Co miał w sobie Witkacy, że kobiety za nim szalały
Jako artysta zdumiewał, szokował, zachwycał. Jako mężczyzna był uwodzicielem doskonałym. Rozmowa z Małgorzatą Czyńską, autorką książki „Kobiety Witkacego. Harem metafizyczny”.
Witkacy był wielkim kobieciarzem?
Z tego słynął. To wiemy z jego obrazów, twórczości literackiej, prywatnej korespondencji, wspomnień bliskich. Kobiety są wszechobecne w jego sztuce i życiu.
Ile miał kobiet?
Nie liczyłam. Kobiety Witkacego to nie tylko żona i kochanki. Miał wiele fascynacji i przyjaźni, które nie wchodziły w sferę erotyki, ale były dla niego ważne. Nina Witkiewiczowa, wspominając męża napisała, że „był erotomanem i więcej niż erotomanem”. Cały czas otaczał się, jak sam mówił, metafizycznym haremem. Mówiąc o jego kobietach, nie ograniczam się bynajmniej do romansów. Ważne są również matka i inne krewne, osoby z bliskiego otoczenia.
Potrzebował nowych porywów serca, romansów, by tworzyć?
Emocje na pewno stanowiły ważny impuls. Jak się w kimś kochał, to portretował, malował, umieszczał w literaturze. Był znakomitym obserwatorem, psychologiem. Niektóre jego modelki miały po sto i więcej portretów. Jeśli chodzi o żonę, to do naszych czasów zachował się tylko jeden jej portret, „wylizany”, wykonany pieczołowicie, z dbałością o szczegóły. Reszta zaginęła podczas II wojny, nie wiadomo, ile ich było. Witkacy mówił, że z niektórymi ludźmi poczyna sobie artystycznie, a do tych, na których mu zależy, podchodzi ostrożnie.
Zależało mu na żonie?
Bardzo. Ich małżeństwo nie należało do tych standardowych. Można je nazwać korespondencyjnym. Dwa lata mieszkali razem w Zakopanem. Potem Nina Witkiewiczowa przeprowadziła się do Warszawy. Miała żal o jego romanse, źle się czuła pod jednym dachem z teściową. Z Witkacym widywali się kilka tygodni w roku. Za to niemal codziennie pisał do niej listy.
Witkacy miał specyficzne podejście do wierności.
Tak. Latami urabiał żonę na model małżeństwa koleżeńskiego i to mu się ostatecznie udało. Byli parą przyjaciół, cenili się i wspierali. Nawet w okresie separacji Nina załatwiała sprawy Witkacego, przepisywała jego rękopisy na maszynie, zanosiła je do redakcji, ściągała należności. On spełniał obowiązki męża, starał się łożyć na jej utrzymanie. A kwestia wierności? Nie chciał być brany na łańcuch. Powtarzał, że w klatce zdechnie marnie.
A ona przyznała, że była oziębła.
We wspomnieniach napisała, że rozmijali się w kwestiach erotyki. Wiadomo, że zdradził ją już trzy miesiące po ślubie. Ich związek był oparty na kompromisie, który Ninie nie do końca pasował. Stąd okresy separacji, próby zerwania z mężem. Ale w końcu doszli do tego, że są sobie pod pewnymi względami niezbędni. Nigdy nie zdecydowali się na definitywne rozstanie. A przecież rozwód nie był czymś aż tak dziwnym w tamtych czasach. To też świadczy o sile ich małżeństwa.
Żona była dla niego najważniejsza?
Nina stanowi oś i pion jego życia. Ciągle do niej wraca. Czuje konieczność codziennego bycia z nią. Stąd setki listów. Można się litować nad Niną, że taka męczennica, a on niewierny mąż. Ale to nie jest istota tego związku. Witkacy bardzo cierpiał, gdy Nina do niego nie pisała, zrywała stosunki. Przez całe małżeństwo zapewniał, że bardzo ją kocha, że inne baby się nie liczą. Jednocześnie zwierzał się ze swoich problemów z kobietami. Mieli bardzo nowoczesny związek.
Jaka była Nina Witkiewiczowa?
Nina była arystokratką, bez majątku, ale Witkacy nie przywiązywał wagi do tego, że kobieta, z którą postanowił się ożenić, nie ma posagu. Trzymała fason. Nie dawała po sobie poznać, co sądzi o wybrykach męża. To nie była kobieta, która robi publiczne awantury. A myślę, że nie robiła ich też prywatnie. Anna Iwaszkiewiczowa daje charakterystykę Niny w swoim dzienniku - pisze o jej pięknych, złotawych oczach i rudych włosach. I dodaje, że szpecą ją tylko murzyńskie usta. Nina miała bardzo wydatne wargi, które dziś stanowiłyby o jej urodzie, a wtedy nie mieściły się w kanonie. Wysoka, szczupła, bardzo rasowa. Teraz uchodziłaby za piękność.
Jeśli chodzi o typ fizyczny, to wolał kobiety jasnowłose i rudowłose. W jego typie nie były brunetki. Dziewczyna była brunetką. Lubił kobiety demoniczne, interesujące, perwersyjne. Nienudne, niegłupie, z charakterem.
W jakich kobietach gustował Witkacy?
Jeśli chodzi o typ fizyczny, to wolał kobiety jasnowłose i rudowłose. W jego typie nie były brunetki. Z Heleną Czerwijowską łączył go dziwny przyjacielsko-miłosny, trochę psychicznie sadystyczny związek. Dziewczyna była brunetką. Lubił kobiety demoniczne, interesujące, perwersyjne. Jak Irena Solska. Nienudne, niegłupie, z charakterem.
Pierwsza miłość Witkacego?
Pierwsza młodzieńcza miłość, o której wiemy, to hrabianka Ewa Tyszkiewiczówna. Rodzina panny nie dopuściła jednak do mezaliansu. Inna wielka miłość Witkiewicza to Jadwiga Janczewska, dziewczyna z Kresów, z dobrej rodziny. Przyjechała do Zakopanego leczyć gruźlicę. Mieszkała w pensjonacie prowadzonym przez matkę Witkacego. Dziewczyna najpewniej była w ciąży z Witkacym, który tego dziecka nie chciał. Zresztą, po latach, żonę też nakłonił do aborcji. Bał się brania na siebie odpowiedzialności. Jadwiga popełniła samobójstwo. Badacze dywagują od lat, jaka w tym wina Witkacego, jaki wpływ na tragedię miał jego demonizm, maniakalno-depresyjna natura.
Kolejną wielką fascynacją Witkacego była „dama z asymetryczną twarzą”.
Eugenia Wyszomirska, żona jubilera z Częstochowy, była podobna do Jadwigi Janczewskiej. To podobieństwo zelektryzowało Witkacego. Sportretował ją setki razy, przez kilka lat była jego modelką, muzą. Dla niej spotkanie z Witkacym też było ważne. Ostatecznie porzuciła męża i syna, zamieszkała w Zakopanem. Wyszła za mąż za górala, ratownika górskiego. Wciągnął ją świat Witkacego.
Żona przeżywała romanse. A jak się na to zapatrywały jego kochanki?
Wielka miłość Witkacego, Czesława Korzeniowska-Oknińska, z którą popełnił samobójstwo, była bardzo zazdrosna. Nie miała w sobie spokoju wewnętrznego i klasy, jaką miała Nina Witkiewiczowa. W ich związku więcej było awantur i zerwań niż harmonijnego pożycia. Nie tolerowała pijaństwa, zdrad, tego, że nie rozstał się z żoną. Była urzędniczką w PKO, dużo od niego młodszą. Pisał o niej, że jest więcej niż kochanką, trochę dzieckiem. Ale to był związek mocno erotyczny. Współcześni mówią, że nie była piękną kobietą. Mało efektowna blondynka, dość nijaka. Ponoć miała tragiczny wyraz twarzy i olśniewający uśmiech.
Jedną z ostatnich miłości Witkacego była manikiurzystka.
Marysia Zarotyńska, prosta dziewczyna, niegłupia i śliczna. Poznali się w zakładzie fryzjerskim. Witkacy chciał jej pomóc znaleźć ambitniejszą pracę, wkręcić ją do filmu. Przyjechała do Warszawy, uczyła się stenotypii. Ćwiczyła na maszynie do pisania pożyczonej od Niny Witkiewiczowej. Gdy się poznali, miała 17 lat. W jednym z listów Witkacy pisał do niej: „twoje życie się zaczyna, moje zmierza ku końcowi”. Fascynowała go swoją młodością.
I tu pojawia się wątek zazdrosnego fryzjera.
Witkacowski teatr życia. Lubił inscenizować sytuacje. Fryzjer Adolf Pino dowiaduje się, że jakiś artysta smali cholewki do jego narzeczonej. Jest wściekły, chce się mścić. A Witkacy z perwersyjną przyjemnością chodzi do niego codziennie się golić i podstawia mu szyję pod brzytwę. Taka potrzeba, żeby życiu dodać jeszcze pikanterii...
Co miał w sobie, że tyle kobiet mu ulegało?
Był bardzo przystojny. Podobał się kobietom, ciągle z którąś się zaręczał. Miał związki i życia równoległe. Był demoniczny, miał zmienne nastroje, ale w tym był jego pociągający urok. Potrafił być uroczy, ale też okropnie drażliwy, łatwo się obrażał. Był nietuzinkowym, fascynującym mężczyzną. Człowiekiem, który wymyka się standardom. Ja się na niego absolutnie nie oburzam, nie chcę moralizować. Wchodząc w tak intymną sferę jak związek dwojga ludzi, czy jak tutaj trojga, a nawet czworga, trzeba być ostrożnym. Wiele kobiet istnieje w naszej świadomości tylko dlatego, że były w związku z Witkacym.