Ci, co płacą czynsz, śpią spokojniej, ale wielu Lubuszan tonie w długach
- Czynsz to świętość! - mówi gorzowianka Krystyna Koziorowicz z ul. Chrobrego. Ale nie wszyscy tak myślą. Długi Lubuszan idą w miliony.
Pani Koziorowicz w kamienicy na początku deptaka w Gorzowie mieszka od lat 60. - Trzeba być uczciwym. A płacenie czynszu to elementarna uczciwość - mówi. Książeczki opłat wypełnia na przód. I pilnuje płatności co do dnia. Zawsze taka była.
Podobnie płatności pilnuje gorzowski zegarmistrz Dariusz Siuciak (ma swój salon przy ul. Sikorskiego). Dla niego to też kwestia uczciwości.
Mogłoby być więcej
Szkoda, że nie ma w Gorzowie takich pań Krystyn i panów Dariuszów więcej, ponieważ na dziś zadłużenie lokatorów Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej wynosi już 48 mln zł. Dodając długi wynajmujących lokale użytkowe, robi się 51 mln zł. - Robimy, co możemy. Długi można odpracować, spłacać na raty. Ale wobec opornych stosujemy inne możliwości - mówi szef ZGM-u Paweł Jakubowski. Są nakazy zapłaty, sądy, w końcu komornik albo eksmisja. Tak było w przypadku niedawnego rekordzisty, który uzbierał... 250 tys. zł (z kosztami sądowymi). Rocznie ZGM wysyła do sądu tysiąc spraw. I dostaje około tysiąca tytułów egzekucyjnych.
Jak jest w Świebodzinie? - Jeśli chodzi o „rekordową” zaległość z tytułu czynszu i innych opłat za lokal mieszkalny, to należność główna sięga blisko 51,5 tys. zł, natomiast odsetki niemal 63 tys. zł, czyli łącznie ponad 114 tys. zł - mówi nam Małgorzat Babicz z wydziału finansowo-budżetowego gminy. Tutaj za zaległości pierwszą karą jest przeniesienie dłużnika z lokalu o podwyższonym standardzie do lokalu socjalnego.
W Gubinie zadłużenie na wszystkich lokalach przekracza ponad 2 mln zł. Ile zalegają rekordziści? - Jedna z rodzin jest już dłużna 50 tys. zł - mówi Roman Gąsior, kierownik gubińskiego MZUK-u. Tłumaczy, że zaległości to problem ogólnopolski. - W mieszkaniach komunalnych żyją głównie osoby ubogie. Niektórych nie stać na czynsz, inni nie chcą korzystać z pomocy. A mają wiele możliwości. Mogą starać się o np. dodatki mieszkaniowe. Niektórzy jednak z tego nie korzystają - wyjaśnia gubiński kierownik.
Jednym z pomysłów na oddłużanie lokatorów, którzy zalegają z opłatami, było odpracowanie długu. Nic z tego nie wyszło - przez słomiany zapał dłużników. - Dlatego nie dziwi mnie, że lokatorzy, którzy płacą, są poirytowani - dodaje jeszcze R. Gąsior.
Z firmami jest łatwiej
Prezes zarządu Zakładu Usług Mieszkaniowych w Nowej Soli Mariusz Smolarczyk wylicza, że czynszowe zadłużenie to 8 mln 837 tys. zł. Niemal w całości są to długi mieszkańców. - Długi firm to niewielki odsetek. W ich przypadku, jeśli nie płacą, po prostu wypowiadana jest umowa - podkreśla M. Smolarczyk.
Wśród lokatorów jest kilku, których zadłużenie lekko przekracza 60 tys. zł. Czeka ich przeniesienie do lokali socjalnych. Prezes wspomina, że była lokatorka z długiem ok. 50 tys. zł. Zawarła odpowiednią umowę i odpracowała w ramach robót publicznych całe zadłużenie w ciągu 3,5 roku. - To nie jest tak, że miasto tylko żąda zapłaty, daje także możliwość spłacenia długu - zachęca.
W sulechowskiej Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej na 550 mieszkań zadłużonych jest... 533! Osób, które nie płacą za mieszkanie dłużej niż rok jest 21. Spółdzielnia takich lokatorów podaje do sądu, aby wystawił nakaz zapłaty - mówi główna księgowa Halina Zeman. Ostatecznością jest komornik i licytacja mieszkania. W zeszłym roku sprzedano tak cztery lokale.
Jak wyjść ze spirali zadłużenia? P. Jakubowski, szef gorzowskiego ZGM-u radzi na początek nie ukrywać się przed administracją i spróbować się dogadać. - Chowanie się, nieodbieranie pism, prowadzi do sądu i do wizyty komornika.