Chłopaki zza wysokiego muru zawyżają statystyki czytelnictwa. Za kraty trafiły książki, teraz kolej prasy
Jest słoneczne sobotnie popołudnie. Lokal w zrewitalizowanej kamienicy przy ul. Bydgoskiej 26 w Starym Fordonie tętni życiem. Przed wojną mieścił się tu sklep kolonialny. Po wojnie - metalowy. Przez wiele lat funkcjonowały tu również biblioteka i księgarnia. Wydaje się, że ci, którzy zadomowili się w nim teraz, od tej historii nie uciekają. Jesteśmy w „Warsztacie - miejscu skażonym sztuką". Z osadzonymi z Zakładu Karnego w Bydgoszczy-Fordonie.
A więc: sobotnie popołudnie. Jak właściwie w każdy weekend w dużym lokalu na parterze czas spędza trzynastu mężczyzn. Rośli - w większości. W większości młodzi. Zajęci - bez wyjątku.
Dwaj w milczeniu skręcają regał na książki. Wymieniają spojrzenia i wiedzą już, co podnieść, gdzie przytrzymać, jak przewiercić. Po paru chwilach półki już widzą.
Inni z pietyzmem malują książki, których los miał być smutny - nikt ich już nie chce czytać. Okładki na czarno, grzbiety na biało. Ułożą je potem jedna na drugiej, na trzeciej postawią półkę i powstanie oryginalny regał. Na książki.
Kolejni trzymają się z boku, w milczeniu coś porządkują, coś układają.
Nad całością czuwa pani Małgosia. Zanurzona w rozmowie z tymi, którzy przysiedli na kanapie. Pomysł na zrobienie półek z książek jest jej (a w kolejce, na regale, na realizacje czeka kolejny: chce zrobić z osadzonymi korale z przeczytanych już gazet, będą idealnym prezentem dla córek, partnerek, sióstr, mam, które na wolności wyczekują swoich ojców, partnerów, braci i synów).
Pani Małgosia zagaduje, dopytuje, podaje kolejne książki do wymalowania. Poświecą czas, daje uwagę.
Gdzieś pomiędzy nimi krąży pan Marek. - To dobre chłopaki. Chce im się - mówi kpt. Marek Mikielewicz, wychowawca ds. kulturalno-oświatowych.
Kultura w Pudle
Ten słoneczny dzień w Warsztacie spędza kilkunastu mężczyzn, którzy na co dzień przebywają w Zakładzie Karnym w Bydgoszczy-Fordonie.
- To ci, którzy trafili za kratki za lżejsze przestępstwa, prawda? Dlatego mogą wychodzić do pracy i na warsztaty takie, jak te, tak? - chcę wiedzieć, gdy znajduję się między nimi.
- A z tym różnie bywa - mówi wychowawca ze spokojem, który się udziela. - Niektórzy z nich rzeczywiście odbywają karę pozbawienia wolności, bo powinęła im się noga (naprawdę czasem niewiele trzeba, by trafić do więzienia...). Inni odbywają wyroki za ciężkie przestępstwa, ale proces resocjalizacji przebiega u nich na tyle dobrze, że Służba Więzienna wyraziła zgodę na ich wyjście do pracy czy na zorganizowaną wycieczkę ze Stowarzyszeniem Miłośników Starego Fordonu po okolicy albo właśnie na te warsztaty. Innym do końca kary zostało bardzo niewiele czasu, a na to, by pracować poza więzieniem, zasłużyli dobrym zachowaniem.
Skąd wzięli się w Warsztacie? Bydgoska Fundacja Bez Nazwy od sześciu lat realizuje różne przedsięwzięcia pod hasłem Kultura w Pudle, m.in. zbiórkę książek dla osadzonych. Do więzienia trafiły książki historyczne, kryminały, powieści obyczajowe. Słowem: wszystko. - Aktualnie prowadzimy warsztaty z chłopakami zza wysokiego muru w Starym Fordonie w ramach projektu Literatura w Akcji Resocjalizacji - wyjaśnia Małgorzata Winter, pomysłodawczyni akcji.
- Naprawdę właśnie tym, czego najbardziej brakuje osadzonym za kratkami, są książki?
- Zupełnie nie. Większość z nich na wolności w ogóle nie czytało. W więzieniu zawyżają statystyki. Nagle mają dużo czasu, gdy są izolowani, tylko dzięki książce mogą jakoś ten czas zająć - wyjaśnia kpt. Marek Mikielewicz.
- Ale te kryminały. To na pewno dobry pomysł?
- A dlaczego nie? Czy przez to, że kryminały czytają ludzie na wolności, stają się mordercami? Osadzeni, czytając, poszerzają słownictwo, uczą się ortografii (oj, widać różnicę!), nabywają więc praktycznych umiejętności, które przydadzą im się bardzo po odbyciu kary. To różni ludzie, każdy dźwiga swoją historię, ale wielu łączy to, że wcześniej nie mieli okazji, motywacji, szansy ich nabyć. Dzięki książkom zauważają, że można inaczej spędzać wolny. Mamy w zakładzie karnym grupę osadzonych, która czyta mnóstwo i namiętnie. Mamy ojców, którzy, choć wcześniej nie czytali nawet sobie, teraz przez telefon czytają bajki swoim dzieciom. Może nawet nagramy audiobooki, co chłopaki?
Co się czyta za kratami?
Mamy w zakładzie karnym grupę osadzonych, która czyta mnóstwo i namiętnie. Mamy ojców, którzy, choć wcześniej nie czytali nawet sobie, teraz przez telefon czytają bajki swoim dzieciom.
Krystian: - Interesuje mnie historia, zwłaszcza druga wojna światowa. Pochłaniam wszystko na ten temat.
Krzysztof - Czytam reportaże, te współczesne, ale chętniej jeszcze te historyczne. Czasu nie mam teraz tak dużo, bo na co dzień pracuję, na wtryskarkach, ale w wolnych chwilach sięgam po książki non fiction. Wcześniej? Nie, nie jakoś się nie składało.
Ale żeby czytanie mogło rozwijać umysł i wyobraźnię, więzienne biblioteczne półki muszą być zapełnione. I na to też jest rada.
- Dwa lata temu zorganizowaliśmy zbiórkę książek. Dzięki bydgoszczanom, którzy wzięli w niej udział, zakończyła się wielkim sukcesem. Więzienna biblioteczka została uzupełniona i odświeżona - mówi Małgorzata Winter. - Właśnie realizujemy kolejny projekt. Pomysł na zbiórkę kolorowych czasopism wyszedł od osadzonych, z którymi fundacja pracuje regularnie na warsztatach literackich i nie tylko. Nie każdy i nie zawsze ma ochotę i możliwości, by czytać długie książki, ale wielu z nich ma potrzebę, by niejako dotknąć codziennego życia, tego, które toczy się za więziennym murem, tego, do którego nie mają dostępu, a do którego tęsknią. Takie jest przecież pokazane w ilustrowanych czasopismach, to dla osadzonych namacalny znak tego, że tam toczy się życie i na nich czeka. Bydgoszczanie chcą pomagać i rozumieją, że wsparcie procesu resocjalizacji osadzonych leży w interesie całego społeczeństwa.
I zastrzega: przyjmiemy wszystko poza pismami o tematyce erotycznej.
- I może jeszcze bez „Wróżki". Czytaliśmy to pismo ostatnio i... już kolejnych numerów nie jesteśmy ciekawi - rzuca któryś z chłopaków.
- Ale „Galę" czytało się nieźle, fajnie czasem przekonać się, co interesuje kobiety - mówi inny.
- Wspólnie, z wypiekami, czytaliśmy też „Skandale Rodziny Królewskiej". To dopiero było wyzwanie! - żartuje kpt. Marek Mikielewicz.
Wielu chłopaków pyta o czasopisma na temat wędkarstwa.
Z okien zakładu karnego w Fordonie mogą dostrzec wędkarzy łowiących nad Wisłą. Kraty tylko trochę mącą ten widok. W wyobraźni szybko znikają.
Wzięcie mają też magazyny poświęcone piłce nożnej, kulturystyce.
- Ale wachlarz zainteresowań jest naprawdę szeroki. Kiedyś jeden z osadzonych przy więziennej pryczy składał stosik gazet rolniczych. Przeglądał je zawsze zamglonymi oczami. Powtarzał, że wychodzi na wiosnę, akurat w porze siewu. Od razu wsiądzie do wymarzonego ciągnika, który kupił, nim trafił do więzienia. Te gazety sprawiały, że każdego dnia ożywała w nim nadzieja - opisuje pan kpt. Marek Mikielewicz
Pisemek się zachciewa...
Przeczytane gazety zostaną poddane recyklingowi, to już przesądzone.
- Biżuteria z gazet to nasz plan na przyszłość - chwali się pani Małgorzata. - Lubię takie projekty, bo dzięki nim chłopaki mogą otworzyć się na kobiecą stronę swojej wrażliwości - to zdanie zawiesza w próżni.
- Może nie tyle kobiecą stronę... - balon przebija kpt. Marek Mikielewicz - Chodzi o to, że takie manualne prace mają znaczenie w resocjalizacji: kiedy zajęte są ręce, uwalnia się umysł. A dzięki temu, że przy okazji powstaje małe dzieło sztuki, osadzeni nabierają pewności siebie, czasem pierwszy raz w życiu orientują się, że potrafią stworzyć coś ładnego, wartościowego, coś, co podoba się innym.
- Niektórzy mówią o osadzonych: jeszcze im się pisemek zachciewa. Do roboty powinno się ich wysłać! Dla tych, którzy mogą wyjść do pracy, to przywilej. Nagroda. Coś, za co oddaliby wiele - mówi pani Małgosia, kiedy jesteśmy sam na sam. - W ramach warsztatów zaproponowałam osadzonym wspólne wyjście do opery. Byli w szoku. Byli przekonani, że to nie jest miejsce dla nich: przecież nie mają fraków, pieniędzy, pozycji zawodowej. W życiu wielu z nich dotąd nie pojawiła się osoba, która miałaby wiarę w nich, a oni sami nie wierzyli, że zasługują na zwykłe życie, o jakim czytają w książkach i gazetach. Mam kontakt z tymi, którzy już po odbyciu kary zabrali swoje pranerki do opery na randkę.
Pamiętam też warsztaty z kreatywnego pisania. Ile tam było emocji! Gotowi na głośne czytanie swoich tekstów byli tylko ci, którzy czują wsparcie bliskich, mówili o tym otwarcie. Kluczem do tego, by osoby po odbyciu kary znalazły swoje miejsce w społeczeństwie i nie wróciły do więzienia, jest pokazanie im alternatywy. Bez tej wiedzy i bez narzędzi, ze strachu, z bezradności, łatwo wrócą na złą drogę.
- Zajęcia kulturalno-oświatowe są obok nauczania, pracy, podtrzymywania kontaktu z rodziną oraz oddziaływań terapeutycznych jedną z metod resocjalizacyjnych, zwłaszcza te, które odbywają się poza murami więzienia. Ważnym czynnikiem w procesie wtórnej socjalizacji jest umiejętność ponownego zaadaptowania się jednostki ludzkiej w społeczeństwie - wyjaśnia fachowo st. szer. Joanna Szadziul, rzeczniczka prasowa Dyrektora Zakładu Karnego w Bydgoszczy-Fordonie. - Oddziaływania korekcyjne prowadzone podczas pobytu w warunkach izolacji penitencjarnej przybierają różne formy, jednak cel jest zawsze ten sam – nauczyć osadzonego prawidłowo żyć w warunkach wolnościowych, wykształcić u niego poczucie postępowania zgodnego z prawem, a tym samym wypracować takie działanie, by nie powrócił na drogę przestępstwa. Angażując skazanych w inicjatywy lokalne nie dajemy im perspektyw na pozyskanie profitów finansowych, ale nastawiamy ich na takie korzyści jakimi są, nauka empatii, czyli uwrażliwienie na problemy, potrzeby i uczucia innych, stają się aktywni, wyznaczają cele.
Zbiórka czasopism dla osadzonych w Zakładzie Karnym w Bydgoszczy-Fordonie
- Jeśli masz w domu niepotrzebne, przeczytane już magazyny przede wszystkim kierowane do mężczyzn - mozesz przekazać je Fundacji Bez Nazwy. Tematyka dowolna: sport, motoryzacja, wędkarstwo, wiedza i nauka, historia, psychologia itp. Fundacja nie przyjmuje jedynie pism o tematyce erotycznej.
- Magazyny można przynieść do pracowni Warsztat - miejsce skażone sztuką, która znajduje się przy ul. Bydgoskiej 26 w każdy czwartek i sobotę w godzinach 16.00 - 20.00. Kontakt do organizatorów zbiórki: 510 160 625 lub mail: warsztat.bydgoska26@gmail.com.