Cały numer "Naszej historii" poświęcony Wydarzeniom Zielonogórskim
Ten wyjątkowy numer „Naszej historii” pozwala na podróż w czasie. Bo o tym, co wydarzyło się w Zielonej Górze 30 maja 1960 roku nie tylko opowiadają historycy, ale przede wszystkim uczestnicy obrony Domu Katolickiego, którzy kilka dekad milczeli, którzy niespodziewanie z chuliganów stali się bohaterami.
Historycy nie mają wątpliwości. Wydarzenia Zielonogórskie były jednym z największych w komunistycznej Polsce wystąpień społeczeństwa w obronie wiary i wolności między rokiem 1956 i 1970. Największych za sprawą skali, gdyż według ostrożnych szacunków wzięło w nim udział około pięciu tysięcy osób. Ale także represji. Brak jest szczegółowych danych, lecz dotknęły one co najmniej 250 osób, mówi się nawet o ponad 300.
Wysokość wyroków wskazuje ewidentnie na zamówienie polityczne, mimo że przez lata mówiono jedynie o chuligańskiej awanturze. Jednocześnie 30 maja 1960 roku jest jedną z najbardziej zapomnianych dat w naszej historii najnowszej.
1 czerwca 1960 roku „Gazeta Zielonogórska” opublikowała artykuł „Chuligani - narzędziem antyspołecznych planów ks. dziekana”. Relacjonowano w nim wydarzenia dnia poprzedniego, które przeszły do historii, jako... wypadki zielonogórskie. Czytamy, że „Społeczeństwo Zielonej Góry z oburzeniem potraktowało karygodne zajście, a milicja robotnicza pomogła władzom w przywróceniu porządku...”.
Co się wydarzyło się naprawdę w Zielonej Górze? Właśnie na przełomie lat 50. i 60. rozpoczynał się nowy akt wojny ówczesnej władzy z Kościołem. Trwała kampania usuwania religii ze szkół przez odmowę zezwoleń na pracę katechetyczną niewygodnym księżom. Oraz „odzyskiwanie” nieruchomości z rąk Kościoła. Na celowniku znalazł się mieszczący się w centrum miasta Dom Katolicki, który służył parafii do działalności duszpasterskiej i katechetycznej. Urząd wyznaczył datę eksmisji na 28 maja, którą w ostatniej chwili przesunięto na 30 maja...
Opór rozpoczął się od grupki kobiet, później tłum narastał. Wybuchła regularna uliczna bitwa, w ruch poszły pięści i kamienie. Milicjanci nie używali broni palnej, ale pałki i granaty z gazem łzawiącym wystarczyły, aby pojawili się ranni. Było wiadomo, że mimo przygotowań sytuacja wymknęła się władzy spod kontroli. Wysłano apele o wsparcie do Warszawy, gdzie zapadła decyzja o skierowaniu batalionu ZOMO z Poznania. Tymczasem w Winnym Grodzie trwała regularna uliczna bitwa. Płonęły milicyjne ciężarówki, protestujący opanowali auto-więźniarkę. Wzywano, jak odnotowano w sprawozdaniach SB, „do obrony Boga i wiary katolickiej”.
O tym wszystkim przeczytać można w najnowszych wydaniu "Naszej historii".
Wprawdzie tzw. Wydarzenia Zielonogórskie z 30 maja 1960 nie trafiły do podręczników historii, ale w pełni zasłużyły na miejsce obok wystąpień w Nowej Hucie, Toruniu, Świdniku...