Charakterna radna żadnemu prezydentowi nie odpuści
Trzy lata temu znał ją mało kto. Dziś Jacek Wójcicki widzi w niej rywalkę w wyborach.
Architekt Marta Bejnar-Bejnarowicz - najbardziej bojowa radna Gorzowa - od zawsze miała duszę wojowniczki. - Już w szkole walczyła dla innych. Gdy nauczyciel zapowiedział sprawdzian później, niż powinien, to Marta upominała się o prawa uczniów - wspomina jej przyjaciółka, a teraz działaczka społeczna Alina Czyżewska. Z dzisiejszą radną w latach 1994-1998 siedziała w jednej ławce IV LO przy ul. Kosynierów Gdyńskich w Gorzowie.
W 2014 r., po 16 latach, drogi przyjaciółek znów się zeszły. Ówczesny prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak chciał zrobić remont alejek na osiedlu Staszica, co wiązało się z wycięciem kilkudziesięciu drzew. Przeciwko wycince zaprotestował społecznik Grzegorz Witkowski. A że jego syn chodził do jednej klasy z synem Bejnar-Bejnarowicz, na szkolnych zebraniach poznali się też rodzice. Witkowski zachęcił do walki o drzewa panią architekt. W zbiórkę podpisów pod petycją włączyła się też Czyżewska. Dołączyło jeszcze parę osób i tak powstali Ludzie dla Miasta.
Bejnar-Bejnarowicz związana była wtedy politycznie z Nową Prawicą Janusza Korwin-Mikkego, który dał jej drugie miejsce na liście w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie dostała się.
- Chyba każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą, przechodził przez sympatię do Korwina - mówi dziś Bejnar-Bej-narowicz, która swoje poglądy określa jako „centrowe”.
- Zauważyły nas wówczas inne partie i ugrupowania w mieście. Chcieli byśmy się do nich przyłączyli. Po kilku podchodach pojawił się pomysł, by wystartować do rady miasta - wspomina 37-letnia architekt.
Ludzie dla Miasta wiedzieli, że jeśli wystartują w wyborach bez kandydata na prezydenta, wynik może być gorszy. Namówili więc Jacka Wójcickiego, ówczesnego wójta Deszczna pod Gorzowem. Wybory wygrał w cuglach, a Ludzie dla Miasta wprowadzili do rady siedem osób. W tym gronie była też Bejnar-Bejnarowicz. Zdobyła 956 głosów. Miała wynik lepszy od popularnego Jerzego Synowca, adwokata, społecznika, byłego prezesa Stali Gorzów.
Po wyborach radna nie spoczęła na laurach. Rozpoczęła „latające dyżury” (ogłaszane przez Facebooka, w różnych częściach miasta). Doprowadziła do kilku zmian w samym urzędzie. To m.in. na jej wniosek zostało przywrócone stanowisko architekta miejskiego. – Zagroziliśmy Wójcickiemu, że jeśli nie utworzy tego stanowiska, to nie przyjmiemy budżetu – mówi radna. Wspierała zatrudnienie w mieście Wojciecha Kłosowskiego, specjalisty od rewitalizacji. Wreszcie, doprowadziła do tego, że w
wielu sprawach dotyczących miasta mogą się wypowiedzieć mieszkańcy.
Z czasem drogi Ludzi dla Miasta i Wójcickiego zaczęły się rozchodzić. Jeden z powodów? Wójcicki miał wprowadzić zasadę przejrzystości działań władzy, a on - choćby odmawiając ujawnienia zarobków swojego doradcy - tego nie zrobił (w końcu nakazało to prezydentowi Samorządowe Kolegium Odwoławcze).
- Marta lepiej zna obowiązki radnego niż wszyscy pozostali radni. Bardzo szybko się uczy – uważa Czyżewska. - To charyzmatyczna i inteligentna kobieta. Miasto leży jej na sercu – dodaje Witkowski.
Jak inni oceniają radną? - Widać, że działa z miłości do miasta - mówi szef rady Sebastian Pieńkowski z PiS i... zwraca uwagę, że radna działa „od miłości do nienawiści”. - Najpierw krytykowała Jędrzejczaka, a wychwalała Wójcickiego. A teraz jest odwrotnie: Wójcicki już się jej nie podoba. Cokolwiek on zrobi, radna ocenia to źle, a z każdej małej sprawy robi wielką – mówi polityk.
Prezydent Wójcicki zapytany o radną uśmiecha się i szuka słów. - Myślę nad ostrożnym dobraniem komplementów... - tłumaczy i mówi, że Bejnaro-wicz jest bystra, niezwykle aktywna i dociekliwa. A do tego uparta. Poproszony o listę wad, zaczyna od... uporu. - W zbyt wielkiej dawce to wada - mówi.
Jego zdaniem Bejnarowicz postrzega wszystko tylko w kolorze czarnym i białym. - Nie widzi innych odcieni - ocenia prezydent. Uważa też, że radna czasem zbyt wielką wagę przykłada do drobnostek.
Czy Wójcicki widzi w niej rywalkę w kolejnych wyborach. - Gdzieś już to luźno padło. A to oznacza, że jej działania można postrzegać jako początek kampanii - mówi Wójcicki.
- To smutne, że w Gorzowie każdą większą aktywność postrzega się jako kampanię prezydencką. A ja nad startem w
wyborach się nawet nie zastanawiam. Wiem tylko, że znów wystartujemy do rady.