Chłodny prezes [komentarz]
Coś niedobrego dzieje się w relacji prezydent - prezes. I to nie są już tylko podejrzenia. O coraz chłodniejszym z każdym miesiącem stosunku prezesa Jarosława Kaczyńskiego do Andrzeja Dudy świadczy bowiem coraz więcej faktów.
Po szczycie NATO prezes podziękował organizatorom, nawet ministrowi Macierewiczowi, ale o prezydencie nie wspomniał. Najprawdopodobniej dlatego że prezydent docenił w organizacji szczytu swoich poprzedników - prezydenta Komorowskiego i poprzednią ekipę rządową. Takiego „podlizywania się” prezes nie lubi.
Niedostrzeżenie starań prezydenta Dudy (w końcu odbył kilkanaście spotkań w sprawie szczytu NATO) prezes zbył nonszalanckim: „musiałem się przejęzyczyć”. Podczas uroczystości z okazji 73. rocznicy zbrodni wołyńskiej prezydentowi Poroszence towarzyszył Jarosław Kaczyński, a przecież takie wydarzenie bez wątpienia wymagało obecności głowy państwa. Andrzej Duda pojawił się później z kwiatami, ale sam.
Prezydent Polski w dbaniu o stosunki z prezesem partii, z której się wywodzi, wygląda jak mały chłopiec zabiegający o uznanie opiekuna - to on pierwszy wyciąga rękę na przywitanie, to on idzie za prezesem, a nie prezes w jego stronę. Podobnie do prezesa zachowuje się ojciec Tadeusz Rydzyk - „jestem z tobą, dopóki mnie słuchasz, a jeśli zapominasz, kto cię stworzył i gdzie jest twoje miejsce, musisz się liczyć z publicznym upomnieniem”.
W sondażach najpopularniejszym politykiem wciąż jest Andrzej Duda. Nie jest to chyba powód do radości prezesa, który nie lubi, gdy jego podwładni wyłamują się na niezależność. Próby zaznaczenia autonomii prezydenta prezes z pewnością zauważa. Chłód, z jakim traktuje głowę państwa, to nie świadectwo jego temperamentu, ale próba sił, która się zwykle kończyła wysadzaniem niepokornych na bocznicy (Ludwik Dorn, Kazimierz Marcinkiewicz). Dlatego tak niewielu ma odwagę popaść w niełaskę.