Chcemy, by kibice dopingowali nas, tak jak w kadrze mężczyzn
- U nas w kraju kobiecy futbol podąża w dobrym kierunku pod względem rozpoznawalności - mówi napastniczka reprezentacji Polski Ewa Pajor
Nadal czujesz się najbardziej rozpoznawalną polską piłkarką?
Niecałe dwa lata temu wyjechałam do Wolfsburga, więc teraz z całą pewnością odczuwam to znacznie mniej. Także i z tego względu, że w Niemczech nie udzielam żadnych wywiadów po polsku, również i po niemiecku. Z drugiej strony, dziewczyny, które grają w polskiej lidze, też są coraz bardziej znane. Ogólnie, kobieca piłka podąża w dobrym kierunku pod względem rozpoznawalności. Nie chodzi mu tu jedynie o same zawodniczki, ale i o całą drużynę. Niemniej jednak jak teraz przyjeżdżam do Polski na kadrę, to za każdym razem udzielam wywiadu.
Po ostatnich indywidualnych i zespołowych osiągnięciach pałeczkę przejęła od Ciebie Kasia Kiedrzynek z PSG, uznawana za jedną z najlepszych bramkarek na świecie. Teraz to ona stała się twarzą kobiecej piłki nożnej w Polsce?
Ja bardzo cieszę się z tego. Dziś nie jestem tylko ja, bo jest znacznie więcej popularnych dziewczyn. Oto chodzi, żeby kibice nas coraz lepiej znali i przychodzili na nasze mecze. Jest to nam potrzebne, tak jak i naszej dyscyplinie.
[b]Nie odnosisz wrażenia, że to zainteresowanie kobiecą piłką teraz jest troszkę mniejsze niż wtedy, kiedy odniosłyście sukces i sięgnęłyście w 2013 roku, po mistrzostwo Europy do 17 lat? Z drugiej strony, to zainteresowanie jest z całą pewnością większe, niż kilka czy kilkanaście lat temu…
[/b]To na pewno, ale czy teraz jest mniejsze? Nie wydaję mi się. Ono się utrzymuje, a może i rośnie. Niech świadczy o tym, że na spotkanie seniorskiej kadry narodowej w Tychach ze Słowacją, w ramach eliminacji do mistrzostw Europy w 2017 roku w Holandii, transmitowane na żywo przez ogólnopolską telewizję. Przyszło na stadion nieco ponad 6 tysięcy kibiców [w innych państwach na piłkę nożnej kobiet przybywa ich po kilkadziesiąt tysięcy - dop. red.]. Piłkarsko też idziemy w górę, więc tych kibiców za każdym razem powinno być więcej. Chcemy, żeby nas dopingowali tak, jak męskiej reprezentacji narodowej. To dodaje nam skrzydeł.
A jak na przestrzeni kilku lat zmieniła się ta seniorska kadra Polski, pod względem organizacyjnym i wizerunkowym?
Na pewno poziom jest coraz wyższy, z czego bardzo się cieszę.
A reprezentacyjne koszulki macie już na własność, czy tak jak kiedyś trzeba je zwracać?
O ile dobrze sobie przypominam, teraz chyba dostałyśmy koszulki po ostatnich eliminacjach.
Z nazwiskiem?
Niestety, jeszcze nie. To jeszcze nie ten etap.
Co teraz możecie osiągnąć z seniorską kadrą?
Jest nowy selekcjoner Miłosz Stępiński, nowy sztab. Teraz budujemy atmosferę. Trener mówi nam, czego od nas oczekuje, jak mamy grać. Za nami trzy zgrupowania, ale cały czas uczymy się. W każdym razie będziemy walczyć oto, by zakwalifikować się na mistrzostwa świata w 2019 roku we Francji.
W minionych eliminacjach niby dużo nie zabrakło, a jednak dość sporo, bo przynajmniej dziewięć punktów, do drugiej lokaty, mogącej dać grę w barażach…
Dokładnie. Na pewno nie będzie łatwo, bo z grupy awansuje tylko jeden zespół. To będzie też zależało od losowania. Możemy trafić na bardzo mocne drużyny, ale i na takie, które naprawdę jesteśmy w stanie pokonać.
Wracając do złota U-17. Ty po tym mistrzostwie powtarzałaś, że chciałabyś opuścić Medyk Konin i przejść do ligi niemieckiej czy też francuskiej. Uczyniłaś to dwa lata później. Dziś nie żałujesz tego?
Nie, to była dobra decyzja, tuż po ukończeniu szkoły. Dla mnie to był dobry wiek, by spróbować swoich sił zagranicą. Spełniło się moje marzenie. Teraz chcę, by spełniło się i kolejne. Chcę zostać podstawową zawodniczką VfL Wolfsburg.
Z Kubą Błaszczykowskim udało ci się porozmawiać?
Tak. Któregoś razu kobiety z mężczyznami miały takie małe przyjęcie i przez kilka minut porozmawialiśmy sobie. Wolfsburg jest bardzo mały i co ciekawe, nasze bazy treningowe mieszczą się kilometr od siebie, więc mamy do siebie blisko. Ich stadion dzieli 100 metrów od naszego.
Na Ziemi Lubuskiej bywałaś co najmniej kilka razy. Kostrzyn, coś ci to mówi?
Kostrzyn nad Odrą.
Tak, nie ten Wielkopolski, a ten Lubuski. Jak go wspominasz?
Super. Zdobyłyśmy tam z Medykiem mistrzostwo Polski do 16 lat [TKKF Stilon był drugi - dop. red.]. Na tamten czas to było coś, tak jak każde inne złoto wywalczone w juniorkach. Z Medykiem było kilka tych mistrzostw, ale raz nam się nie udało zakwalifikować do finałów, w juniorkach starszych. Fajnie ten czas wspominam, tak jak i sam Kostrzyn.
A Żagań?
Byłam tam chyba dwa razy, na zgrupowaniach Medyka. On do dziś tam jeździ. W Żaganiu jest fajne boisko do trenowania zimą, ze względu na sztuczną nawierzchnię. Do tego sam ośrodek, pokoje w nim, dobre jedzenie.
Zaczęłaś kibicować Lechowi Poznań. Jego napastnik Dawid Kownacki pochodzi z Gorzowa...
Tak, wiem. Kibicuję i jemu, bo jesteś prawie z tego samego rocznika. On jest o rok ode mnie młodszy. On ma wielką przyszłość przed sobą.