Chciałbym, by moje miasto to był Gorzów
- Miasto jest źle zarządzane, a co niektórzy złośliwie mówią, że jest obecnie jedynie administrowane - pisze Mirosław Marcinkiewicz
Co bym zrobił, gdybym był prezydentem Gorzowa. Co musiałbym zrobić i czego bym nigdy nie zrobił - takie pytania zadaliśmy parlamentarzystom, samorządowcom, przedsiębiorcom, ludziom kultury.
W naszym cyklu głos zabrała m.in. poseł Krystyna Sibińska, radni Jerzy Synowiec, Jerzy Wierchowicz i Marta Bejnar - Bejnarowicz, szef rady miasta Sebastian Pieńkowski czy rzeźbiarka Zofia Bilińska. Wszystkie opinie można przeczytać na
plus.gazetalubuska.pl.
Tym razem opinia Mirosława Marcinkiewicza: Pamiętam, sprzed dwóch lat prezentację Wieloletniego Planu Inwestycyjnego, który był swoistą strategią rozwoju Gorzowa, mocno nakierunkowaną na inwestycje tak bardzo wyczekiwane od wielu lat. Obszerne, ciekawe opracowanie. Dziś warto do niego wrócić. Niezbędne jest podsumowanie i rozliczenie. To drogowskaz działań. Warto z niego korzystać.
Właśnie działanie. To spory mankament magistratu. Brak działań! Milczenie w wielu sprawach. Niestety zeszliśmy z kursu przyjętego w planie inwestycyjnym, który był zresztą komplementowany przez wszystkie środowiska polityczne i opiniotwórcze. Dlaczego nie realizujemy założonego planu? A jeśli już coś jest robione, to wszystko idzie nie tak?Skandaliczne przedłużanie remontów dróg, opóźnienia i zaniechania, brak jasnych komunikatów z realizacji inwestycji.
Nadzór nad inwestycjami jest (o ile jest?) niewłaściwy. To wymaga natychmiastowych zmian. Znacznego wzmocnienia kadrowego i merytorycznego, również w kontekście tych inwestycji, które niebawem winny się rozpocząć (oby). Choć, przyznam szczerze, strach myśleć o rozkopywaniu kolejnych dróg, gdy inne powinny być już dawno zakończone. Niebawem zamknięta zostanie Myśliborska, Sikorskiego i Kostrzyńska. Strach się bać.
Teraz pytanie: czy w Gorzowie ktoś dba o przedsiębiorców? Dużych i małych? Nie słyszałem, co gorsze nie słyszeli też przedsiębiorcy, bo to od nich o tym wiem. A przecież to motor napędowy gospodarki i źródło rozwoju miasta.
Poważne uwagi dotyczą kultury i sportu. Odejście pani Moniki Wolińskiej (dyrygent i szefowa orkiestry Filharmonii Gorzowskiej - dop. red.) to tylko jeden z niechlubnych przykładów. Czas gdy sport był wizytówka Gorzowa, minął. Bezpowrotnie? Dlaczego? Tu tkwi spory potencjał – trzeba go tylko umiejętnie uwolnić.
Kolejna sprawa - dotycząca tzw. pierwszego wrażenia, wizytówki. Miasto jest zaniedbane, wręcz brudne, począwszy od trawy po kolana, nieuporządkowanych skwerów czy parków, po nierówne chodniki i zaniechane remonty elewacji kamienic. Nie godzę się na taką wizytówkę i, jak sadzę, nie jestem odosobniony.
Podsumowując. Miasto jest źle zarządzane, a co niektórzy złośliwie mówią, że jest obecnie jedynie administrowane. Urząd miasta należy pilnie przeorganizować. Tu pracuje przecież wielu znakomitych, kompetentnych urzędników, ale organizacja pracy, odpowiedzialność i mała decyzyjność osób funkcyjnych – to poważny mankament.
To się da zmienić, to trzeba zrobić, bo inaczej inne miasta będą nam uciekać w poziomie życia i atrakcyjności
Na koniec jeszcze jedno. Chciałbym, by moje miasto to był po prostu Gorzów, bez przymiotnika. Nie wahałbym się podjąć tę sprawę, poczynając od konsultacji i przekonania do tego gorzowian. W środę Grzegorz Musiałowicz.