Cmentarz w Palikówce jest potrzebny. Byle nie obok mojej działki
Jest kościół, jest parafia, nie ma cmentarza. W Palikówce pod Rzeszowem cmentarza chcą raczej wszyscy. Ale na tym zgoda się kończy. Największy spór idzie o to, w którym miejscu powinien powstać.
Temat niespodziewanie powrócił podczas wiejskiego spotkania. Miano omawiać plany zagospodarowania przestrzennego, ale w punkcie obrad „sprawy różne” ktoś na sali napomknął o cmentarzu. Atmosfera zgęstniała, bo w Palikówce wciąż jeszcze pamiętają ten bunt z 2012 roku.
Punkty sporne
Wtedy we wsi prowadzono akcję scalania gruntów. I oczom zgromadzonych podczas spotkania konsultacyjnego ukazała się mapa proponowanych scaleń, a na mapie cmentarz. Na działkach prywatnych. Część właścicieli tych działek nie miała pojęcia, że ktoś im na ojcowiźnie ma zamiar zainstalować nekropolię, inni zauważyli, że zaznaczona na mapie droga do przyszłego cmentarza biegnie przez ich prywatne tereny. Na co się wcześniej nie zgodzili, bo o takich planach nie mieli pojęcia. Zaprotestowali i ci, których grunty znalazły się w strefie ochronnej wokół cmentarza, bo na takiej ziemi ani siać, ani orać, ani na niej budować nie wolno.
Między zgromadzonymi na sali w urzędzie gminy rozgorzał spór. Po jednej stronie ci, którzy chcieli, żeby zmarli „u siebie”, w Palikówce, mogli spocząć, a nie na „obczyźnie”, w Strażowie albo Łące. Po drugiej stronie opowiedzieli się ci, którzy bronili żywych przed zmarłymi. Bo jakże to zabierać żywym bez ich zgody teren dla zmarłych? A poza tym lokalizację cmentarza zaplanowano na mokrym terenie, więc padło hasło: „Nieboszczyki tutaj będą pływać”. Trzeba by kopać groby na 2,5 metra, bo inaczej wody podskórne wyniosą trumnę na powierzchnię.
Jednak najbardziej bolało, że nikt właścicieli gruntów o zdanie nie pytał, a na mapy cmentarz wprowadził. Kto? Architekt, który sporządzał mapy scalenia gruntów. Z czyjego polecenia, albo przynajmniej sugestii?
Ówczesny wójt Alfred Materia zapewniał publicznie, że to nie jego inicjatywa, protestujący doszli do wniosku, że tropy prowadzą na plebanię, ale nikt nigdy tego nie potwierdził i do dziś nie wiadomo, z czyjej inicjatywy w Palikówce cmentarz miał powstać. Nie wiadomo też, czy miał być komunalny, czy parafialny, bo z map znikł w równie tajemniczych okolicznościach, jak się pojawił. Pewnie przyczyniły się do tego grupy protestujących z banerami i listami protestacyjnymi, które pojawiły się przed Urzędem Gminy w Krasnem.
„Protestujemy, pływać nie chcemy”, „Radnych zdrada wyjaśnień wymaga” - dostało się i władzy gminnej, „Złodzieje okradający osoby prywatne kończą w kajdanach” - brzmiało groźnie. Społeczność Palikówki pękła na pół, na zwolenników i przeciwników lokalizacji cmentarza, atmosfera była taka, że nawet akcji scalenia gruntów nie dało się przeprowadzić do końca, bo zgody w narodzie nie było.
- Zwolennicy księdza wytykają nas na ulicy i mówią, że nie mamy prawa chodzić do kościoła, a przecież wszyscy mamy udział w budowie świątyni
- skarżył się wtedy jeden z protestujących, któremu plan cmentarza urywał kawał gruntu.
Nie pierwszy raz w Palikówce zawrzało. Podobna „wojna domowa” w sołectwie wybuchła, kiedy budowano kościół, bo i wtedy lokalizacja nie wszystkim się podobała, jak i zmiany w systemie dróg dojazdowych. Pan Wiesław przypomniał, że pod budowę świątyni bezprawnie zagarnięto drogę publiczną, „odcinając jego dom i rodzinę od świata” - jak to określił. Protestował, ale nikt nie chciał rozmawiać. A potem dowiedział się, że na jego prywatnych działkach ma powstać teren zielony, który ma „wyeksponować bryłę kościoła”. I nie wolno mu niczego tu budować.
Dlatego podczas kwietniowego zebrania wiejskiego, kiedy padło słowo „cmentarz”, atmosfera na sali zgęstniała. Tu wciąż żywe są emocje sprzed pięciu lat i tamte podziały. I nieco przewrażliwieni tamtymi wydarzeniami uznali, że ktoś być może znowu będzie chciał „po cichu” zainstalować im nekropolię. Albo na ich prywatnym terenie, albo w bezpośrednim sąsiedztwie, przez co wartość ich nieruchomości poleci w dół.
- Wprawdzie wójt zaproponował, że cmentarz można urządzić na terenie gminny, właściwie sołeckim, przy autostradzie, dokąd zaplanowano już budowę drogi dojazdowej, ale jedna z obecnych na sali osób zaprotestowała, że na pewno nie tam - opowiada pan Krzysztof. - A jak nie tam, to gdzie?
„Jakiś pan” chce sprzedać?
Pan Krzysztof przyznaje, że Palikówka się rozrasta, cmentarz jest potrzebny, tylko lokalizacja budzi kontrowersje. A obawy uzasadnione, bo takie sąsiedztwo może i spokojne, ale nie każdemu pasuje. A każdemu obniży wartość nieruchomości.
Violetta Błotko, zastępca wójta Krasnego, przypomina sobie, że na planach sprzed kilku lat cmentarz w Palikówce rzeczywiście istniał, ale na pewno nie ma go na mapach sołectwa, które będą podstawą do opracowania planu zagospodarowania przestrzennego sołectwa. Części sołectwa, bo druga część planem jeszcze nie jest objęta.
- Być może będzie przewidywany w drugim etapie uchwalania planów - zastrzega.
Przyznaje, że w Palikówce dyskusja o cmentarzu trwa od lat i nie ma zgody co do lokalizacji. Poza tym wskazany teren nie otrzymał zgody ministra rolnictwa na odrolnienie gruntów, co było niezbędne, by teren przeznaczyć na inną niż rolnicza działalność. I wtedy temat upadł, a teraz?
- Ostatnio nikt nie zwracał się do urzędu gminy z oficjalną prośbą o lokalizację cmentarza na mapach planu zagospodarowania - zapewnia pani wójt - chociaż…
- Padają różne lokalizacje, nigdy nie było mowy o cmentarzu komunalnym, wciąż podtrzymywana jest koncepcja parafialnego, więc to parafia musi wyjść z inicjatywą - podpowiada pani wójt.
- Niedawno była u mnie pani z rady parafialnej, wspominała, że jakiś pan chce sprzedać parafii ziemię pod cmentarz, ale to sprawa między sprzedającym a kupującym. Może chciała zwyczajowo zasięgnąć opinii urzędu, może uznała, że gmina powinna jakoś w tym przedsięwzięciu uczestniczyć, ale przecież to nie jest nasze zadanie.
Owszem - przypomina - urząd gminy podtrzymuje propozycję przekazania około 10 hektarów swojego mienia przy autostradzie, z parkingiem i drogą dojazdową, ale „parafialni” zwolennicy cmentarza taką lokalizację odrzucają.
- Nawet ponowiłam propozycję w rozmowie z tą panią, ale uznała, że ludzie się nie zgodzą, bo za daleko - mówi pani wójt.
Niemal pewne, że zabiegi rady parafialnej wokół kupna ziemi pod cmentarz od „jakiegoś pana” będą wzbudzać niepokój przynajmniej najbliższych sąsiadów inwestycji.
- Z radą parafialną tak ustaliliśmy, że jak się pojawią konkretne propozycje pod cmentarz, to przedstawimy je na zebraniu wiejskim - zapowiada Małgorzata Lorenc-Szpila, radna gminy z Palikówki. - Rada ma się rozeznać, czy ktoś z mieszkańców chciałby swój teren sprzedać, czy przekazać w formie darowizny, na razie konkretów nie ma.
Sprawy przekazania parafii działki przez „jakiegoś pana” nie traktuje jako konkretu, bo najpierw muszą być badania geologiczne, trzeba uzyskać pozwolenia budowlane, a nade wszystko zgodę mieszkańców. Do tego droga daleka.
- Ta lokalizacja nie spełnia wymogów formalnych - ucina spekulacje dotyczące kupna działki od „jakiegoś pana” Roman Golonka, członek rady parafialnej.
- Położona jest zbyt blisko budynków. Poza tym rozmawialiśmy z sąsiadami, nie było akceptacji, więc temat upadł. Nic na siłę, to mieszkańcy muszą chcieć. A o propozycji lokalizacji wskazanej przez gminę zebranie sołeckie nie zdecydowało.
Jeśli w Palikówce cmentarz chcą mieć, to muszą się pospieszyć. Bo kiedy plan zagospodarowania terenu stanie się faktem, trudno będzie „wcisnąć” nekropolię. I bliskich trzeba będzie grzebać na „obczyźnie”.