Chory na schizofrenię wyrwał telefon byłej dziewczynie. Dostał areszt za rozbój
Julian, 27-latek z Poznania, cierpi na schizofrenię. W trakcie kłótni z byłą dziewczyną wyrwał jej telefon. Dla prokuratury to rozbój. Pod koniec marca, wskutek decyzji sądu, trafił do aresztu.
Chorego na schizofrenię Juliana rzuciła dziewczyna. Jego matka opowiada, że podczas kłótni wyrwał jej telefon. Szarpał się również z jej koleżanką. Od końca marca, z krótką przerwą, Julian przebywa w areszcie. Prokuratura uznała, że doszło do rozboju, stalkingu, naruszenia nietykalności cielesnej.
Sąd już trzy razy zgadzał się na aresztowanie 27-latka.
- Czy to areszt prewencyjny? Trochę tak. Ale co by pan powiedział, gdyby Julian był na wolności i zrobił krzywdę byłej dziewczynie? - pyta jedna z osób, która zna szczegóły sprawy.
FBI śledzi, Julian się modli
Pierwszy areszt zastosowano 29 marca tego roku. - Prokuratura zarzuciła wówczas podejrzanemu używanie przemocy w celu zaboru telefonu, czyli rozbój - potwierdza sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik poznańskiego Sądu Okręgowego.
- Kolejne zarzuty dotyczyły naruszenia nietykalności cielesnej dwóch kobiet, nękania jednej z nich wiadomościami mailowymi i smsami, śledzenia jej, obserwowania. Sąd uznał, że areszt jest zasadny, istnieje obawa matactwa, podejrzany mógłby wpływać na zeznania pokrzywdzonej i popełniać kolejne przestępstwa.
Izabela, matka Juliana, jest zdruzgotana postawą prokuratury i sądu. Zapewnia, że syn nigdy nie był agresywny. Owszem, miewał psychozy. Czuł, że śledzi go FBI lub CIA. Gdy się zdenerwował, jak opowiada matka, modlił się głośno do Boga, cytował List św. Pawła do Koryntian.
Mama Juliana: - Rozbój? Stalking? To nieporozumienie i wyolbrzymienie sprawy. Prokuratura wyszła z założenia, że osobę chorą psychicznie trzeba profilaktycznie zamknąć, zaćpać lekami i zapomnieć o jej istnieniu. Fakt, Julian źle zachował się wobec byłej dziewczyny, nie powinien wyrywać telefonu, ale górę wzięły złe emocje i zawiedzione uczucia. Wysyłał jej wiadomości, ale chciał porozmawiać, nie prześladował jej.
Adw. Paweł Szwarc, obrońca Juliana: - Przypuszczam, że gdyby zdrowy mężczyzna wyrwał telefon byłej dziewczynie, kłóciłby się z nią albo nawet nachodził, prokuratura nie wnioskowałaby o areszt. Przecież to sytuacja, jakich wiele w codziennym życiu. Tutaj instytucje państwa zastosowały bardzo surowe środki. Zarzut rozboju? To nie ma większych szans na utrzymanie się, na co wskazywał już sąd uzasadniając jedno z orzeczeń.
Areszt za mniej niż 50 metrów
Pierwszy pobyt Juliana w areszcie trwał od 29 marca do 21 kwietnia. Wówczas Sąd Okręgowy, wskutek zażalenia obrońcy, uchylił areszt. Sąd uznał, że wystarczy dozór policji, zakaz opuszczenia kraju i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na odległość mniej niż 50 metrów.
Julian niezbyt długo cieszył się darowaną wolnością. 28 kwietnia pojechał na otwarte spotkanie z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem, które odbywało się w Poznaniu. Na wykład ministra wybierała się także jego matka. Pojawiła się tam również była dziewczyna 27-latka.
Mama Juliana: - Dostałam od niej smsa, że syn jest na tym spotkaniu, a ona zaraz zadzwoni na policję. Prosiłam, aby chwilę poczekała. Jechałam autem, były korki.
Adw. Paweł Szwarc: - Julian wiedział, że była dziewczyna też jest na tym spotkaniu. Wiedział na pewno w momencie, kiedy zobaczył ją w tym budynku. Pewnie lepiej byłoby, gdyby się wtedy wycofał i zniknął - przyznaje jego obrońca.
Tamtego dnia doszło do zbyt bliskiego kontaktu między Julianem, a jego byłą dziewczyną. Niebawem prokuratura postawiła mu kolejne zarzuty: złamanie zakazu zbliżenia się, szarpanie jej w celu uniemożliwienia odjechania windą.
Mama Juliana: - Po tym jak przyjechałam, on ją chwycił za ramiona. Chciał, aby wysłuchała moich wyjaśnień. Ona nie chciała tego zrobić. Syn poszedł na to spotkanie z ministrem, bo miał wystąpić i opowiedzieć o swoich doświadczeniach związanych z leczeniem chorób psychicznych w Polsce.
Rodzina Juliana miała nadzieję, że tym razem nie trafi do aresztu. Tym bardziej, że na tyle źle się poczuł, że trafił na kilka dni na oddział psychiatryczny.
Mama Juliana: - Pani prokurator prowadząca sprawę zapewniała, że nie będzie domagać się ponownego aresztu dla syna. Ale gdy 10 maja opuszczał szpital, jeszcze na jego terenie został zatrzymany przez policję i skuty kajdankami. Prokuratura tego dnia skierowała wniosek o areszt, a sąd się zgodził na jego kolejną izolację w całodobowo monitorowanej celi.
Żadnych widzeń z matką
Rodzina twierdzi, że w kwietniu, w trakcie pierwszego pobytu w areszcie, Julian został pobity przez funkcjonariuszy więziennych. Prokuratura nie potwierdziła tych zarzutów.
Rodzina od początku starała się o częste widzenia z zamkniętym Julianem. Matce Juliana odmówiono. Prokurator Magdalena Kęsy- Pietrus stwierdziła, że Izabela jest świadkiem w sprawie. Może więc, podczas ewentualnego widzenia z synem, ukierunkować podejrzanego.
Widzenia odmówiono również starszemu bratu Juliana, Adamowi, który choruje na dziecięce porażenie mózgowe.
- Adam jest upośledzony umysłowo, świat postrzega na swój sposób. Kocha brata, cierpi z powodu jego nieobecności, ciągle o niego dopytuje. Przestraszony budzi się w nocy
- opowiadają jego rodzice.
Pani prokuratur uznała, że 30-letni Adam nie może zobaczyć Juliana. Bo jest osobą niesamodzielną, podatną na manipulacje, pozostaje pod wpływem matki, która może ukierunkować Adama przed widzeniem z Julianem. Ich mama płacze na wspomnienie, że zdaniem pani prokurator mogłaby manipulować chorym synem.
Z kwitkiem odprawiono także lekarza psychiatrę, który wcześniej leczył Juliana. Prokurator wskazała, że lekarz nie jest osobą najbliższą. A jeśli rzeczywiście troszczy się o swojego pacjenta, może swoje zalecenia przekazać prokuraturze. Ta przekaże wskazówki specjalistom z aresztu, albowiem tam jest „oddział psychiatryczny i osadzeni korzystają z dobrej opieki lekarskiej - nieomalże na każde życzenie”.
Twarz mocno zmieniona
Z grona najbliższych z Julianem widział się jedynie jego ojciec Mirosław. Policzył, że w trakcie wielotygodniowej izolacji syna widział go cztery razy. W czerwcu Mirosław napisał skargę do Prokuratora Okręgowego, władz aresztu, Rzecznika Praw Obywatelskich, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
- Kilku zgód na widzenie nie mogłem wykorzystać, bo lekarze z aresztu wskazywali, że syn jest w bardzo złym stanie psychicznym. 8 czerwca, po trzech godzinach oczekiwania w budynku aresztu, w końcu zobaczyłem się z synem. Cieszyłem się, że po prawie miesiącu od powtórnego aresztowania, będę mógł go uścisnąć i wypić wspólną herbatę. Moment radości minął, gdy zdałem sobie sprawę, o czym nikt wcześniej mnie nie poinformował, że widzenie nie będzie w sali lecz przez małe zakratkowane okienko. Gdy syn przyszedł, jego widok wywołał u mnie rozpacz. Twarz mocno zmieniona, nieogolona od prawie miesiąca, miał nieobcięte paznokcie. Wyglądał zupełnie inaczej niż w kwietniu, w trakcie pierwszego pobytu. Areszt opuściłem przygnębiony. Poprosiłem tylko pielęgniarkę o ogolenie syna i obcięcie mu paznokci - poskarżył się ojciec Juliana.
Tajemnice śledztwa
Chcieliśmy spotkać się z prokurator Magdaleną Kęsy - Pietrus. Tłumaczyła, że jest bardzo zajęta i raczej nie znajdzie czasu. Stwierdziła, że gdyby nie było podstaw do aresztu, to by o niego nie wnioskowała, a sąd nie zastosowałby tego środka zapobiegawczego. Dodała, że musi mieć na względzie interes osoby pokrzywdzonej, czyli byłej dziewczyny Juliana, której może grozić niebezpieczeństwo.
Pani prokurator poprosiła o pytania na piśmie. Pod odpowiedzią podpisała się jednak prokurator Małgorzata Mikoś-Fita, szefowa Prokuratury Rejonowej Poznań Stare Miasto. Wskazała, że nie jest możliwe szczegółowe odniesienie się do naszych pytań. Śledztwo jest objęte tajemnicą, dowodów nie można ujawniać dla dobra postępowania, wnioski o areszty opierają się na przesłankach faktycznych i prawnych wynikających z ustalonego stanu faktycznego. A podstawą zarzutów są dowody zebrane w sprawie.
Julian wciąż jest w areszcie. Na początku lipca, na wniosek prokuratury, sąd przedłużył izolację o kolejne dwa miesiące.
Adw. Paweł Szwarc, obrońca Juliana: - Areszt przedłużono, bo m.in. specjaliści z aresztu nie zdążyli sporządzić opinii psychiatrycznej Juliana. Tłumaczyli, że był w tak złym stanie psychicznym, że nie mogli go zbadać. W końcu jednak to się udało. Najprawdopodobniej mój klient nie będzie odpowiadał za zarzucane mu czyny. Jest poważnie chory i powinien trafić na specjalistyczne leczenie psychiatryczne.
Z opinii biegłych ma wynikać, że w chwili popełnienia zarzucanych czynów Julian miał zniesioną poczytalność. Jego rodzice liczą, że syn opuści areszt. Mają olbrzymie pretensje do prokuratury i sądu. Wskazują, że Julian normalnie funkcjonował, starał się pomimo choroby ukończyć studia na anglistyce. Pobyt w celi jest fatalny dla jego zdrowia.
Co zrobi prokuratura? Jak nas poinformowała, na 28 lipca wyznaczyła czynność zapoznania się podejrzanego i jego obrońcy z aktami sprawy. Następnie, w ciągu 3 dni, mogą oni złożyć wnioski dowodowe. Później prokuratura podejmie decyzje czy Julianowi uchylić areszt.
-------------------------------------------
Prawnicy też powinni myśleć
Komentuje Leszek Waligóra
Prawicowi publicyści często mówią, że podstawowym powodem konieczności reformy systemu sprawiedliwości są tysiące sądowych patologii. Gdzie te tysiące artykułów na ten temat? Dziś piszemy tylko o jednej sprawie jednego osadzonego, jednego syna rodziny, która od miesięcy walczy o bardziej ludzkie potraktowanie chorego mężczyzny, który spędza czas w areszcie. Nie uważam tego za patologię. To nie system, a konkretny prokurator prowadzi tę sprawę. To nie system, a konkretny sędzia wydał decyzję o areszcie. Każde z nich opierało się na prawie. Zapewne każde próbowało uniknąć sytuacji, gdy dziennikarze oskarżaliby ich o bezczynność, gdyby chory mężczyzna coś zrobił byłej dziewczynie.
Ale nie zrobił. Prawdą jest, że jest chory. I nie ma tu patologii. Jest tylko ślamazarność i brak ludzkiego potraktowania podsądnego. Bo czy chory podejrzany o drobne przestępstwo nie powinien spędzać miesięcy przed wyrokiem w szpitalu, a nie w areszcie? To takie oczywiste.