Tomasz Biliński

Chcą oczyścić lekkoatletykę

Tomasz Biliński

W związku z nagromadzeniem dopingowych afer Brytyjczycy chcą weryfikacji rekordów świata. Stare znalazłyby się w archiwum. Nowe byłyby ustalane na innych zasadach rywalizacji.

Weźmy na przykład pchnięcie kulą – zaproponował Ed Warner, przewodniczący brytyjskiej federacji lekkoatletycznej. – Rekord świata pochodzi z 1990 r. Ustanowił go człowiek, który został dożywotnio zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonych środków – dodał. Tym człowiekiem jest Randy Barnes. Trzy miesiące po pchnięciu na odległość 23,12 m wykryto u niego doping. Został zdyskwalifikowany na ponad dwa lata. W 1998 r. u Amerykanina próbka ponownie dała pozytywny wynik. Tym razem wyrzucono go ze sportu dożywotnio.

Takich przykładów jest więcej. W tabelach z rekordami wciąż nikt nie może pobić Florence Griffith-Joyner (od 1988 r.). Nie ma szybszej od niej w biegach na 100 i 200 m. Amerykanka zmarła w 1998 r., mając 38 lat, a przyczyną był atak padaczki. Innym podejrzanym rekordem świata jest 47,60 s na 400 m Marity Koch. Reprezentantka NRD, podobnie jak blisko 100 tys. sportowców naszych sąsiadów, była szprycowana sterydami. U niektórych z grubą przesadą, bo na przykład mistrzyni Europy Heidi Krieger po latach zmieniła płeć i stała się Andreasem.

Mimo, że od tamtych czasów minęło wiele lat, to nie ma sezonu, w których WADA (Światowa Agencja Antydopingowa) albo krajowe organy wykrywania oszustw nie informowały o kolejnych przypadkach. Po trzech latach od mistrzostw Europy w 2010 r. Tomasz Majewski odebrał złoty medal, który początkowo zdobył Andrej Michniewicz. Tyle że Białorusin został zdyskwalifikowany za niedozwolone środki.

Problemem nie jest tylko lekkoatletyka. Po ubiegłorocznych mistrzostwach świata w podnoszeniu ciężarów wybuchła afera. Wpadło pięciu zawodników (reprezentanci Białorusi, Rosji, Azerbejdżanu i dwóch Kazachstanu). Wszyscy czekają na wynik próbki B, ale niemal zawsze jest ona identyczna jak A. Prawdopodobnie więc Adrian Zieliński zostanie wicemistrzem świata (podczas zawodów był piąty).

W ostatnich dniach zarzuty musi odpierać prezes polskiego związku Szymon Kołecki, który według „Gazety Wyborczej” miał w 2002 r. otrzymać doping.

Wracając do lekkiej atletyki, złota medalistka olimpijska, mistrzyni świata i wielokrotna rekordzistka świata, Chinka Wang Junxia przyznała, że była zmuszona do zażywania niedozwolonych środków. Zrobiła to już w liście napisanym w 1995 r. Nie trafił on jednak do opinii publicznej. Został opublikowany dopiero w ubiegłym tygodniu.

„Jesteśmy ludźmi, nie zwierzętami. Jednak przez wiele lat kazano nam brać duże ilości niedozwolonych środków” – napisała Wang, która wciąż jest rekordzistką świata w biegu na 3000 m i 10 000 m. Jej ówczesny trener Ma Junren zaprzecza. Tłumaczy, że sukcesy były efektem ciężkiej pracy i diety, w którą wchodziła m.in... krew żółwia. IAAF, Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych, zapowiedziało już, że zajmie się sprawą.

Sama organizacja też ma pod górkę. W poprzednim roku jej ówczesny prezydent, Senegalczyk Lamine Diack (a następnie jego syn Massata) został oskarżony o korupcję. Miał stworzyć system kryjący oszustów. W tym także sportowców z Afryki, którzy do niedawna wydawali się czyści jak łza i mający naturalne predyspozycje. To za Diacka cichym przyzwoleniem na igrzyskach w 2012 r. wystartowali nakoksowani Rosjanie. Według „Timesa” stanowili 46 proc. całej reprezentacji w Londynie. Rosja została zawieszona w prawach członka IAAF, ale nagromadzenie afer doprowadziło do wycofania się firmy Adidas ze sponsorowania międzynarodowej federacji. Ważna jeszcze trzy lata umowa została rozwiązana. Nieoficjalnie kontrakt zawarty w 2008 r. był wart 23 mln funtów.

I tutaj, niczym na białym koniu, wjeżdżają Ed Warner i Sebastian Coe. Pierwszy jest przewodniczącym brytyjskiej federacji, drugi zdobywał medale i bił rekordy świata w biegach na 800 i 1500 m. Został też następcą Diacka na stanowisku prezydenta IAAF, a wcześniej był... jego zastępcą. – I był nieświadomy tego, co działo się przez lata? – wątpił w rozmowie z „Timesem” Linford Christie, mistrz olimpijski, świata i Europy w biegu na 100_m (notabene również zawieszony pod koniec kariery za doping).

W każdym razie Brytyjczycy chcą nowego początku. Zmiany proponują w 14 punktach. Głównie chodzi o dokładniejsze badania, ich ujednolicenie i większą przejrzystość, a także o zaostrzenie kar. Pomysł nie podoba się tym, u których dopingu nie wykryto, a są rekordzistami. Dlatego propozycja jest taka, żeby rywalizacja nieco się zmieniła, przy zachowaniu obecnych wyników. Na przykład w biegach sprinterskich zmieniłaby się konstrukcja bloków startowych, w rzucie młotem sprzęt zmieniłby wagę o kilka gramów, w rzucie oszczepem zmieniono by długość rozbiegu itd. Zmiany być może wejdą przed igrzyskami w Rio.

Tomasz Biliński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.