Czy można jechać autem do myjni lub wymienić w warsztacie opony na letnie? W Toruniu mandatu za to nie będzie. Karane jest złamanie zakazu gromadzenia się lub zbyt bliskich odległości między ludźmi.
- Toruńska policja stoi na stanowisku, że na myjnię można jechać. A nawet trzeba. Nie tylko z powodu bezpieczeństwa, czyli dla czystych szyb, reflektorów, tablic rejestracyjnych, ale również dlatego, że koronawirus gromadzi się na karoserii - mówi Wioletta Dąbrowska z toruńskiej policji. - Nie będzie też mandatu za wymianę opon w aucie na letnie i zgłoszenie się na obowiązkowy przegląd samochodu. Oczywiście takie wyjazdy nie mogą być wycieczkami dużej liczby osób. Sam kierowca wystarczy.
Oczywiście, i na myjniach, i w warsztatach z oponami klientów jest teraz znacznie mniej. Wychodzi na to, że w Toruniu kierowcy mają lepiej niż w innych częściach Polski. Głośna stała się sprawa z weekendu z Olsztyna, gdzie policja wlepiła mandaty trzem kierowcom pucującym samochody. Nie pomogły tłumaczenia, że korzystają z myjni bezdotykowej. Z kolei w Katowicach w ostatnich dniach były dwa przypadki takich mandatów.
Przyczynami mandatów, którymi ukarani zostali w ostatnich dniach mieszkańcy Torunia, było głównie łamanie zakazu gromadzenia się i zbyt bliskich odległości pomiędzy ludźmi. Przypomnijmy, że takie obostrzenia wprowadził rząd i wynikają one z obowiązującego od 20 marca stanu epidemii w Polsce.
Przyczynami mandatów, którymi ukarani zostali w ostatnich dniach mieszkańcy Torunia, było głównie łamanie zakazu gromadzenia się. Nie karano za jazdę na myjnię samochodową, czy na wymianę opon zimowych na letnie.
- Toruńska policja stoi na stanowisku, że na myjnię można jechać - mówi Wioletta Dąbrowska z zespołu komunikacji społecznej Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. - Nie będzie też mandatu za wymianę opon w aucie na letnie i zgłoszenie się na obowiązkowy przegląd samochodu. Oczywiście takie wyjazdy nie mogą być wycieczkami dużej liczby osób. Sam kierowca wystarczy.
Skontaktowaliśmy się z kilkoma toruńskimi myjniami samochodowymi, w których to nie właściciel auta sam je czyści, tylko robią to pracownicy firmy. Myjnie funkcjonują normalnie, choć klientów jest mniej.
Generalnie wychodzi na to, że w Toruniu kierowcy mają lepiej niż w innych częściach Polski. Głośna stała się sprawa z weekendu z Olsztyna, gdzie policja wlepiła mandaty trzem kierowcom pucującym samochody. W Katowicach w ostatnich dniach były dwa przypadki takich mandatów.
W Toruniu pracują też warsztaty wymiany opon. Tu też klientów jest mniej. Niektóre z nich prowadzą wcześniejsze zapisy na wizytę o konkretnej godzinie, do innych można przyjechać na razie bez umawiania.
Przyczynami mandatów, którymi ukarani zostali w ostatnich dniach mieszkańcy Torunia, było łamanie zakazu gromadzenia się i zbyt bliskich odległości pomiędzy ludźmi. Podobnie było w innych miastach naszego regionu. Na przykład policjanci wylegitymowali w Lipnie dwóch mężczyzn poruszających się ulicą bez zachowania nakazanego przepisami odstępu .
Podobnie skończyło się spotkanie, które urządzili sobie mieszkańcy Skępego. Policjanci z tamtejszego posterunku zauważyli czterech mężczyzn w wieku 24, 42, 43 i 46 lat stojących obok siebie na jednej z ulic tej miejscowości.
- Nie potrafili wskazać przyczyny opuszczenia miejsca zamieszkania ani powodu, dla którego nie przestrzegają przepisów dotyczących spotkań i utrzymywania odpowiednich odległości między sobą. Wobec nich policjanci skierują wnioski o ukaranie do sądu - mówi Małgorzata Małkińska z policji w Lipnie.
W miejscowości w pobliżu Pakości ukarano mandatami 500-złotowymi osoby, które pod chmurką razem piły alkohol. Mandat otrzymał również mieszkaniec gminy Dragacz, który w jednym z jezior łowił ryby. Sporą nieodpowiedzialnością wykazali się natomiast rodzice dzieci z jednej z miejscowości w pobliżu Nakła. Pozwoli dzieciom na wspólną zabawę na jednym z placów rekreacyjnych w Paterku.
- Skierowani tam policjanci zastali troje dzieci grających w najlepsze w piłkę. Przebywały na placu bez jakiegokolwiek nadzoru rodziców, poza tym złamały one czasowy zakaz korzystania z tego typu miejsc. Policjanci zawieźli chłopców do ich domów i przekazali pod opiekę rodzicom, jednocześnie przeprowadzając z dziećmi i dorosłymi rozmowy na temat zakazów wprowadzonych w związku z pandemią. Rodzice zostali też przez nich pouczeni, czym grozi takie zachowanie - mówi podkomisarz Justyna Andrzejewska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Nakle nad Notecią.
Policjanci podkreślają, że mają prawo zapytać przemieszczające się osoby o cel, dla którego opuścili miejsce zamieszkania. I to praktycznie od nich zależy interpretacja, czy jest on zasadny, czy też nie, bo regulacje są dość ogólne. W bardziej nieoficjalnych rozmowach przyznają, że trzeba na te przepisy patrzeć elastycznie.
Oczywiście, gdy ktoś będzie wychodził ze sklepu z koszem pełnym wyłącznie alkoholu, to można uznać, że opuszczenie przez niego domu nie było spowodowane zapewnieniem niezbędnych potrzeb bytowych. Z drugiej strony, gdy ktoś idzie sam pieszo lub jedzie rowerem i mówi, że właśnie zmierza po zakupy swojej starszej mamie czy babci, to przecież nikt nie będzie za to karał. Chyba, że jest w lesie kilka kilometrów od miejsca zamieszkania i mało wskazuje na to, iż mówi prawdę.
- Gdy nie zgadzamy się z powodem otrzymania mandatu, można odmówić jego przyjęcia i wtedy wniosek o ukaranie zostanie przekazany do sadu, który zadecyduje, czy został on nałożony słusznie. Trzeba jednak pamiętać, że sądowa kara może być wyższa niż wysokość wcześniejszego mandat- mówi Wioletta Dąbrowska z toruńskiej policji.