Pan Grzegorz zapłacił za postój w strefie płatnego parkowania i teraz żałuje. Chce zwrotu pieniędzy, bo podważa sposób działania strefy.
Formalnie była to sprawa o bezpodstawne wzbogacenie się gminy Szczecin o złotówkę. Tyle bowiem zapłacił pan Grzegorz Gruca za bilet w strefie płatnego parkowania. Był lipiec 2015 r., ulica Stoisława.
- Jako uczciwy obywatel zaparkowałem w strefie i kupiłem bilet za złotówkę w automacie - mówi.
Teraz uważa, że niepotrzebnie płacił, bo miejsce, na którym zaparkował, nie należy do strefy parkowania, mimo że jest tam wyznaczona pionowymi znakami.
- Ale brakowało linii poziomych, tak jak wymagają tego przepisy - uważa kierowca.
Dlatego pozwał gminę Szczecin do sądu o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia.
- Gmina przymusza kierowców do opłat w miejscach niewyznaczonych. Bronię zasad - mówił we wtorek w sądzie.
Przedstawiciel Szczecina domagał się oddalenia pozwu. Zwrócił uwagę, że orzeczenia sądów administracyjnych dotyczące organizacji strefy płatnego parkowania są rozbieżne.
Sąd oddalił pozew z zaskakującym uzasadnieniem.
- Nie mogę na podstawie tej sprawy rozstrzygnąć zasady, czy pan ma rację, że płacimy tylko za parking, który jest formalnie, właściwie oznaczony znakami pionowymi i poziomymi - tłumaczyła sędzia Małgorzata Milko.
Wyrok nie jest prawomocny. Kierowca zapowiedział apelację.
Miasto zdania nie zmienia
Władze Szczecina nie zrezygnują z pobierania opłat w strefie nawet tam, gdzie brakuje linii poziomych. O sprawie pisaliśmy już wielokrotnie. Urzędników nie przekonują wyroki sądów administracyjnych oraz wyjaśnienie z ministerstwa infrastruktury, w którym wprost napisano, że strefa to nie tylko znaki pionowe, ale i poziome. W Szczecinie jest kilka tysięcy miejsc w strefie, gdzie nie wyznaczono linii poziomych.
Wyrok
Tymczasem dotarliśmy do najnowszego wyroku sąd administracyjnego, który odnosi się to tego problemu. I znów sędziowie nie mieli wątpliwości, że opłaty można pobierać tylko, gdy miejsca w strefie są konkretnie wyznaczone. Orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego zapadło pod koniec czerwca w Gliwicach. Sąd odrzucił argumenty Samorządowego Kolegium Odwoławczego, że strefa może mieć tylko znaki pionowe. Przytaczamy obszerne fragmenty do poczytania dla miejskich urzędników. Sąd pisze jasno:
- Zdaniem Sądu stanowisko (Samorządowego Kolegium Odwoławczego - red.), że obowiązek uiszczenia opłaty dodatkowej za parkowanie istnieje na całym wydzielonym obszarze stanowiącym strefę płatnego parkowania, tj. na każdej drodze publicznej w tej strefie - nie jest trafne - zaczyna swoje uzasadnienie sąd.
I dalej sędziowie argumentują dlaczego Kolegium się myli.
- Nie jest więc dopuszczalne, jak uczyniło to Kolegium, uznanie za wyznaczone miejsce, terenu całej strefy płatnego parkowania. Gdyby bowiem przyjąć, że taka możliwość istnieje, to wówczas analizowany przepis powinien mieć brzmienie: „Opłatę pobiera się za postój pojazdów samochodowych w strefie płatnego parkowania, w określone dni robocze, w określonych godzinach lub całodobowo”. Skoro jednak ustawodawca zawarł w przepisie zwrot „w wyznaczonym miejscu”, to należy mu nadać określoną treść normatywną, a nie pomijać w procesie wykładni - zauważają sędziowie.
I teraz najważniejsze. Sąd wprost pisze, że od trzech lat opłaty można pobierać tylko tam, gdzie strefa ma znaki poziome i pionowe jednocześnie.
- (...) w stanie prawnym obowiązującym od lutego 2014 r. strefa płatnego parkowania musi być oznaczona zarówno znakami pionowymi jak i poziomymi. Tylko tak oznakowane parkingi, należące do strefy płatnego parkowania, dają podstawę do naliczania opłat za ich korzystanie - piszą sędziowie.
I wskazują nawet jak oznakowanie poziome powinno wyglądać.
- Ponadto, oznakowanie poziomie powinno charakteryzować się m.in. dobrą widocznością w ciągu całej doby, wysokim współczynnikiem odblaskowości, również w warunkach dużej wilgotności, zachowaniem minimalnych parametrów odblaskowości w całym okresie użytkowania kontynuują.
Co na to urzędnicy?
Zastanawiamy się, co musiałoby się wydarzyć, żeby szczecińscy urzędnicy wzięli pod uwagę tak jednoznaczne orzeczenia sądów. Ich odpowiedź zawsze jest taka sama: wyrok dotyczy konkretnej sprawy, orzeczenia różnych sądów są odmienne. I jest jeszcze argument, że urzędnicy dbają, aby nie było chaosu przy parkowaniu.
Tyle, że od dłuższego czasu zapadające przed różnymi sądami orzeczenia mają podobną treść jak sprawa z Gliwic.
Zachowanie urzędników pokazuje, że wcale nie chodzi o dobro kierowców, ale o fiskalizm. Po prostu w obecnej wersji, SPP przynosi co roku ponad 20 mln zł dochodu (czy ktoś wie na co te pieniądze są wydawane? Bo my nie). A przypomnijmy, że celem powołania stref płatnego parkowania nie jest fiskalizm, tylko wymuszanie rotacji w centrum miasta. Ale o jakiej rotacji tu mówimy, skoro kierowcy masowo kupują tanie abonamenty i stawiają w strefie samochody na cały dzień.