Bytom: Od referendum zaczął i na referendum skończy? Prezydent Bytomia może stracić stanowisko
Po raz drugi w historii w Bytomiu może się odbyć referendum w sprawie odwołania prezydenta. Inicjatorami będą bytomscy radni.
Referendum w Bytomiu w sprawie odwołania prezydenta Damiana Bartyli coraz bliżej
- Optymalnym wyjściem byłaby dymisja prezydenta Bytomia. Będziemy do niej namawiać - mówią radni z Bytomia.
We wtorek, 29 sierpnia, zaplanowano pierwszą sesję zgromadzenia metropolii. W tym samym czasie bytomscy radni będą głosować nad... uchwałą referendalną, której zresztą są inicjatorami. Uchwała to efekt nieudzielenia prezydentowi Bytomia Damianowi Bartyli absolutorium w czasie czerwcowej sesji rady miasta. Jeśli zostanie przegłosowana, referendum odbędzie się w połowie października 2017.
Ostatnie miesiące dla prezydenta Bytomia są jednym z najtrudniejszych okresów jego pięcioletniej już prezydentury. W wyniku opublikowania części raportu z audytu przeprowadzonego w Bytomskim Przedsiębiorstwie Komunalnym, który ujawnił wiele wątpliwości, związanych z finansowym wsparciem m.in. Polonii Bytom, Bartyla stracił większość w radzie. Ale to, jak się okazało, było jedynie wierzchołkiem góry lodowej.
- Kwestia BPK to jedno, ale mamy też wątpliwości dotyczące niektórych osób w miejskich spółkach, a w ostatnim czasie przecież bardzo palącym problemem są nielegalne wysypiska śmieci, których z każdym dniem na terenie naszego miasta jest coraz więcej - mówi Dariusz Laksa, bytomski radny.
Wtóruje mu radny Michał Bieda, który - obok wyżej wymienionych spraw - dodaje też złe przygotowanie do rewitalizacji w wielu dzielnicach, przez co miasto może stracić 100 mln euro dotacji, czy nieskuteczność w sprawie budowy Becetki (Bytomskiej Centralnej Trasy Północ-Południe).
Politolog: Bytom cały czas ma problem z wykształceniem elity
- Ponadto pan prezydent doprowadził do upadku Polonię Bytom - zaznacza Bieda i podkreśla, że referendum jest jedną z trzech opcji, jakie wcześniej opozycja brała pod uwagę w kwestii usunięcia ze stanowiska Damiana Bartyli. - Optymalnym wyjściem byłaby dymisja prezydenta, do czego wielokrotnie nawoływaliśmy i będziemy jeszcze nawoływać. Druga opcją było wprowadzenie komisarza przez wojewodę, ale po naszych wnioskach nie było w tej sprawie żadnego ruchu, stąd pozostała nam trzecia opcja, czyli referendum - tłumaczy Michał Bieda.
Dr Małgorzata Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, mówi, że referendum to rozwiązanie, które ma uzmysłowić mieszkańcom problemy, jakie w ostatnim czasie ma to miasto.
- Jest to też jednak, w pewnym sensie, rozpoczęcie kampanii wyborczej, bo też nawet gdyby referendum nie przyniosło zamierzonego rezultatu, to pokazałoby, że w mieście dzieje się coś nie tak, a dotychczasowe działania prezydenta nie są takie, jak być powinny - podkreśla politolog.
Gdyby w drodze referendum udało się odwołać prezydenta Bytomia, to byłaby to już druga taka sytuacja w tym mieście w ostatnich kilku latach. W 2012 roku w ten sposób odwołano z funkcji prezydenta Piotra Koja, jak również wszystkich ówczesnych radnych Rady Miasta. Koja na tym stanowisku zastąpił właśnie obecny prezydent Bytomia Damian Bartyla.
- Po ponad ćwierć wieku demokracji i istnieniu samorządów terytorialnych Bytom jest takim punktem na mapie samorządowej, który cały czas ma problem z wykształceniem elity, która w demokratyczny i transparentny sposób byłaby w stanie rozwiązywać problemy miasta i mieszkańców. A jak wiemy, to też miasto, które ciągle boryka się z naprawdę wieloma problemami - zaznacza Małgorzata Myśliwiec.
A co na temat ewentualnego referendum sądzi sam zainteresowany? Damian Bartyla na razie nie komentuje tej sprawy.
- Radni mogą zgłosić wniosek w drodze uchwały o przeprowadzenie referendum odwoławczego, co jest konsekwencją nieudzielenia mi absolutorium z wykonaniu budżetu za 2016 rok i z tego prawa chcą skorzystać. Obecne trudno jednak odnieść się do kwestii referendum, ponieważ decyzja o nim jeszcze nie zapadła - mówi nam prezydent Bytomia.