Chciał ustrzelić dzika - upolował... auto
Policja u komendanta straży Biebrzańskiego Parku Narodowego, który przez miesiąc utrzymywał w tajemnicy, że przestrzelił służbowy samochód.
- Nie mogę tego zrozumieć. Od 15 lat w straży, wcześniej w wojsku. Taka osoba powinna umieć obchodzić się z bronią. To nie powinno się stać - nie kryje zażenowania Andrzej Grygoruk, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Zamierza wyciągnąć wobec podwładnego konsekwencje służbowe. Czeka jeszcze na opinię związków zawodowych. Decyzję, co do dalszej kariery komendanta - zamierza podjąć we wtorek. Jedno jest pewne. Szef strażników będzie musiał pokryć koszty naprawy nissana, które szacowane są na tysiąc złotych. Ale to chyba najmniejszy jego problem. Bo grozi mu nagana, przeniesienie na inne stanowisko, a nawet utrata pracy.
- Niekontrolowany wystrzał to jedno. Ale gorsze, że komendant to przede mną zataił. A teraz jeszcze sprawą zainteresowała się policja i będzie miał inne konsekwencje - komentuje dyrektor Grygoruk.
Bo ktoś doniósł o incydencie mundurowym. Ci udali się do domu „snajpera” i dokonali odkrycia, za które komendant może też odpowiedzieć karnie. Funkcjonariusze znaleźli bowiem broń, amunicję i inne przedmioty pochodzące z okresu II wojny światowej.
- Na miejsce został skierowany patrol minersko-pirotechniczny. Stwierdził on brak materiałów wybuchowych i zagrożenia - mówi st. sierż. Izabela Malinowska z Komendy Powiatowej Policji w Mońkach.
Materiały sprawy są już w prokuraturze w Grajewie. To ona zdecyduje, czy wszcząć śledztwo
st. sierż. Izabela Malinowska
Komenda Powiatowa Policji w Mońkach
Nie ujawnia dokładnych danych właściciela arsenału. Podaje tylko, że to 39-letni mieszkaniec gm. Goniądz. Nikomu nie przedstawiono zarzutu. Materiały tej świeżej sprawy zostały przekazane prokuraturze w Grajewie. To ona zdecyduje, czy wszcząć śledztwo. Potencjalny kierunek: nielegalne posiadanie broni i amunicji. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Cała historia zaczęła się niedaleko Białego Grądu. Jak relacjonuje nam dyrektor BPN, służbowym nissanem pojechało dwóch strażników parku oraz ich szef, który zgodnie z grafikiem tego dnia miał wolne. Posiadał za to zgodę na odstrzał redukcyjny dzików. Zabrał się „przy okazji”. Strażnicy zwodowali łódkę, a komendant szykował broń. Podniósł i wtem... strzelba wystrzeliła. Pocisk wyleciał od środka przez drzwi. Na szczęście nikt nie został ranny.
Działo się to 12 listopada, ale wyszło na jaw dopiero 7 grudnia. Niemal miesiąc udawało się utrzymać wszystko w tajemnicy.
Komendant biebrzańskiej straży w ostatnich dniach przebywał na urlopie.