Chory pracownik to tani etat. Czy bydgoscy pracodawcy przestrzegają warunków zatrudnienia niepełnosprawnych?
- Choruję 17 lat, w tym czasie uzbierałem już 30 świadectw pracy. Tylko raz spotkałem w Bydgoszczy pracodawcę, który przestrzegał warunków zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Wszędzie indziej dochodziło do nadużyć, bo szefowie próbowali robić machlojki - mówi pan Damian, który sprząta w jednym z bydgoskich szpitali.
Pan Damian choruje na cukrzycę typu I. Jest niepełnosprawny w stopniu umiarkowanym. Renty nie ma, może pracować, ale nie nocami (odpada więc zatrudnienie w ochronie czy na produkcji, gdzie obowiązuje trójzmianowy system, bo pracodawcy nie są skłonni, by godzić się na pracę wyłącznie w dzień) i tylko przez 7 godzin dziennie (a więc 35 godzin tygodniowo, ok. 140 godzin miesięcznie).
Przez 17 lat mężczyzna uzbierał już 30 świadectw pracy. - Tylko raz spotkałem pracodawcę, który przestrzegał warunków zatrudnienia osób niepełnosprawnych. Wszędzie indziej dochodziło do nadużyć, bo szefowie próbowali robić machlojki - mówi pan Damian, który sprząta w jednym z bydgoskich szpitali (zatrudnia go zewnętrzna spółka).
Pracują dłużej niż mogą
Te nadużycia to przede wszystkim wydłużanie czasu pracy do 8, a niekiedy nawet 12 godzin. - To sytuacja nagminna, scenariusz powtarzany od lat. Bo pozwala na niego określona interpretacja przepisów - mówi pan Damian. - Pracodawca podtyka mi do podpisu świstek, w którym godzę się na wydłużony czas pracy, na pracę w nocy. Zgodę musi też wyrazić lekarz medycyny pracy. Znaczy to mniej więcej tyle, że „zrzekam” się niepełnosprawności, bo automatycznie przestają mi przysługiwać określone przez prawo przywileje, a za ponadnormatywny czas pracy (w zeszłym miesiącu pracowałem 184 godziny zamiast 135) nie dostaję dodatkowego wynagrodzenia, bo to wszystko jest w ramach jednego etatu. Na rękę dostaję 1633 zł.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień