Ciało jak płótno malarskie
Grzegorz ma prawie całe ciało pokryte tatuażem. Pierwszy kazał sobie zrobić kilkanaście lat temu. Ostatnio, gdy robił sobie kolejny, na głowie, pytano go czy bolało.
- Tak, ale warto było - komentował.
Potężnie zbudowany, cały w malowidłach, Taran, jak sam o sobie pisze, jest gwiazdą licznych pokazów. Był też w Łodzi w miniony weekend, gdy w hali Expo odbywał się dwudniowy konwent miłośników tatuaży.
Do hali Expo zjechali na sobotę i niedzielę tatuażyści z całej Polski. Było ich prawie trzystu i prawie przez cały czas mieli zajęcie. Nie tylko mężczyźni, ale także młode, piękne kobiety siadały w fotelach, kładły się na łóżkach, pozwalając, by nakłuwano ich ciało dziesiątkami igiełek i wprowadzono pod skórę farbę. Nikomu nie przeszkadzało, że wystawiali ciało na publiczny widok i poddawali się dość intymnemu zabiegowi.
Konwent odwiedziło ponad sześć tysięcy łodzian. Większość z nich z mocno wyeksponowanymi „dziarami“. Wśród tatuażystów krążyli głównie dość młodzi ludzie, ale nie brakowało także rodziców z dziećmi.
Ewa, miejska urzędniczka, która dobiega już do pięćdziesiątki, na zjazd przyjechała tylko popatrzeć. Ma już jeden tatuaż, ale dyskretnie schowany pod ubraniem, tak by nie drażnić w pracy przełożonych. To czarno-biały obraz kota... bo koty wręcz uwielbia. Ale jej córka, młoda i piękna kobieta, ma na całym ciele wiele różnych obrazów. Jest wysokiej rangi pracownikiem wielkiej korporacji i nikomu jej ozdoby nie przeszkadzają.
Matylda Jellinek, która pełniła na konwencie rolę rzecznika prasowego, przyznaje, że także ma ozdobione ciało.
- Tatuaż mam w postaci kropek na kręgosłupie. Na co dzień go nie widać. Pokazuję go tylko wtedy, gdy na specjalne okazje zakładam wieczorową sukienkę z odkrytymi plecami - tłumaczy.
Dlaczego zdecydowała się na tatuaż?
- A dlaczego nie? - odpowiada pytaniem. - To może być piękna ozdoba ciała, czasem nawet dzieło sztuki.
Ta sztuka w Polsce zaczęła być modna i doceniana dopiero od lat 90., a w ciągu ostatnich kilku lat błyskawicznie się rozwija. Pierwsze studio tatuażu powstało w kraju w 1991 r., a dziś są ich tysiące.
Leszek Pietrzak, który w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa pisał pracę dyplomową o tatuażu, obliczał, że w 2013 r. w całym kraju tatuaż ozdobny, artystyczny miało ponad sto tysięcy osób. Dziś ta liczba co najmniej się podwoiła.
Tylko w ciągu roku objazdowy Tatoo Konwent odwiedziło ponad 30 tysięcy widzów. A takich imprez jest przecież znacznie więcej.
- Tatuaż przestał być elementem subkultury więziennej i trafił, początkowo poprzez artystów, potem różne środowiska młodzieżowe, do powszechnego obiegu - wyjaśnia pani Matylda.
Nie jest to sztuka dla ubogich. Najtańszy, mały, to wydatek 100 zł. Żeby mieć ozdobione całe ciało, trzeba wydać 20 tysięcy złotych. Wzory projektuje się na komputerach, nanosi profesjonalnymi maszynkami. Rozwijają się także różne style. Najmodniejszy w ostatnich latach jest styl biomechanic tattoo, który przeobraża skórę w trójwymiarowego robota. Miejscami wydaje się być jak rozcięta, a w realistycznej ranie widać elementy kół zębatych, łożysk, zawiasów... Potworne? Dla wielu piękne.