeszła natychmiast. I to w takiej ilości, że przeszło to nasze wszelkie oczekiwania.
Pieluchy, ubranka, zabawki, materiały budowlane
Z Polski, Europy, Ameryki nadchodziły paczki z pieluchami, ubrankami, odżywkami, mlekiem w proszku, zabawkami. Gdy odwiedziliśmy Szymczyków kilka tygodni po tragedii, ich dom był pełen worków i paczek z darami. To, czego nie mieli wykorzystać, oddawali do Miejsko – Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Końskich.
Naszym czytelnikom i inni ludziom o wielkim sercu tego typu dary nie wystarczały. Postanowili spełnić ostatnie życzenie zmarłej przy porodzie Eryka Sylwii.
- Zaczęły zjeżdżać samochody z materiałami budowlanymi, dzwonili właściciele firm, którzy oferowali bezpłatną rozbudowę domku Mariusza – kontynuuje Aneta. – W ciągu kilku tygodni zgromadziliśmy tyle materiału, że wraz z Mariuszem postanowiliśmy wybudować nowy, niewielki domek na działce naszej mamy.
Trudne sprawy spadkowe
Niestety, okazało się, że niewielka działa w Niebie nie ma uregulowanej własności, nigdy bowiem rodzina pani Krystyny tym się nie zajmowała. Przejście wszystkich sądowych procedur z odszukiwaniem członków rodziny, którzy byli współwłaścicielami działki, okazało się zadaniem niezwykle żmudnym i nie do pokonania. Tymczasem starsze dziewczynki chodziły już do szkoły, potrzebowały nieco więcej miejsca do nauki. Eryk rósł, zaczynał chodzić. Szymczykom w maleńkim domku było coraz ciaśniej.
Upragniony dom
- Darczyńcy ofiarowali Mariuszowi nie tylko przedmioty, ale i pieniądze – kontynuuje szwagierka wdowca. – Postanowiliśmy kupić mieszkanie w bloku w Końskich. Pewnego dnia dostaliśmy informację o tym, że starsze małżeństwo z Izabelowa potrzebuje szybko sprzedać piętrowy dom. Pojechaliśmy, zobaczyliśmy i podjęliśmy decyzję o jego kupnie. Potem rozpoczęliśmy remont. Angażowała się w to cała nasza rodzina i przyjaciele. Gdy najważniejsze pomieszczenia już nadawały się do użytku, Mariusz, dziewczynki, Eryk i nasza mama, która cały czas pomaga w opiece nad wnuczkami, wprowadzili się do budynku w Izabelowie.
W poniedziałek Mariusz Szymczyk, jego dzieci, teściowa i szwagierki zaprosili nas do nowego domu. Gośćmi byli też inni, którzy cały czas pomagali Szymczykom: ksiądz Tomasz Janicki, burmistrz Krzysztof Obratański, członkini Zarządu Powiatu Dorota Duda, dyrektor Miejsko – Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Aneta Mikuszewska – Sorn i je zastępczyni Agnieszka Majchrzak. Rodzina dziękowała wszystkim ze łzami w oczach.
Nowy dom Szymczyków ma sześć pokoi, dwie kuchnie, dwie łazienki, balkon. Jest podwórko i, tak jak w Niebie, niewielka odległość do lasu.
- Mam nadzieję, że będziemy tu szczęśliwi, bo tak by chciała Sylwia – mówił Mariusz patrząc na swoje zdjęcie ślubne wiszące na ścianie w salonie. – Bardzo wszystkim dziękuję.