Ciało leżało w wersalce... Co robiła policja?
Dopiero po interwencji dziennikarki Polsatu znaleziono w Łodzi ciało zaginionej 20-latki ze Zduńskiej Woli. Czy polecą głowy policjantów?
Tragiczny finał poszukiwań 20-letniej Kai W. ze Zduńskiej Woli, która 15 sierpnia wybrała się do swojego chłopaka do Łodzi. To właśnie w jego mieszkaniu przy ul. Rojnej, odnaleziono w sobotę jej ciało ukryte w wersalce. Według wstępnych ustaleń, dziewczyna została uduszona.
Rodzi się wiele pytań o postępowanie policjantów w tej sprawie. Zdaniem dziennikarki Polsat News Ewy Żarskiej, zrobili niewiele i dopiero po jej interwencji weszli do mieszkania i znaleźli ciało młodej kobiety. Wcześniej rzeczniczka policji informowała, że mieszkanie zostało przeszukane i nikogo w nim nie znaleziono.
Po odnalezieniu ciała i wyjściu na jaw rozbieżności w wersjach policjantów i dziennikarki, komendant miejski policji w Łodzi polecił wszcząć postępowania dyscyplinarne wobec czterech funkcjonariuszy z łódzkiej komendy, którzy weryfikowali informacje dotyczące mieszkania na ul. Rojnej, gdzie znaleziono ciało dziewczyny.
W związku z morderstwem dziewczyny, prokuratura wystawiła list gończy za Arturem Walasem Kleiborem z Łodzi, jej chłopakiem, a sąd wydał nakaz jego aresztowania. Jednocześnie prokuratura sprawdza, czy w 2009 roku został on oskarżony o gwałt w Wielkiej Brytanii.
Policja podejrzewa, że dziewczyna mogła zostać zamordowana już 15 albo 16 sierpnia.
Dziewięć dni po zgłoszeniu zaginięcia 20-letniej Kai W. ze Zduńskiej Woli zostało odnalezione jej ciało. Było ukryte w wersalce w mieszkaniu przy ul. Rojnej w Łodzi, w którym mieszkał jej chłopak Artur Walas Kleibor. Zwłoki odkryto dopiero po interwencji Ewy Żarskiej, dziennikarki Polsat News, która w ostatnią sobotę wybrała się do tego mieszkania, wyczuła nieprzyjemny zapach i zaalarmowała policję. Dopiero wówczas policjanci dokładnie sprawdzili mieszkanie i znaleźli ciało. Wcześniej policja twierdziła, że sprawdzała mieszkanie, co nie było prawdą. Teraz w stosunku do czterech policjantów toczy się postępowanie dyscyplinarne, a to, co Polsat News nazywa zaniedbaniem, przedstawiciele łódzkiej policji określają mianem „błędu”.
Znaków zapytania w tej sprawie jest ciągle bardzo dużo. Wiadomo, że 15 sierpnia we wtorek 20-latka ze swoim synem przyjechała do Łodzi. Do Zduńskiej Woli wróciło tylko dziecko, które odwiózł chłopak dziewczyny. Miał powiedzieć rodzinie Kai, że dziewczyna została w Łodzi, gdyż źle się poczuła.
Od tego czasu rodzina nie miała kontaktu z młodą kobietą i 17 sierpnia oficjalnie zgłosiła jej zaginięcie. Dalej wersje policji, Polsatu News oraz rodziny się różnią. Z relacji rodziny dla Polsat News wynika bowiem, że po kilku godzinach od zgłoszenia otrzymała informację, że mieszkanie w Łodzi zostało przeszukane i nie znaleziono w nim nic niepokojącego. Gdy bliscy dziewczyny przyjechali do Łodzi i wyczuli nieprzyjemny zapach, do mieszkania wszedł strażak, który stwierdził, że nikogo tam nie ma.
W ostatnią sobotę na ul. Rojną wybrała się Ewa Żarska, która poinformowała policję o nieprzyjemnym zapachu wydobywającym się z mieszkania. Według stacji dopiero po tym zgłoszeniu mieszkanie zostało przeszukane.
„Policja nie zabezpieczyła monitoringu z klatki i windy w bloku w Łodzi” - podaje Polsat News. „Nie przesłuchano również sąsiadów Artura W., nie sprawdzono, gdzie logował się do sieci telefon zaginionej Kai, który cały czas miała przy sobie”.
Policjanci odpierają zarzuty i podkreślają, że zduńskowolscy funkcjonariusze zrobili wiele w tej sprawie.
„Informacje o poszukiwaniach przekazano do wszystkich jednostek w kraju, sprawdzono czy udzielono jej pomocy medycznej, ustalono dane osobowe mężczyzny” - czytamy w oświadczeniu łódzkiej policji. „Funkcjonariuszom z KMP w Łodzi zlecono weryfikację adresu w Łodzi. 19 sierpnia strażacy ściągnięci przez policjantów sprawdzili pomieszczenia nikogo nie znajdując. Niestety, nie zrobili tego bezpośrednio sami policjanci obecni na miejscu”.
Mowa jest także o tym, że szef policji w Łodzi kazał wszcząć postępowania dyscyplinarne wobec czterech policjantów, którzy weryfikowali informacje dotyczące mieszkania. W niedzielę sąd wydał decyzję o areszcie dla chłopaka dziewczyny, a prokurator list gończy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dziewczyna została uduszona, a jej ciało było skrępowane. 20-latka mogła zginąć nawet 15 sierpnia, ale to ma ustalić sekcja zwłok.