O nacjonalizmie - kiedyś i dziś - rozmawiamy z prof. Mariuszem Wołosem, historykiem, prorektorem Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.
Wyobraźmy sobie, że Roman Dmowski wstaje z grobu. Czy podoba mu się współczesna Polska? Czy chce zapisać się do jakiejś partii politycznej?
Henryk Wereszycki, wybitny znawca dziejów Polski porozbiorowej, mówił, że historyk ma wystarczająco dużo problemów z interpretacją faktów, żeby jeszcze zajmować się gdybaniem.
Ale to jest najciekawsze.
Myślę, że gdyby Roman Dmowski jakimś cudem wstał z martwych z cmentarza Bródnowskiego na warszawskiej Pradze, gdzie spoczywa, byłby i zdziwiony, i zadowolony, i niezadowolony.
Czym zdziwiony?
Kształtem granic obecnej Rzeczypospolitej, które od jego śmierci w styczniu 1939 uległy znacznej zmianie. Zadowolony mógłby być z tego, że Polska jest państwem - tak się jakoś w naszej historii przewrotnie zdarzyło - w zasadzie mononarodowym. Niewiele mamy w nim mniejszości narodowych, które Dmowski niespecjalnie cenił. A jeśli mamy, to są to bardzo lojalni obywatele Rzeczypospolitej, którzy, owszem, kultywują swoje odrębności, ale nie w zakresie spraw politycznych, nie mówiąc już o irredencie, a kultury czy języka. Myślę tu przede wszystkim o najliczniejszej mniejszości, czyli ukraińskiej. Pewnie Dmowskiego zdziwiliby nieco Ślązacy, którzy uważają się za odrębny naród. On by się jednak chyba w dzisiejszych czasach nie odnalazł. Do żadnej partii by się nie zapisał.
Dlaczego?
To był człowiek, który ukształtował się w zupełnie innej rzeczywistości, od jego urodzenia minęło ponad 150 lat. Roman Dmowski jednak był intelektualistą wielkiej klasy, pisarzem politycznym, publicystą. I, w pewnych okresach swojego życia, sprawnym politykiem reprezentującym polską rację stanu, mającym to, co dzisiaj jest nie tyle rzadkie, co prawie niewystępujące (i proszę nie ciągnąć mnie tu za język) - tę umiejętność męża stanu, który potrafi wznieść się ponad walki frakcyjne, partyjne, kiedy dobro Polski tego wymagało. To jest Roman Dmowski, który nie pasuje do naszych czasów. Poza tym, proszę wziąć pod uwagę zmiany oczywiste: cywilizacyjne, w technotronice i ten hałas, ten szum, tę olbrzymią ilość informacji, której człowiek z przełomu wieku XIX i XX - nawet wykształcony, oczytany, znający świat i języki - nie miał szansy otrzymać.
Czytaj więcej:
- Co by Dmowski powiedział na to, że jest idolem rosnącego w siłę ruchu współczesnych nacjonalistów?
- Ruchy narodowościowe istnieją i mają się dobrze. Jak to możliwe, że hasło „Bóg, honor, ojczyzna” jest wciąż żywe w dzisiejszej Polsce?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień