Co robią nasi finaliści kulinarnych show? Otwierają restauracje w Katowicach. Jutro Marcin Czubak
Londyn aż roi się od lokali firmowanych szyldem finalistów popularnych teleturniejów kulinarnych. Serwują od brytyjskich specjałów, przez japońską kuchnię po potrawy typowe dla Kraju Basków. Katowicom do stolicy Albionu jeszcze daleko, ale... też poszerzają swoją ofertę za sprawą kulinarnych celebrytów. W kwietniu minie rok, jak gospodynią kultowej Kryształowej jest Maria Ożga, księgowa z Tarnowskich Gór i finalistka 2. edycji MasterChefa. Własny lokal w Katowicach planuje otworzyć Jolanta Kleser, również amatorka kuchni widowiskowego show TVN-u, a 2 marca na ulicy Staromiejskiej swoją wariację na temat bistro rozkręca Marcin Czubak, 25-letni kucharz, który otarł się o wygraną w programie dla gotujących profesjonalistów. Kucharza odwiedziliśmy w jego lokalu na kilka dni przed otwarciem.
Rewolucja Ożgi w Kryształowej
Jeszcze niedawno śledziliśmy ich w telewizji. Jak przyrządzają lody z palonego masła, hiszpańską paellę czy roladę z suma. Teraz sami możemy skosztować serwowane przez nich frykasy. W Kryształowej na ulicy Warszawskiej w Katowicach na tradycyjny śląski łobiod zaprasza co tydzień Maria Ożga. Po tym, jak zastąpiła w kultowym lokalu Magdę Gessler, znaną restauratorkę i specjalistkę od ratowania podupadających restauracji, zmieniła menu, obniżyła ceny i wprowadziła więcej śląskich specjałów, jak smalczyk na wynos czy konfitury w słoikach.
Teraz na podbój podniebień katowiczan wyrusza też Marcin Czubak, finalista Top Chefa z Katowic. Co poniektórym jego talent znany jest już z Kofeina Bistro, lokalu przy ul. 3-go Maja, w którym był wcześniej szefem kuchni. Teraz jednak postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i karmić nas tylko swoją autorską kuchnią. Na swoje bistro wybrał lokal na parterze przy ulicy Staromiejskiej 13. Ten sam, w którym działała wcześniej Perla Negra, ale ze starego wystroju niewiele tu zostało.
- Chcę, aby to było miejsce dla wszystkich, ale z klasą - oprowadza nas po swoim lokalu kucharz. Odwiedziliśmy go na kilka dni przed otwarciem. Jest tu minimalistycznie z elementami vintage. - Za projekt odpowiada Piotr Paradowski. Chcieliśmy połączyć styl industrialny z latami 60. Odzyskaliśmy oryginalną cegłę przykrytą tynkiem i instalacją kartonowo-gipsową, wprowadziliśmy dużo miedzi i pastelowych kolorów - różowe hokery, niebieskie ściany. A wszystko to zrobiliśmy w zawrotnym tempie, bo na adaptację daliśmy sobie zaledwie dwa miesiące - opowiada Marcin. Szyld też jest prosty - "Staromiejska 13", co nawiązuje do brytyjskiej tradycji nazywania knajp adresem.
Z... Republiki Gabonu do top Chefa
O rozkręceniu własnego lokalu Czubak marzy od czasu, jak zaczął gotować. Ale bynajmniej nie było to dawno. Marcin pierw chciał zostać trenerem piłkarskim. - Zaczęło się w Szkocji. Mój tata tam pracował i pojechaliśmy z mamą i braćmi na wakacje do niego. Mama zdecydowała, że chce zostać, ale dała mi możliwość powrotu i kontynuowania nauki, bo akurat rozpocząłem naukę w technikum na Tysiącleciu. Pomyślałem jednak: czemu nie i zostałem w Szkocji. Poszedłem do szkoły, potem grałem w piłkę. Po roku wyjechałem na wakacje do Polski i trochę za dobrze się tu bawiłem. Wakacje się przeciągnęły i ominął mnie nabór do college'u na kurs trenera piłkarskiego. Gdy wróciłem do Szkocji, zostały tylko dwa wolne miejsca na kurs gotowania. Złożyłem papiery i dostałem się – wspomina. Później już wszystko poszło nad wyraz gładko.
Dwuletni college Marcin skończył w rok. Pracował trochę w restauracjach hotelowych, aż został prywatnym kucharzem... prezydenta Republiki Gabonu i jego rodziny. Reprezentował też Szkocję w zawodach kulinarnych w Londynie organizowanych przez szkołę "Le Cordon Bleu". Polska poznała go dzięki telewizyjnemu show Polsatu "Top Chef", w którym dostał się do ścisłego finału. Tu przegrał niestety też z Marcinem, tyle że Przybyszem.
- Tak naprawdę to najlepszy dla mnie moment na rozpoczęcie własnej działalności. Nie ukrywam, że spora w tym zasługa programu, dzięki któremu jestem bardziej rozpoznawalny. Z drugiej strony ciąży na mnie też większa presja. Ale taka sytuacja na szczęście działa na mnie tylko mobilizująco - podkreśla.
Dobra kuchnia nie musi być droga
W swojej restauracji planuje serwować kuchnię autorską. Bez wiodącego profilu. - Nie chcę zamykać się sztywną formułą. Będę łączył tradycyjną polską kuchnię z azjatycką - zapowiada. Menu będzie zmienne. - Ze stałych punktów w karcie znajdzie się osiem propozycji klasycznych śniadań - jak omlet z serem czy jajecznica z wypiekanym na miejscu chlebem i własnym, ubijanym masłem - tłumaczy. Na obiad cztery przystawki do wyboru, cztery główne dania i desery w dowolnej konfiguracji, z opcją wegetariańską włącznie. Do picia - kawa włoska, a z czasem też napoje alkoholowe - wyszukane wina, coraz bardziej popularne niszowe piwa i klasyczne drinki, jak mohito, negroni czy old fashioned. W kuchni - Marcin i kilku kolegów po fachu. Otwarcie dla klientów odbędzie się w poniedziałek, 2 marca. Imprezę zamkniętą dla znajomych finalista Top Chefa zaplanował na sobotę.
- Chcę, aby Staromiejska 13 była lokalem na każdą kieszeń, gdzie za trzydaniowy obiad zapłacimy 50 złotych. Coś jak bistro w restauracyjnej otoczce. Miejsc, w których zjemy dobrze i w dobrej cenie, ciągle jest za mało w Katowicach - żałuje kucharz. A marzy mu się, by w przyszłości Staromiejska była dla miłośników kuchni tym, czym teraz jest Mariacka dla amatorów pijalni piwa i wódki.
Swoje marzenie o własnym lokalu zamierza spełnić też kulinarna blogerka, Jolanta Kleser. Od kilku lat razem z mężem i trójką dzieci mieszka w Mysłowicach, ale gotować chce głównie dla katowiczan. Dla telewizyjnego programu MasterChef rzuciła pracę w korporacji farmaceutycznej. I choć programu nie wygrała, swojego wyboru nigdy nie żałowała. Teraz prowadzi własną firmę cateringową, a wkrótce też zamierza otworzyć swoją restaurację. Kiedy i gdzie dokładnie, na razie nie zdradza. - Mogę powiedzieć jedynie, że mam już podpisaną umowę najmu na lokal w Katowicach - nie zdradza na razie szczegółów.