Choroba czyha w piaskownicy
Lekarze na początku nie wiedzieli, co dziecku dolega. Pierwszą diagnozą był rak! A to była choroba, którą można zarazić się w piaskownicy...
Czwartek, miejski plac zabaw w Nowej Soli. Na huśtawkach, zjeżdżalniach, w piaskownicy od rana bawi się gromadka dzieci.
- Teraz, jak jest cieplej, to jesteśmy tutaj właściwie codziennie - przyznaje Anna Michalak, mama trzyletniego Adasia. Podczas naszej rozmowy chłopiec biega wesoły wokół zjeżdżalni, goniąc się z innymi maluchami.
- Tylko do piaskownicy zabraniam mu wchodzić. Jak patrzę na ten piasek, to mnie po prostu odpycha - dodaje kobieta. - Boi się pani, że synek może złapać tu jakąś chorobę? - pytam wprost. - Oczywiście. Nie ufam publicznym piaskownicom, zbyt często widziałam, jak sr... tam psy - odpowiada pani Anna.
Inna z mam, pani Katarzyna, podchodzi do sprawy nieco bardziej liberalnie. - To dziecko, niech się wyszaleje - zaznacza, patrząc na swoją córeczkę. Chorób, jakie mogą czaić się w piasku, nie boi się. - Bez przesady. Takie chuchanie i tak nic nie da - stwierdza. Przyznaje jednak, że zanim dziecko wejdzie do piaskownicy, dokładnie sprawdza, czy nie ma tam żadnych „niespodzianek” po zwierzętach.
Problem zanieczyszczonych piaskownic
Strażnicy miejscy nie ukrywają, że problem zanieczyszczonych piaskownic jest duży. - Winni są oczywiście nieodpowiedzialni właściciele zwierząt - wskazuje Jacek Baranowski. - Ludzie nie respektują tego, że na placach zabaw obowiązuje zakaz ich wprowadzania. A tymczasem skończyć się to może źle, bardzo źle dla zdrowia ludzi...
Ewa Batko, rzeczniczka urzędu miasta, na dowód opowiada nam historię z ostatnich tygodni. - Ku przestrodze - zaznacza. - Mieliśmy ostatnio w Nowej Soli przypadek zarażenia się przez dziecko w piaskownicy toksokarozą. To taka choroba pasożytnicza roznoszona przez zwierzęce odchody. Lekarze na początku nie wiedzieli, co dziecku dolega. Pierwszą diagnozą był... rak. Proszę sobie wyobrazić, co musieli przeżywać rodzice. Dopiero późniejsze dokładne badania wykazały, że przyczyną był pasożyt. Leczenie trwało bardzo długo.
Co na to specjaliści?
Adam Michalski, lekarz weterynarii z Nowej Soli, przestrzega: chorób, którymi możemy zarazić się przez pasożyty zwierząt, nie wolno nigdy lekceważyć. - Może się to skończyć nawet ostatecznie, i nie mówię wcale tego, żeby straszyć, bo robaki na świecie były, są i będą - podkreśla. Sam zresztą też przytacza nam na dowód kolejny przykład. - W mojej rodzinie także miałem przypadek dziecka, które zaraziło się toksokarozą. I to do tego stopnia, że wymiotowało robakami - wspomina.
Toksokaroza to groźna choroba
Jak walczyć nie tylko z tą groźną chorobą, ale i wieloma innymi, które czyhają na nasze dzieci w piaskowniach? - Wystarczy rozsądek i profilaktyka. Tylko tyle i aż tyle - odpowiada Michalski. Po pierwsze: nigdy, ale to nigdy, nie wchodźmy ze zwierzętami na plac zabaw. - Dla nich piasek kojarzy się z naturalnym miejscem pozostawiania fekaliów. A te są źródłem pasożytów. Wystarczy jeden nieodpowiedzialny właściciel psa, by zarazić wiele osób - ostrzega lekarz. Po drugie: trzeba odrobaczać swoje zwierzęta domowe. - Należy to robić co trzy miesiące, a gdy w domu mamy osobę o obniżonej odporności, na przykład chorą lub małe dziecko, należy to robić co miesiąc. Osobną kwestią jest dokładne mycie warzyw. Sałata z ogródka może być na przykład osikana przez kota - przypomina Michalski.
Straż miejska apeluje do mieszkańców, by pilnowali swoich zwierząt. I zapowiada w tej sprawie osobne działania. - Niedawno kontrolowaliśmy place zabaw pod kątem ich stanu po zimie, teraz ruszymy z akcją związaną tylko z piaskownicami. Prosimy właścicieli, by przestrzegali zakazu wprowadzania zwierząt. Inaczej posypią się kary - mówi Baranowski. Jak dodaje, nowe piaskownice będą miały odpowiednie zamknięcia.
Ważna jest jednak również czujność samych rodziców, którzy wychodzą z dziećmi na spacer. - Żyjemy na terenie półdzikim, pasożyty mogą roznosić także kuny czy lisy - zauważa Michalski. Na koniec jeszcze raz podkreśla, że wcale nie chodzi o straszenie, nie musimy popadać w paranoję. - Faktem jednak jest, że pasożytów na naszym bardzo lesistym terenie nie brakuje. Przez 12 lat pracy spotkałem ich więcej niż wcześniej miałem okazję zobaczyć w książkach na studiach. - Pilnujmy po prostu naszych zwierząt, patrzmy też dokładnie, gdzie bawią się nasze dzieci - zaznacza.