Przejęto ponad 600 nielegalnych automatów, wartych w sumie niemal 7,5 miliona złotych! Najpoważniej sytuacja wygląda w Gdyni. Tam służby zajęły aż 72 automaty.
Mimo że za organizowanie gier hazardowych na automatach grożą horrendalnie wysokie kary, na Pomorzu wciąż kwitnie „automatowy biznes”, a kolejne podobne punkty wyrastają w Trójmieście jak grzyby po deszczu. Tylko od kwietnia tego roku do ostatniego czwartku służby przejęły ponad 600 nielegalnych automatów, wartych w sumie niemal 7,5 miliona złotych!
Najpoważniej sytuacja wygląda w Gdyni - co wynika ze statystyk skarbówki, ale też i relacji samych gdynian.
- W mieście co rusz widzę to raz pojawiające się, to znowu znikające punkty z charakterystyczną nazwą i przyciemnionymi światłami, w których zza uchylonych drzwi widać automaty - mówi Krzysztof z Gdyni. - Najwyraźniej komuś się opłaca ten biznes, skoro to ciągle wraca - dodaje.
Powód popularności „salonów” z automatami może także leżeć w tym, że na podstawie obowiązujących od 1 kwietnia br. znowelizowanych przepisów ustawy o grach hazardowych nie zapadł jeszcze żaden prawomocny wyrok w podobnych sprawach.
Wśród służb mówi się, że w związku z tym nieuczciwi przedsiębiorcy „aż tak bardzo się nie boją”. To jednak się może zmienić, bowiem fiskus masowo przejmuje nielegalny sprzęt.
Ze statystyk, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że od początku kwietnia do 29 czerwca tego roku funkcjonariusze Pomorskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Gdyni zatrzymali na Pomorzu aż 624 automaty, na których urządzane były nielegalne gry hazardowe. Ich wartość szacowana była na niemal 7,5 miliona złotych!
Przy czym sam Trzeci Dział Kontroli Celno-Skarbowej Rynku w Gdyni, działający na terenie właściwych sobie miejscowości, zajął z wyżej wskazanej puli aż 188 takich urządzeń o łącznej wartości - bagatela - ponad 2,2 mln zł.
- Najwięcej automatów zajęto w Gdyni, bo 72 sztuki - mówi Barbara Szalińska z Izby Administracji Skarbowej w Gdańsku.
Co ciekawe, jak słyszymy od urzędników, jeśli w kontrolowanym lokalu znajdował się sprzęt o nielegalnym przeznaczeniu, to najczęściej miejsce to nosiło nazwę nawiązującą do znanej z działalności hazardowej miejscowości w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Jak wygląda kontrola podejrzanych punktów? Funkcjonariusze, w oparciu o nadane im na mocy ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej uprawnienia, wchodzą do lokalu, w którym mogą być urządzane nielegalne gry. Następnie... przeprowadzają eksperyment na automatach.
- Polega on po prostu na odtworzeniu gry na urządzeniu. W ten sposób ustala się, czy gra jest prowadzona w celach komercyjnych i ma charakter losowy bądź prowadzona jest o wygrane pieniężne - mówi Barbara Szalińska. - Po ustaleniu tych faktów automaty są zatrzymywane do sprawy karnej skarbowej - dodaje.
Niestety, mimo że służby dwoją się i troją, by namierzać i zamykać nielegalne punkty, problem z „jednorękimi bandytami” wciąż pozostaje nierozwiązany. Przed łamaniem prawa nie odstraszają przedsiębiorców horrendalne kary finansowe. Biznes kwitnie w najlepsze, mimo że osoba urządzająca nielegalnie gry hazardowe powinna liczyć się z karą w wysokości do 500 tysięcy złotych.
- A od każdego niezarejestrowanego automatu do gry właściciel lub najemca lokalu, w którym prowadzona jest działalność gastronomiczna, handlowa lub usługowa, musi liczyć się z karą w wysokości 100 tysięcy złotych - dopowiada Barbara Szalińska.
I podsumowuje: - Walka funkcjonariuszy Pomorskiego Urzędu Skarbowo-Celnego w Gdyni z organizatorami gier hazardowych nieustannie trwa.
szymon.zieba@polskapress.pl