Chcą wyrwać się z życia w strachu. Potrzebują kogoś, kto w nie uwierzy
Każde ujawnienie przemocy w rodzinie osoby publicznej sprawia, że więcej ofiar zgłasza się o pomoc. Śląskie policjantki, nagrodzone przez Niebieską Linię mówią, że ta decyzja wciąż wymaga dużo odwagi.
Jestem szczęśliwa, że stanęła na mojej drodze życia. Zawdzięczam jej to, że żyję, nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie jej pomoc - napisała o policjantce z Gliwic Michalinie Labusek kobieta, która przez 30 lat była bita i poniżana przez męża. Nikt nie chciał wtrącać się w jej małżeństwo, straciła nadzieję na ratunek, myślała o samobójstwie. Ale pewnego dnia dzielnicowa na ulicy po prostu dała jej swoją wizytówkę. I doczekała się telefonu.
- Ofiary przemocy nie wierzą w siebie, trudno im komuś zaufać, te pierwsze rozmowy nie są łatwe, okrążają temat - mówi policjantka Michalina Labusek. - Tej pani mąż wmawiał, że jest gorsza, chora psychicznie, że nikt jej nie uwierzy. Powoli jednak się otwierała, a ja jej wierzyłam. Ustaliłyśmy plan działania, krok po kroku. Dzisiaj ma lepsze życie.
Ludzie czasem dziwią się, że latami można znosić niebezpieczny związek. Gdzie godność, ambicja, gdzie w końcu instynkt przetrwania? W głośnej sprawie byłego radnego Bydgoszczy Rafała Piaseckiego, jego żona Karolina ujawniła szokujące nagrania wyzwisk i bicia. Przyznała też, że znęcanie się trwało od wielu lat i było coraz gorsze. Może nie umiałaby się z tej pułapki wyrwać, gdyby nie zainteresowanie pracodawcy. Jest farmaceutką, szefowie dostrzegli, że ma ślady bicia, niszczenia jej osobistych rzeczy. Kobieta poczuła się pewniej ze zrozumieniem firmy. Dostała pracę w innym mieście, mogła wyprowadzić się z domu, zacząć samodzielne życie.
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” dobrze wie, jak ważne dla ofiar przemocy jest wsparcie jakiejś instytucji, w tym policji. Od dziesięciu lat organizuje konkurs „Policjant, który mi pomógł”. Nagradza funkcjonariuszy, którzy wyróżniają się wrażliwością na krzywdę w czterech ścianach domu. W ubiegłym roku laureatką została gliwicka dzielnicowa Michalina Labusek. Napisała o niej pani, której dała wizytówkę, uwagę i szansę na odmianę.
- Wystarczy czasem światełko w tunelu, żeby ofiary zdecydowały się walczyć o siebie - mówi policjantka. - Milczą, bo wstydzą się swojego poniżenia, nie wierzą, że sobie poradzą. To wielkie blokady. Pani, która napisała list, myślała, że sąsiedzi nie wiedzą o tym, co przechodziła. Ale wiedzieli, słyszeli. I zeznawali na jej korzyść, gdy zrobiła pierwszy krok.
Według statystyk policyjnych, 93 proc. sprawców agresji domowej to mężczyźni. Szacuje się, że w jej wyniku ginie rocznie około 500 kobiet. Nie chodzi tylko o zabójstwa, ale też o śmiertelne pobicia i samobójstwa krzywdzonych.
Województwo śląskie pod względem liczby kolejnych przypadków przemocy po założeniu Niebieskiej Karty znajduje się prawie w końcu listy. Najwięcej takich przypadków na 100 tys. mieszkańców zanotowano na terenie KWP w Olsztynie (136), a najmniej na terenie KWP w Warszawie (14), a także KWP w Katowicach (26). To znaczy, że tutaj sprawcy najbardziej obawiają się konsekwencji.
Policjantka Ewa Urbańczyk, wtedy dzielnicowa z Rudy Śląskiej, dzisiaj w mikołowskiej policji, nagrodę Niebieskiej Karty dostała dwa lata temu. Połowę jej interwencji stanowiły rodzinne awantury.
- Często pod wpływem alkoholu, ale to uważałam nawet za mniejsze zło, bo chorobę alkoholową można leczyć - mówi policjantka. - Gorzej, jeśli chodziło o znęcanie się na trzeźwo, z wyrachowaniem. Podłoże takich spraw jest skomplikowane. A najbardziej ściska się serce, gdy są dzieci. Można nimi szantażować, grozić, że się je odbierze. To czuły, zapalny punkt.
Młoda mieszkanka Rudy Śląskiej napisała do Niebieskiej Karty: „Mój mąż, z którym się wtedy rozchodziłam, wykorzystywał mnie i stosował szantaż emocjonalny, którego przedmiotem było dwoje dzieci. Wtedy potrzebowałam osób, które mogłyby mną pokierować i wesprzeć w tych trudnych dla mnie chwilach”. Taką osobą okazała się jej dzielnicowa Ewa Urbańczyk. Mogła do niej dzwonić o każdej porze, kiedy nie wiedziała, co robić. Napisała potem w liście: „Dla mnie ważne jest to, że mam w niej oparcie, jakiego nie spodziewałam się od jakichkolwiek służb mundurowych. Pani Ewa nie pomagała mi tylko jako policjant, ale też jako kobieta, która widziała, ile krzywdy wyrządził mi mój mąż”.
- Nie zapomnę tej sprawy, dotyczyła młodej dziewczyny, która dopiero wchodziła w życie, a partner już zniszczył jej poczucie wartości - mówi policjantka. - W ciągłym strachu trudno myśleć logicznie. Ale nie żyjemy w średniowieczu, trzeba wiedzieć, jakie ma się prawa. Opór musi zacząć się w głowie, od przekonania, że jestem silna, godna szacunku i co ma ogromne znaczenie, wcale nie jestem sama.
Dzisiaj mężczyzna już się wyprowadził, kobieta została z dziećmi, jest spokojna, chociaż wciąż po przeżyciach dochodzi do siebie. Na szczęście rodzina stanęła po jej stronie.
W interwencjach policji czy innych instytucji nie chodzi o rozwód; czasem w toksycznych związkach wystarczy terapia dla sprawców przemocy i osób od nich uzależnionych. Specjaliści jednak nie ukrywają, że najlepszym wyjściem często jest stałe rozstanie, bo kontakty bywają niebezpieczne. Separacja ratuje zdrowie, a nawet życie dotychczasowej ofiary.
- Ale sprawca przemocy zwykle nie chce się rozstać, bo przecież dlaczego. On czerpie z władzy nad bliskimi tyle satysfakcji, że z własnej woli nigdy z tej przyjemności nie zrezygnuje - wyjaśnia psycholog Agnieszka Łukowiak z Niebieskiej Linii. - To tak, jakby królowi zabrać jego królestwo. Co bez niego znaczy? Zrobi wiele, żeby odzyskać swoje panowanie.
Karolina Piasecka podaje, że jej mąż nadal ją prześladuje, śledzi i nachodzi; ale ona nabiera sił i wyzwala się z bycia ofiarą. Mówi o tym publicznie, żeby przełamać swój strach, ale też dodać otuchy innym kobietom. Przyznaje, że mogła uniknąć tego losu. W jej związku jeszcze przed ślubem zdarzała się agresja, ale ją tolerowała. Nie przeczuwała, jak jest groźna.
- Jednym z pierwszych ostrzegających sygnałów jest dziwna zazdrość - mówi Agnieszka Łukowiak. - To rodzaj poniżenia, ale młodej dziewczynie czasem imponuje. Na przykład mija ją jakiś przechodzień, a chłopak twierdzi, że ona go zaczepiała, prowokowała, wybucha awantura. Sygnałem do alarmu jest też obsesyjne kontrolowanie, odcinanie od znajomych i rodziny, poniżające docinki. Tym bardziej, jeśli mimo uwag, że ona tego nie chce, że ją to boli, krzywdziciel nie przestaje.
Zaczyna się od drobnych, wrogich gestów, kończy nieszczęściem.
- Nazywamy to gotowaniem żaby - dodaje psycholog. - Jeśli wrzuci się żabę do gorącej wody, to ona wyskoczy i ucieknie. Ale jeśli wodę podgrzewa się powoli, to da się ugotować. Tak jest z przemocą. Sprawcy zaczynają powoli osaczać ofiarę, odbierają jej z czasem całą pewność siebie, aż zaczyna myśleć, że jest beznadziejna i zasłużyła sobie na karę. Przemoc eskaluje.
Najgorsza sytuacja jest wtedy, gdy zaburzony sprawca trafia na osobę ze skłonnością do podporządkowania się, słabszą psychicznie. Taką, która wychowała się w domu, gdzie silniejszy miał zawsze rację, wymuszał, upokarzał. Ona nie ma mocnego instynktu „ratuj się, to nie jest normalne”.
- Zresztą zachowanie sprawcy też ma źródło w przeszłości, dzieciństwie i rodzinie, czasem w kontaktach z rówieśnikami - tłumaczy psycholog. - To jest tak głębokie, że trudno tę postawę, wykształconą w zaburzonych relacjach, zmienić. Sprawca przemocy nie ma empatii, nie obchodzą go cudze uczucia, bo ich nie rozumie. Z człowiekiem pozbawionym umiejętności współczucia życie jest piekłem. I najlepszym wyjściem jest jednak ucieczka, póki nie jest za późno.
Gliwiczanka, która przez 30 lat znosiła maltretowanie, aż na skraju sił spotkała wrażliwą na krzywdę policjantkę, odkrywa życie bez strachu. Napisała do Niebieskiej Linii, że teraz nie boi się męża ani ludzi. Mąż dostał wyrok w zawieszeniu, ona alimenty, ma własne pieniądze i odzyskała godność. To, co dla innych jest zwyczajne, dla niej jest cudem.
Niebieska Karta
to procedura wprowadzona w życie w 1998 przez Komendę Główną Policji i Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Założenie Niebieskiej Karty nie jest równoznaczne ze złożeniem zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, ale może być wykorzystane jako dowód procesowy.
Niebieska Linia Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Udziela porad i pomocy psychologicznej. Poradnia Telefoniczna: 22 668-70-00.