Chce zbudowć żonie podjazd i balkon, ale nie ma pozwolenia
- Małżonka ma problemy z chodzeniem. Dlatego chcę pomóc - mówi pan Szymański z Gubina.
W jednym z mieszkań, znajdujących się w bloku przy ul. Świerczewskiego mieszkają państwo Szymańscy. Starsze małżeństwo ma spore problemy ze zdrowiem.
- Zwłaszcza małżonka ma problemy z chodzeniem. Musi poruszać się z pomocą kul, a częściej wózka - wyjaśnia Marian Szymański.
Gubinianin chciał ułatwić życie swojej małżonce. - Chcę żeby miała coś jeszcze z życia, dlatego postanowiłem wybudować jej niewielki balkon i zjazd na podwórko, żeby mogła łatwiej się poruszać - wyjaśnia pan Marian.
Okazuje się, że to nie takie proste. Pomimo dobrych intencji, mieszkaniec ul. Świerczewskiego nie może postawić swojej „konstrukcji”, którą zresztą już zaczął budować.
Pan Marian zarzeka się, że robi co do niego należy.
- Przecież nikogo nie krzywdzę. Chcę tylko ulżyć małżonce. Ponadto mam pismo z pozwoleniem - zaznacza starszy mężczyzna z Gubina.
Kłopot w tym, że pismo, które dotarło do M. Szymańskiego wcale nie było pozwoleniem. Jest to odpowiedź Lubuskiego Konserwatora Zabytków (blok przy ulicy Świerczewskiego jest wpisany do rejestru zabytków), który informuje, że budowa tego typu balkonu i zjazdu jest możliwa, ale tylko wtedy, jeśli wykona się szereg zobowiązań. M.in. chodzi o załatwienie pozwolenia na budowę, projektu budowlanego oraz innych, potrzebnych dokumentów.
To nie wszystko. Teren na którym pan Marian zaczął stawiać konstrukcję należy do urzędu miasta. W_tym wypadku też trzeba uzyskać odpowiednią zgodę. Jak informują pracownicy magistratu, żadnego z wymaganym dokumentów pan Szymański nie posiada.
- Próbowałam pomóc, ponieważ widać, że są to osoby potrzebujące i niepełnosprawne. Chciałam doradzić, co trzeba zrobić, aby można było wykonać ten podjazd legalnie - mówi pracownik urzędu Alicja Ratowicz. - Pan Marian niestety nie chciał jednak słuchać i zamierzał wszystko zrobić po swojemu - dodaje.
M. Szymański jest poirytowany, ale podkreśla, że za wszelką cenę zrobi balkon, tak jak wcześniej przyobiecał. - Naprawdę chciałem pomóc. Nie tylko żonie, proponowałem też, że przełożę kostkę na tym nierównym placu, postawiłem też ławkę, żeby można było sobie usiąść. Te pozwolenia i projekty to jakaś paranoja. Chcą wyłudzać od ludzi pieniądze - denerwuje się pan Marian.
Naczelnik Wydziału Nieruchomości i Gospodarki Przestrzennej Joanna Orzechowska wysłała pismo do pana Szymańskiego. Można w nim wyczytać, że prośbę o zmianę kostki rozpatrzono negatywnie oraz, że wszelkie ingerencję w teren, przylegający do zabytkowego bloku przy ulicy Świerczewskiego trzeba konsultować z konserwatorem zabytków.
Starszy mieszkaniec nie przejął się tym zbytnio. Wciąż zamierza dokończyć budowę. Skończyła się za to cierpliwość urzędu, a także wspólnoty mieszkaniowej, do której należą państwo Szymańscy. Zawiadomili Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który ma przeprowadzić kontrolę. Ta odbędzie się jeszcze przed świętami. Dokładnie 22 grudnia. Wymagany jest szereg dokumentów, których pan Marian obecnie nie posiada. Zapewne więc inspektor wyda nakaz, aby rozebrać, to co zostało tam wybudowane.