Coraz młodsi pacjenci zatruci dopalaczami
Coraz więcej osób trafia do szpitali po zatruciu dopalaczami. Niepokojące jest to, że są to coraz młodsi pacjenci. W czerwcu, poznańskie szpitale przyjęły troje dzieci z objawami zatrucia dopalaczami.
Coraz więcej osób z Wielkopolski trafia do poznańskich szpitali po zatruciu dopalaczami. W czerwcu tego roku było to 30 pacjentów: 27 dorosłych znalazło pomoc na oddziale toksykologii Szpitala Miejskiego im. F. Raszei, a troje dzieci w Szpitalu Klinicznym UMP im. Jonschera oraz w Szpitalu Dziecięcym im. Krysiewicza. W maju tego roku przypadków zatrucia dopalaczami zanotowano 20, a w kwietniu 18.
– Na szczęście nie mieliśmy w tym roku przypadków śmiertelnych, ale młodych ludzi, którzy niszczą sobie zdrowie środkami psychoaktywnymi przyjmujemy w czasie wakacji coraz więcej
– przyznaje Eryk Matuszkiewicz, lekarz z oddziału toksykologii Szpitala im. Raszei w Poznaniu. – Profil tych pacjentów od wielu lat jest bardzo podobny. Oprócz osób uzależnionych, trafiają do nas młodzi ludzie, w większości mężczyźni, którzy przyznają, że chcieli spróbować, rozerwać się, poeksperymentować.
Do młodych ludzi starają się dotrzeć pracownicy Powiatowej stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
– W czasie wakacji organizujemy akcje profilaktyczne i pogadanki w miejscach wypoczynku dzieci i młodzieży, rozdajemy ulotki, pokazujemy, jakie konsekwencje może mieć igranie z własnym zdrowiem i życiem
– mówi Cyryla Staszewska, rzecznik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. – Apelujemy także do rodziców, żeby zwracali baczniejszą uwagę na to, co ich pociechy robią w wolnym czasie. Niepokojące jest to, że w ostatnim miesiącu tak młodzi ludzie zatruli się dopalaczami. Te dwie osoby, które trafiły do szpitala na Szpitalną w Poznaniu miały po 15 lat.
Sanepid we współpracy z policją kontroluje także miejsca, co do których istnieje podejrzenie, że sprzedawane są tam dopalacze. Na początku lipca w Poznaniu został zamknięty kolejny sklep, w którym sprzedawano zakazane substancje.
– Ostatni sygnał, jaki dotarł do nas w związku z podejrzeniem handlu dopalaczami dotyczył punktu przy ulicy Przemysłowej – mówi Piotr Garstka z Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. – Obecnie punkt ten został zamknięty i z naszych informacji wynika, że w Poznaniu nie ma już stacjonarnych miejsc, w których można kupić te substancje.
Walka z handlem dopalaczami cały czas przypomina jednak zabawę w kotka i myszkę. Po zamknięciu jednego punktu, ten sam sprzedawca otwiera kolejny zakładając nową firmę.
Wejście do takiego „sklepu” prowadzi przez kilka par pancernych drzwi. Zanim policja zdoła je pokonać, towar zostaje zniszczony.
– Zarówno przy Mostowej, jak i teraz przy Przemysłowej, w sklepie zamontowany był piec, gdy weszliśmy do środka, piec był gorący, a na miejscu udało nam się zabezpieczyć jedynie dwie próbki towaru – przyznaje Cyryla Staszewska. – Były to charakterystyczne opakowania z czarno-czerwoną kratką o nazwie „imitacja mchu irlandzkiego do makiet modelarskich”.