Co wegetarianie mają na talerzu
Niektórzy myślą, że jedzą samą zieleninę. Oni zapewniają, że nie głodują i czują się świetnie. Podobnie chcą wychować dzieci.
Liliana Kozak z Lublina nie je mięsa od urodzenia. Czyli 32 lata. - Nikt mnie do tego nie zmuszał. Po prostu nie czułam nigdy takiej potrzeby - wyjaśnia.
O stosowaniu diety wegetariańskiej zadecydowały u niej i jej mamy względy etyczne. - Żyję zgodnie ze swoimi przekonaniami. Dobrze czuję się ze sobą będąc wegetarianką. Po prostu nie chcę krzywdzić zwierząt - podkreśla Liliana.
W latach 80. i 90. w Polsce wegetarianizm był ewenementem. - Wiązały się z nim nawet dość pejoratywne skojarzenia. Wielu osobom to słowo kojarzyło się ze wschodnimi wierzeniami czy wręcz z sektą - relacjonuje Liliana.
Wspomina, że najczęściej ludzie byli zdziwieni, zastanawiali się i pytali, czym właściwie jest wegetarianizm. - Osoby, które nie miały wcześniej styczności z wegetarianami, uważały, że może być to jakaś podejrzana, niebezpieczna grupa. Mimo że wtedy, w Lublinie, jeszcze nie było mowy o żadnej grupie - dodaje.
Obecnie znacznie łatwiej być wegetarianinem, bo na półkach sklepowych znajduje się bogata oferta produktów bezmięsnych. - Pamiętam, jak w naszym mieście do sprzedaży weszły kotlety sojowe, o których wcześniej nikt nie słyszał. Byłam wtedy chyba w 4 klasie szkoły podstawowej - wspomina Liliana.
Wegetarianizm to świadome i celowe wyłączanie z diety mięsa, w tym ryb i owoców morza
Weganizm oznacza rezygnację ze spożywania produktów zwierzęcych, w tym mięs, serów, jajek, mlek
Kiedyś spróbowała kawałka mięsa, z czystej ciekawości. - Chciałam sprawdzić, jak smakuje. W całym swoim życiu zjadłam może z dziesięć deko mięsa i tylko utwierdziło mnie to w moim wyborze - dodaje.
Codzienny jadłospis Liliany jest szybki i prosty do przygotowania. Rano najbardziej lubi zjeść owsiankę z sokiem i mleczkiem kokosowym. Do tego jakąś kanapkę z pastą przygotowaną z soczewicy i papryką. Na obiad je często ryż, surówki i kotlet sojowy, a na kolację na przykład kuskus z soczewicą, z warzywami czy serkiem tofu.
Z pokolenia na pokolenie
Grzegorz Nowicki z Lublina nie je mięsa oraz produktów pochodzących z rzeźni takich jak podpuszczka (składnik serów) czy żelatyna (składnik m.in. galaretek i serków). Nie ma za to nic przeciwko mleku i jajkom. - Fachowo nazywa się to laktoowowegetarianizm - wyjaśnia Grzegorz. - Chodzi o to, by jeść świadomie. Powodem decyzji o zmianie diety była chęć zdrowego odżywiania.
Jego 11-letni syn Ragnar też jest wegetarianinem i nigdy nie jadł mięsa.
- Tłuszcz i białko czerpie z produktów mlecznych i jajek. Z tym, że są to np. jajka zerówki, czyli ekologiczne i wiejskie ze znanego nam źródła - wyjaśnia ojciec.
Ragnar jest pod opieką dietetyka, który kontroluje jego prawidłowy rozwój i odżywianie, by nie zabrakło mu żadnych witamin i składników mineralnych. - Jak Ragnar się urodził, dostał 10 punktów w skali Apgar. Trenuje rugby, ma już metr sześćdziesiąt wzrostu. Rośnie prawidłowo, nie ma nadwagi, tak, jak niektórzy jego rówieśnicy - dodaje tata.https://s-pt.ppstatic.pl/g/panel/edytor/aside_p.gif
Przyznaje, że musiał zmienić szkołę publiczną na prywatną ze względu na problemy z akceptacją wśród uczniów czy nauczycieli. - Koledzy z klasy mu dokuczali, a jeden z nauczycieli go dyskryminował - relacjonuje Grzegorz.
Do tego doszły problemy na stołówce, gdzie nie było możliwości odgrzania np. własnego kotleta sojowego. - Dlatego najczęściej kończyło się na tym, że ziemniaki i surówki jadł w szkole, a w domu drugi pełnowartościowy obiad - opowiada Grzegorz.
Zaznacza, że dieta wegetariańska nie musi wcale oznaczać rygorystycznego trybu życia.
- Ragnar tak jak każde dziecko czasami zje jakiegoś fastfooda czy pizzę. Nie widzę w tym żadnego problemu. Do mięsa jednak sam nie jest przekonany - wyjaśnia.
Najstarszy bar wege w Lublinie
W bramie przy ul. Narutowicza 13 od 1994 roku istnieje najstarszy bar wegetariański w Lublinie. Od ponad 20 lat karmią tam tanio, zdrowo i w wersji wege.
- Nie jem mięsa już od 29 lat. Zdecydowałam o tym będąc w wieku 13-14 lat - mówi Izabela Gawrysiuk, która wraz z mężem jest właścicielką Wegetarianina w Lublinie.
W dzieciństwie mieszkała na wsi pod Lublinem. Wspomina, że ciężko było wtedy zdobyć mięso czy wędliny. - Dlatego nasi sąsiedzi zajmowali się tym w gospodarstwie. Ja słyszałam te wszystkie jęki i krzyki zwierząt. Później lądowały one u nas na talerzu np. w święta. Nie byłam w stanie tego zjeść, bo byłam świadoma, jak bardzo cierpiały - wspomina Izabela.
I dodaje, że jako dziecko zaprzyjaźniała się ze zwierzętami sąsiadów. Lubiła konie, krowy, kury. - Pamiętam taką sytuację, gdy sąsiedzi zdecydowali się wysłać do rzeźni krówkę, która nie dawała już mleka. Ona rozpaczliwie płakała. Zrozumiałam, że to też są istoty, które przywiązują się do właściciela - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak sama przyznaje, wegetarianką zostawała stopniowo. Najpierw jako nastolatka ograniczała produkty mięsne, później jadła już tylko ryby, aż w końcu również z nich zrezygnowała. - Kocham moich rodziców za to, że pomagali mi eksperymentować w kuchni. Dlatego po studiach wraz z mężem chcieliśmy połączyć pracę z naszymi pasjami. Chodziło o to, by miało to też wydźwięk społeczny - wyjaśnia współwłaścicielka lubelskiego wegebaru.
Wegetarianin stał się w Lublinie już miejscem kultowym. Nie znajdziemy tu mięsa czy wędlin. Do przyrządzania dań nie stosuje się także mrożonek czy glutaminianu sodu i innych szkodliwych substancji. Do baru przychodzą osoby w różnym wieku, niekiedy całymi rodzinami i niekoniecznie tylko wegetarianie, ale także ci o mniej zasobnym portfelu. Za 10 złotych można zjeść obfity, dwudaniowy obiad. Z tego powodu do lokalu zaglądają ludzie starsi, na emeryturze. - To jest bardzo wzruszające. Sporo z nich jest już samotnych. Niektórych nie stać na wykwintne dania. Wielu takich ludzi przychodzi do nas codziennie - mówi współwłaścicielka.
- Pamiętam jednego pana, który przez 6 lat dzień w dzień przychodził do nas ze swoim kotletem z soczewicy, które na cały tydzień przygotowywała mu córka. Kupował u nas ryż i surówki, a my do tego odgrzewaliśmy mu kotleta. Kiedy przestał przychodzić, podejrzewaliśmy, że coś się musiało stać. I faktycznie, kilka dni później dowiedzieliśmy się, że zmarł - wspomina Izabela.
Okiem dietetyka
Ostatnio szerokim echem w Polsce odbiła się sprawa pary wegan spod Hrubieszowa, której sąd tymczasowo odebrał dwójkę dzieci.- To nie weganizm rodziców był przyczyną, dla której odebrane zostały im dzieci. Sąd zdecydował, że istnieje zagrożenie dla ich zdrowia i życia - wyjaśniał Andrzej Lachowski, prezes Sądu Rejonowego w Hrubieszowie.
Witarianizm polega na spożywaniu produktów podgrzanych tylko do 42 stopni Celsjusza
Freeganizm jest sprzeciwem wobec konsumpcjonizmu dzisiejszego świata. Polega na poszukiwaniu żywności już wyrzuconej do śmieci, ale także proszenie o nadmiarowe i niepotrzebne towary, zanim zostaną one wyrzucone przez restauracje, sprzedawców z targowisk lub hipermarkety
I pomimo że to nie dieta zawiniła, a szereg różnych czynników (m.in. dzieci nie miały szczepień, opuszczały lekcje, mieszkały podobno w złych warunkach), znów wybuchła burza na temat wegetarianizmu czy weganizmu (weganie nie jedzą mięsa, ale także produktów odzwierzęcych, jak mleko, ser, jajko).
Dlatego zapytaliśmy specjalistkę, jak to jest faktycznie z tymi dietami, szczególnie w przypadku dzieci. - Dieta wegetariańska jest jak najbardziej zdrowa, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci. Bez mięsa można spokojnie funkcjonować. Bardziej radykalne są diety wegańskie. Wtedy dzieci, muszą uzupełniać witaminy D i B12 za pomocą suplementów, by prawidłowo się rozwijać i nie doprowadzić do ich niedoboru w organizmie - wyjaśnia Karolina Szczygieł, dietetyczka z Lublina.
Podkreśla, że dzieci, które nie jedzą mięsa, powinny jeść w szczególności posiłki zblilansowane aminokwasowo.
- Chodzi o to, by łączyć np. produkty strączkowe ze zbożowymi, np. kaszę z soczewicą, by tego białka nie zabrakło. Polecam też komosę ryżową, która jest numerem jeden, jeśli chodzi o zawartość białka roślinnego - dodaje Szczygieł.
Specjalistka zwraca uwagę, że coraz więcej osób przychodzi do niej po poradę, bo chce zrezygnować z mięsa, choćby ze względu na swoje zdrowie. - Jest mnóstwo zamienników, z których można przyrządzić szybki i smaczny obiad - mówi dietetyczka.