Co szef Nitro-Chemu zarzuca byłemu prezesowi? Sprawdź!
Szef Nitro-Chemu zarzuca byłemu prezesowi, że pojechał na Euro za 94 tys. zł.
Mecz nie był zwyczajny, bo grała Grecja z Niemcami podczas Euro 2012.
- Koszt loży vipowskiej z otwartym barem na stadionie w Gdańsku wyniósł 94 tys. zł, a pojedynczego biletu 11 750 zł - mówi w rozmowie z „Pomorską” Krzysztof Kozłowski, nowy prezes Nitro-Chemu w Bydgoszczy, należącego do Polskiego Holdingu Obronnego. - To fanaberia, skoro w tym samym roku firma zanotowała stratę na poziomie 45 tys. zł. Jeszcze bardziej bulwersujące jest, że wadliwie zawarty w 2011 roku kontrakt z dostawcą albańskim naraził Nitro-Chem na stratę wynoszącą ponad milion dolarów!
Wyniki audytu przeprowadzonego w tej bydgoskiej firmie zostały przekazane do MON. - Po co się robi takie audyty? Żeby znaleźć haka - broni się Tomasz Ptaszyński, odwołany w kwietniu prezes Nitro-Chemu. - Tak to już w Polsce jest, najpierw się kogoś wyrzuca, a następnie trzeba na siłę znaleźć przyczynę. Na mecz zaprosiłem zagranicznych kontrahentów firmy, na których zarabialiśmy duże pieniądze. To jest normalna praktyka rynkowa. Gdy trzech odmówiło, w ich miejsce pojechali pracownicy. Siedzieliśmy na zwykłych trybunach. A stratę to firma miała tylko na papierze.
Audyt czy szukanie haka? Gdzie? W Nitro-Chemie
Nowy prezes zarzuca staremu, że wydawał pieniądze na fanaberie i naraził spółkę na 4 mln zł straty. Odwołany prezes twierdzi, że szuka się na niego haków.
Nowy zarząd Zakładów Chemicznych Nitro-Chem w Bydgoszczy, należących do Polskiego Holdingu Obronnego, twierdzi, że w 2012 roku, gdy firma odnotowała ujemny wynik finansowy, poprzednie władze zakupiły osiem biletów na mecz Niemcy - Grecja podczas Euro 2012.
Loża z otwartym barem
- Koszt loży z otwartym barem na stadionie w Gdańsku wyniósł 94 tys. zł, a pojedynczego biletu 11 750 zł - mówi „Pomorskiej” Krzysztof Kozłowski, od kwietnia nowy prezes Nitro-Chemu, a wcześniej asystent obecnego wiceministra MON Bartosza Kownackiego (PiS). - Polityka państwowej spółki musi być klarowna. Zarząd nie może wydawać pieniędzy na fanaberie, gdy firma jest 45 tys. zł na minusie. Na tym zarzucie się, niestety, nie kończy. Drugi jest jeszcze bardziej bulwersujący. Wadliwie zawarty kontrakt z dostawcą albańskim naraził Nitro-Chem na stratę wynoszącą ponad milion dolarów! Wiem, że były z tym klientem zawierane jakieś ugody, ale, jak dotąd, na konto spółki nie wpłynęła z tego tytułu żadna złotówka. Uważam, że poprzednicy zrobili zbyt mało, by te pieniądze odzyskać, a dodam, że mówimy o kontrakcie z 2011 roku i 4 mln zł, czyli średnim rocznym zysku spółki. Ponadto były prezes przeprowadzał niezwykle drogie remonty, z czego tylko na swój gabinet wydał 123 tys. zł.
Kozłowski zapowiada, że ta sprawa skończy się w prokuraturze. Na razie w Nitro-Chemie został przeprowadzony audyt, który został przekazany do Ministerstwa Obrony Narodowej. Do „Pomorskiej” nie przyszły jeszcze z MON odpowiedzi na zadane przez nas pytania. Z zarzutami nowych władz Nitro-Chemu nie zgadza się Tomasz Ptaszyński, odwołany w kwietniu tego roku były prezes spółki (od 2009 r.).
Po co się robi takie audyty? Żeby znaleźć haka na człowieka. Tak to już w naszym kraju jest, najpierw się kogoś odsuwa od stanowiska, a następnie na siłę trzeba znaleźć przyczynę
Były prezes przedstawia swoją wersję wyjazdu na Euro 2012: - Kupiliśmy siedem biletów na mecz i zaprosiliśmy przedstawicieli sześciu zagranicznych firm, naszych najlepszych partnerów, dzięki którym zarabialiśmy duże pieniądze. To jest normalna rynkowa praktyka. W ostatniej chwili trzy zrezygnowały, więc zabrałem w to miejsce pracowników. Wszystko już było przecież opłacone. I nie siedzieliśmy w loży vipowskiej, ale normalnie na trybunach. Jednak, rzeczywiście, zjedliśmy obiad w Hiltonie, a potem wróciliśmy autokarem do Bydgoszczy. Nie zaprzeczam, to wszystko mogło łącznie kosztować 94 tys. zł. Ale, podkreślam, przygotowaliśmy wyjazd pod dużych, zagranicznych partnerów. Firma miała w tym roku stratę, ale tylko na papierze, bo musieliśmy zrobić korektę za poprzednie lata.
W podobnym tonie Tomasz Ptaszyński wypowiada się m.in. na temat remontu jego gabinetu, który miał kosztować aż 123 tys. zł. - Przyjmowałem w nim ludzi z całego świata, a ponadto nieunikniona była modernizacja starego obiektu. Wszystko się sypało i nie wystarczyło tylko malowanie. Musieliśmy, według nowych przepisów, przebudować np. sieć energetyczną, wodno-kanalizacyjną, przeprowadziliśmy remont laboratorium, dobudowaliśmy część do budynku. Kupiliśmy meble, nie tylko do mojego gabinetu. Wcale nie były z najwyższej półki, ale dobrej jakości, by wytrzymały co najmniej 15 lat. Razem to była bardzo droga inwestycja [5 mln zł - red.].
Na temat kontraktu albańskiego odwołany prezes mówi zaś: - To prawda, mieliśmy z nim problem, ale na 200 różnych zawartych tylko z tym. Dotyczył zakupu w Albanii produktów, które chcieliśmy sprzedawać dalej. Zapłaciliśmy ponad 1 mln dolarów. Nasz partner nie wywiązywał się z umowy i musieliśmy ją zerwać. Jednak w marcu tego roku podpisaliśmy z nim ugodę przedsądową, w której zobowiązał się, że będzie sukcesywnie, w kwotach po 200 tys. dolarów, oddawał pieniądze, począwszy od września tego roku. To była pierwsza ugoda przed sądem, wcześniej walczyliśmy na pisma. Gdy odchodziłem, firma nie przynosiła strat, bo np. 2015 rok zamknęła ponad 4 mln zł zysku netto, podobnie było w 2016 roku. W tym będzie przynajmniej 5 mln zł.
Audyty. Rząd je lubi
Jak zakończy się audyt w Nitro-Chemie? Będziemy o tym informować. Przypomnijmy, że w maju 2016 roku ministrowie PiS przedstawili tzw. audyt rządu PO-PSL. Z trybuny sejmowej padło wiele zarzutów. Jak się okazało, resorty pracy, cyfryzacji i zdrowia oraz kultury nie złożyły do prokuratury żadnego doniesienia. Według „GW”, m.in. ministerstwo edukacji przekazało do CBA jedną sprawę. Jedno doniesienie jest z Ministerstwa Sportu, cztery z resortu sprawiedliwości, trzy z MSZ., dwa z resortu infrastruktury, 10 doniesień poszło z MSWiA, 12 z Ministerstwa Środowiska i aż 450 z resortu rolnictwa. Niektóre już zostały umorzone.