Dziennikarze głównego nurtu żyją ostatnio „aferą” z telefonem zaufania dla dzieci i młodzieży, którego nie chce finansować rząd PiS. Akcję „Ratujmy dzieci, nie pozwólmy zamknąć infolinii” utworzył w sieci Aleksander Twardowski - „bloger, który - jak sam pisze - „czasem klnie”. Pod koniec dnia, gdy na konto wpłynęło już prawie 300 tysięcy złotych Twardowski ogłosił na Twitterze: „To był pomysł @RuchOsmiuGwiazd. Ja tylko zająłem się formalnościami. Wielki szacun musi iść tam właśnie.” Niespełna godzinę później konto zasilił Donald Tusk a bloger wkrótce przyznał, że admin grupy „8 gwiazdek” zrobił to przez niego „żeby nie budzić kontrowersji”.
Mieliśmy już „Ratujmy kobiety”, „Ani jednej więcej” czy „SOS Granica”, teraz mamy dzieci. Kim jest bowiem premier i jego bezduszni ministrowie, jeśli odmawiają pomocy najbardziej bezbronnym istotom? Wiadomo - są z PiS. Podobnym inicjatywom zwykle towarzyszy społeczna zrzutka. Przykład dał kiedyś Michał Szutowicz znany jako Margot, który zgarnął w ten sposób ponad 330 tys. złotych i wyjechał na wakacje. Teraz pod hasłem ratowania dzieci internauci wpłacają krocie na prywatną fundację, mimo że od kilku lat istnieje rządowy Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka nr 800 12 12 12, gdzie zatrudnieni są profesjonalni psycholodzy.
Fundacja domaga się od rządu pieniędzy choć jej prezeska i członkinie zarządu od lat manifestują niechęć do pisowskiego reżimu. Kontestują zapisany w konstytucji tradycyjny model rodziny, angażują się w tzw. strajki kobiet, czy protesty nauczycieli i wspierają ruchy proaborcyjne dla których dziecko jest wyłącznie problemem.
Prezes Fundacji Monika Sajkowska marzy o Polsce, gdzie tak, jak w Londynie tzw. parada równości jest narodowym świętem a „pomocni policjanci z tęczowymi rozetkami przy mundurach uśmiechają się do ludzi”. Aby podobne marzenia urzeczywistnić fundacja od roku prowadzi kampanię „LGBT + ja” zachęcającą nastolatków do „okazywania sojusznictwa i wsparcia dla swoich nieheteronormatywnych i transpłciowych rówieśników.”
W siedmioosobowym zarządzie Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę” nie ma ani jednego członka. Słowo to jest démodé i może budzić złe skojarzenia. Zamiast nich mamy więc tylko członkinie. The future is female [przyszłość jest kobietą] czytamy we wpisie na Facebooku jednej z nich. Myli się. Już wkrótce nieheteronormatywne transpłciowe nastolatki dorosną i wybiją jej z głowy podobne mrzonki, rodem ze średniowiecza.