Cena śmierci. Wszystko jest polityką
W PRL-u rocznica zbrodni w Palmirach pod Warszawą należała do tych corocznych państwowych uroczystości, którym komunistyczne władze starały się nadać wysoką rangę. Usiłowano w ten sposób zacierać zakazaną pamięć o zbrodni katyńskiej, a także utrwalać przekonanie, że to Niemcy są i pozostaną najgroźniejszym wrogiem Polski.
Antyniemiecki kurs oficjalnej polityki historycznej, utrzymywany szczególnie z Gomułki, nieco zelżał po 1970 roku i nawiązaniu stosunków z Republiką Federalną, ale powrócił w okresie dekady Jaruzelskiego. Oczywiście antyniemiecka propaganda rozróżniała „naszych” Niemców, czyli komunistyczne NRD, traktowane przez Polaków jako sowiecka kolonia w Niemczech.
Zbrodnia w Palmirach nie była wydarzeniem jednorazowym, Niemcy mordowali tam polskich więźniów od grudnia 1939 roku do lipca 1941 roku. Do lasów, położonych około 30 kilometrów od centrum Warszawy, przywozili ciężarówkami więźniów, głównie z Pawiaka, a następnie rozstrzeliwali z broni maszynowej nad wcześniej wykopanymi dołami.
W ten sposób zamordowano blisko dwa tysiące osób. Spośród kilkudziesięciu przeprowadzonych w Palmirach egzekucji, najczęściej wspominana jest ta dokonana 20 i 21 czerwca 1940 roku, w czasie której zamordowano 358 więźniów, w większości aresztowanych w ramach tzw. akcji AB. Zarządził ją gubernator Frank w obawie przed nasilającym się oporem na terenie okupowanej Polski, a jej celem była pacyfikacja środowisk, uznanych przez Niemców za niebezpieczne.
Wśród zamordowanych znaleźli się m.in. Maciej Rataj, marszałek Sejmu i jeden z liderów ruchu ludowego i Mieczysław Niedziałkowski, wybitny działacz i wieloletni poseł Polskiej Partii Socjalistycznej. Razem z nimi zginęli działacze społeczni, lekarze, nauczyciele, adwokaci, urzędnicy.
W III Rzeczypospolitej, gdy po kilkudziesięciu latach komunizmu można już było upamiętniać zbrodnie sowieckie, niemiecka okupacja, w tym liczne akty ludobójstwa, zeszła na dalszy plan medialnych informacji i komentarzy. Przypomina jednak o nich raport dotyczący odszkodowań wojennych za straty ludzkie i materialne, jakie Polska poniosła wskutek niemieckiej agresji i okupacji.
Oczywiście Niemcy powołują się na rezygnację z roszczeń przez stalinowskie władze w Polsce w 1953 r., a także na fakt, że po 1989 r. nie żądano odszkodowań. Dziś tylko Grecja oficjalnie domaga się wyrównania poniesionych w czasie wojny strat, temat ten pojawia się jednak w kilku innych państwach Europy. Czy wróci w wymiarze dyplomacji i stosunków międzynarodowych, to się dopiero okaże, warto jednak o nim pamiętać w czasie, gdy niemieccy politycy dziś mówią, że Niemcy wyzwoliły się spod nazistowskiej okupacji. Czy ma to oznaczać, że sami do siebie wystąpią o wojenne reparacje?
[polecane]16603147,16631599,16600953,16633503,16624287,16654521[/polecane]