Co nam głosi trąba. Powietrzna
W tygodniu, w którym Opolanie – jedni z lękiem, a inni z ulgą – przypominali sobie powódź tysiąclecia, trąba powietrzna zerwała dachy w blisko stu budynkach w regionie, w tym w ponad czterdziestu mieszkalnych. Refleksji na tym tle rodzi się kilka.
Nowa klęska żywiołowa siłą faktu staje się przypomnieniem, że nie wszystkie wały odnowiono i nie wszędzie w regionie jest bezpiecznie, choć ogólny poziom przeciwpowodziowych zabezpieczeń jest o wiele wyższy niż dwie dekady temu.
Wspomnienia katastrofy 1997 roku – także obecne na łamach nto – uświadamiają, że pamięć ludzka nie jest podręcznikiem. Nie tworzymy sobie w głowach syntezy powodzi. Raczej został nam w pamięci konkretny strażak, który pomógł, pielęgniarka, uśmiechnięty ratownik, kierowca, sąsiad życzliwy, przyjaciel domu. Darowana latarka, bochenek chleba, gorąca zupa.
Ta zindywidualizowana pamięć powinna być przestrogą, by tegorocznej trąby powietrznej nie lekceważyć, choć zniszczyła dziesiątki, a nie tysiące domów, a straty liczymy w milionach złotych, a nie w miliardach dolarów. Statystycznie to wszystko prawda. Która jednak nie może nam przesłonić prawdy o tym, że pomocy potrzebują konkretni ludzie. I to oni martwią się o przyszłość i cieszą, gdy wiedzą, że się o nich troszczymy. Na szczęście zdają się to czuć władze rządowe i samorządowe, Kościół i sąsiedzi zwyczajnie niosący pomoc. Nie zmieniliśmy się przez te 20 lat na gorsze. Bogu dzięki!