Co z tą zbiórką na kościół? Ksiądz mówi: Żegnam...
Mieszkańcy się buntują. Nie chcą brać udziału w kolejnej organizowanej przez proboszcza zbiórce pieniędzy, o której mówią, że to haracz.
Gdy zjawiamy się w piątek w Bytomiu Odrz., jest godzina 10.30. Wszystkie sklepy i punkty usługowe skupione wokół urokliwego rynku są już otwarte, więc rozpytywanie o najnowszą inicjatywę księdza proboszcza można zacząć od pierwszego z brzegu lokalu. - Mama mi mówiła, że do niej przyszedł. Ponoć przychodzi do „rzemieślników” i żąda, żeby co miesiąc wpłacali po 100 złotych. A jak nie ma właściciela w zakładzie, to idzie do domu. Pod prywatny adres - opowiada kobieta spotkana w jednym z punktów usługowych.
Pieniądze, których ksiądz szuka u miejscowych przedsiębiorców, podobno są potrzebne na remont kościoła. Podobno, bo proboszcz przez ostatnie lata dał się poznać jako miłośnik wszelkich zbiórek pieniężnych, toteż wersja o remoncie nie zawsze trafia do mieszkańców Bytomia Odrz. - Niech od dyrektora Rydzyka weźmie! - oburza się mężczyzna spotkany w kolejnym sklepie. - Wiem, że po kolędzie zostawia kilka kopert, podpisanych która na co - komentuje siedząca za kasą kobieta.
Kolejna wizyta w jednym z biznesików w Bytomiu Odrz. i kolejne bardzo podobne wypowiedzi. - U mnie jeszcze nie był, ale jak przyjdzie, to go od razu pogonię! A na kolędzie co było? Osobiście widziałem, jak ministranci, co z nim chodzą, nieśli puszkę, a na puszce kłódka! Dobrze, że gazeta tym się zajęła, trzeba to opisać - stwierdza kolejny spotkany mężczyzna.
- Jak 25 lat mieszkam w Bytomiu, to pierwszy raz widziałem taką sytuację, że ksiądz daje ministrantom skarbonkę na kłódkę! Jak coś pan tam rzucisz, to już jest jego - przekonuje ktoś inny.
Rzecznik kurii: Mieszkańców proszę, żeby zgłosili się z tym do nas, a nie do gazety
Kolejny sklep. - Był tu i chciał pieniędzy. To ma być dane. I koniec - przyznaje kobieta. - Jaka kwota? - pytam. - Słyszałam o stu złotych miesięcznie. To jest niby takie minimum - tłumaczy moja rozmówczyni. - Rozumiem, że tak co miesiąc, do odwołania? - drążę. - Tu raczej nie będzie odwołania! To jest normalny haracz! - słyszę w odpowiedzi.
Niedługo potem dowiaduję się, że kwota jest uzależniona od wielkości biznesu. Od jednych ksiądz chce „tylko” 100 zł, od innych już 600... - On tu rządzi, haracze bierze. Robi to, co chce - mówią kobiety spotkane przed kwiaciarnią. - Rozumiem, że nic księdzu pani jeszcze nie dała i nie da? - zagaduję jedną z nich. - A w życiu! A z jakiej racji? - złości się nie na żarty.
Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że frekwencja na mszach w Bytomiu Odrz. jest coraz niższa. Że ludzie rezygnują z uczestnictwa w nabożeństwie właśnie ze względu na księdza.
Ostatni raz o proboszczu pisaliśmy w październiku ubiegłego roku. Wtedy głośnym echem odbiło się to, że ksiądz zgodził się z katolickim obrządkiem pochować Przemysława Z. Przypomnijmy, że ten mężczyzna w mieszkaniu w bloku w Zielonej Górze zamordował dwie swoje córki (9-latkę udusił rękami, a 13-latkę kablem), następnie zabił żonę (ogłuszył ją tłuczkiem do mięsa i udusił kablem), a później odebrał sobie życie w lesie przy jednym z ośrodków przy Jeziorze Sławskim.
- Z takim kazaniem i pompą mordercę chować? W Nowej Soli odmówili. I to są księża - kręci głową kobieta przed kwiaciarnią.
- Dlaczego kuria nic nie robi? - rozkłada ręce inna mieszkanka.
Mniej więcej z takim pytaniem dzwonię do księdza Andrzeja Sapiehy, rzecznika prasowego kurii diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. - Proszę mieszkańców, żeby zgłosili się z tym do nas, a nie do gazety - apeluje rzecznik kurii. - Do tej pory żadne sygnały do nas nie docierały, więc przede wszystkim oczekiwalibyśmy oficjalnej informacji od mieszkańców parafii. Oczywiście takiej, która będzie podpisana, nie anonimowa.
A proboszcza spotykam przed plebanią. Gdy podchodzę z dyktafonem zapytać o zbiórkę, którą właśnie organizuje, jego komentarz zamyka się w czterech słowach: - Proszę to wyłączyć. Żegnam.
Kolejne namowy ksiądz kwituje tylko milczeniem. I uśmiechem...