Chcą chronić działki przed deweloperami
Działkowcy boją się, że zapisy w studium nie wystarczą. Domagają się planów miejscowych. Miasto mówi „nie”. Przynajmniej na razie.
Co z tego, że podczas komisji zagospodarowania przestrzennego wiceprezydent Adam Poliński zarzekał się, że ogródki nie będą zabudowane? Prezydenci się zmieniają. Chcemy mieć pewność - mówi Iwona Mondziel z rodzinnego ogrodu przy ul. Podleśnej.
Miejscy urbaniści tworzą właśnie plan miejscowy okolic ul. Parkowej i Grottgera. Działkowiczka chce to wykorzystać. - To przecież po drugiej stronie ulicy. Dlaczego od razu nie zrobią planu i na nasz teren? - pyta.
W studium zagospodarowania przestrzenne ogród przy ul. Podleśnej jest wpisany jako teren zielony. Jednak odpowiedni zapis w planie miejscowym jest pewniejszą ochroną.
- Teren ten nie został jednak wskazany jako wymagający objęciem ustaleniami planu. Przynajmniej w najbliższym czasie - mówi Agnieszka Błachowska z magistratu.
Podkreśla też, że ogród stanowi fragment systemu przyrodniczego miasta i oczywiście nie jest przewidywany do zabudowy. - Nie damy za wygraną. Jeszcze raz poprosimy komisję zagospodarowania przestrzennego, by się tym zajęła - mówi Iwona Mondziel.
Planu miejscowego domaga się też Antoni Burakowski, prezes ogrodu w okolicach ul. Bema.
- Tuż obok nas budują się bloki komunalne. Obawiamy się, że część naszych działek zostanie przeznaczona właśnie na ten cel. Nie mówię, że teraz, bo mamy użytkowanie wieczyste, ale dobrze mieć zabezpieczenie w formie planu miejscowego - podkreśla.
Sprawą zainteresował się radny SLD Wojciech Koronkiewicz, który wysłał do władz interpelację. - Nie możemy pozbywać się z miasta ogródków - mówi.
Obecnie planami miejscowymi pokryte jest ok. 49 procent miasta. Natomiast na 19 proc. pozostałej powierzchni prowadzone są prace planistyczne.