Cudem przeżyła wybuch w aucie. "Jestem przeszczęśliwa, że dzieciom nic się nie stało"
To będzie najszczęśliwszy dzień w życiu Agnieszki Elbing - po roku będzie mogła wyjść wreszcie do ludzi. W kościele świętować będzie roczek swojego syna Dominika. Rok temu przeżyła najgorszy dzień w życiu – o mało nie zginęła razem z Dominikiem.
To był poniedziałek, 22 maja 2017 roku. Dzień po Pierwszej Komunii Świętej najstarszego syna Daniela. Ludzie ciągle jeszcze przynosili karty z życzeniami, dlatego pani Agnieszka chciała rozwieźć podziękowania. Weszła jeszcze na chwilę do domu, a 4-letniemu Jasiowi kazała wsiadać już do samochodu, żeby nie musiała go sama wsadzać do fotelika. Była w ósmym miesiącu ciąży i ciężko jej było już chodzić, schylać się, nie powinna też w tym stanie dźwigać dziecka.
Nie straciła przytomności, ale zaczęła dusić się od gęstego dymu. O własnych siłach zdołała wyjść z auta, aby wezwać pomoc. - Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam na 112. Powiedziałam, żeby przyjechali ratować nas, bo moje dziecko się pali. Byłam przekonana, że Jaś siedzi w środku! - mówi Agnieszka Elbing. Później zadzwoniła do męża. Chciała jeszcze zadzwonić do mamy, ale telefon przestał działać. Był w połowie spalony.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień