Co drugi kierowca opolskiego TIR-a to Ukrainiec
Opolscy przedsiębiorcy w pół roku ściągnęli 19 tys. pracowników ze Wschodu. Obcokrajowców najbardziej potrzebują firmy z Opola, Namysłowa i Kędzierzyna-Koźla.
Firmy z Opolszczyzny gwałtownie ściągają pracowników z zagranicy, głównie z Ukrainy. W pierwszym półroczu urzędy pracy wydały 18,5 tysiąca zaświadczeń dla firm, że na rynku brakuje lokalnych specjalistów. W całym roku 2016 takich zaświadczeń w celu legalizacji pracy cudzoziemca wydano niecałe 24 tysiące.
Jednym z najbardziej poszukiwanych zawodów są kierowcy. W tej branży stawki wynagrodzeń wzrosły w ciągu roku o 30 procent, ale naszych kierowców i tak brakuje. Tylko w ciągu pierwszego półrocza firmy transportowe z Opolszczyzny wystąpiły o zgody na zatrudnienie 718 kierowców - cudzoziemców.
- Szacuję, że w naszym województwie połową taboru jeżdżą Ukraińcy - komentuje Artur Kamiński, przedsiębiorca transportowy spod Nysy, który sam jeszcze nie zdecydował się zatrudnić cudzoziemców. - W Polsce brakuje obecnie ok. 100 tysięcy kierowców. Część naszych wyjechała pracować za granicą. Przez lata zaniedbaliśmy szkolnictwo zawodowe, które pomogło by zasypać tę dziurę na rynku pracy. Trudno się dziwić, że wielu przedsiębiorców zatrudnia tańszych kierowców z Ukrainy.
Piotr Litwiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Przedsiębiorców Transportu Drogowego szacuje, że w całym kraju za kierownicą samochodów ciężarowych pracuje ok. 36 tysięcy cudzoziemców. W czasie posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury na temat bezpieczeństwa na drogach Litwiński zwrócił uwagę, że część tych ludzi nie ma wystarczających kwalifikacji, żeby kierować ciężarówkami. Opowiadał, że sam był świadkiem, jak Ukrainiec nie potrafił kierować 40-tonowym TIR-em, którym za chwilę miał pojechać do Włoch. Pytany jak zdał prawo jazdy przyznał szczerze: Nie zdałem. Kupiłem. U nas się kupuje na bazarze.
Ukrainiec pytany, jak zdał prawo jazdy przyznał szczerze: Nie zdałem. Kupiłem. U nas się kupuje na bazarze
- Nie wierzę, że mogą być zagrożeniem na drodze - komentuje Artur Kamiński. - Wielu z nich pracowało w zawodzie w swoim kraju. Znają fach, szukają lepszej pracy. Nie słyszałem, żeby ktoś z nich coś narozrabiał.
Żeby usiąść za kierownicą polskiej ciężarówki obcokrajowiec poza prawem jazdy odpowiedniej kategorii (może być wydane w swoim kraju), musi posiadać polskie badania zdrowia oraz przejść polski kurs przewozu rzeczy, poświadczony świadectwem.
- W czasie kontroli spotykamy się z sytuacjami, że kierują obcokrajowcy i nie posiadają przy sobie takich dokumentów, choć trudno mi powiedzieć, ile takich przypadków było - mówi Krzysztof Chmiel Opolski Wojewódzki Inspektor Transportu Drogowego. - Taki kierowca jest karany mandatem. Nie dopuszczamy też do dalszej jazdy transportu, aż przyjedzie w zastępstwie inny kierowca z wszystkimi wymaganymi dokumentami. Problemów z porozumiewaniem się nie mamy, bo dysponujemy dokumentami przygotowanymi wcześniej w kilku językach.
Artur Kamiński, przedsiębiorca transportowy spod Nysy przyznaje, że formalności związane z zatrudnieniem obcokrajowca są na tyle skomplikowane, że jego samego zniechęciły.
- Testowałem jednego, ale kiedy zobaczyłem, ile trzeba dokumentów, jak długo trzeba by go szkolić, to zrezygnowałem - opowiada. - Nie wykluczam jednak, że wrócę do tego pomysłu. Ich wydajność pracy jest dobra, wielu decyduje się na pracę w systemie 3 plus 1. Trzy tygodnie pracują, na tydzień wolnego wracają do domu.
Według statystyk Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Opolu najwięcej obcokrajowców zatrudniamy jednak w działalności wspomagającej. Tylko w tym roku to ponad 7 tysięcy ludzi. W budownictwie przyjęto 4,3 tysiąca, 1,1 tys. w rolnictwie i leśnictwie, ponad 400 cudzoziemców trafiło do handlu, a 230 do gastronomii na Opolszczyźnie. 90 procent z tej rzeszy stanowią obywatele Ukrainy. Poza tym przyjechało na Opolszczyznę ok. 400 Białorusinów, 250 Mołdawian, 50 Ormian, 40 Gruzinów i kilkudziesięciu Rosjan.
Największe zapotrzebowanie na zagranicznych pracowników zgłaszają firmy z Opola (11,3 tys. w tym roku). Rąk do pracy potrzeba też w Kędzierzynie Koźlu (2,7 tys. zapotrzebowań w tym roku), Namysłowie (2,5 tys.). Najmniej w Głubczycach (75 osób).
- W ubiegłym roku wydaliśmy może ze 20 takich zaświadczeń, a do końca lipca tego roku - 254. To lawinowo rośnie - przyznaje Grażyna Klimko, dyrektor urzędu pracy w Prudniku. - Najwięcej dla kierowców.