Był kwiatek dla każdej, później bukiet na całą halę - rozmowa z Urszulą Stafecką
O tym jak świętowano Dzień Kobiet kiedyś, a jak świętujemy dziś rozmawiamy z Urszulą Stafecką z Letnicy, która 35 lat przepracowała w zielonogórskim Polmosie.
Jak wyglądał Dzień Kobiet, gdy zaczynała pani pracę ponad 40 lat temu?
Oj, za komuny to było huczne święto. Panowie z rady zakładowej i działu socjalnego chodzili po wydziałach zakładu i wręczali każdej kobiecie kwiatka, zazwyczaj był to goździk lub tulipan oraz jakiś upominek, np. czekoladę.
Chyba był to wyrób czekolado-podobny?
Nie zawsze. Ja rozpoczęłam pracę w 1973 r. i w tych czasach czekolada w sklepach jeszcze była. Później było gorzej. Ale nie u nas. Polmos prowadził skup surowców wtórnych i za makulaturę dostawało się kartki na czekoladę, które realizował chyba dział socjalny, żeby nam dać tę symboliczną tabliczkę. Czasami zamiast czekolady dawano rajstopy.
Wódki w zakładzie ją produkującym nie piliście?
Oficjalnie nikt alkoholu nie pił. Nie było takiego zwyczaju. Nawet 8 marca. Jednak wiadomo, że na co dzień niektórzy sobie popijali. Zazwyczaj, gdy przyjmowano nowe osoby na etat, to 5 czy 6 osób miesiąc później już traciło robotę, bo nie mogli pracować na ciągłym kacu. Nie przypadkiem też, na około 400 pracowników Polmosu aż 300 to były kobiety. One w większości nie piły.
Żadnych innych nagród nie było?
Na Dzień Kobiet nie. Był deputat. Chyba dwa litry spirytusu, które przed moim przyjściem dawano w butelkach. W późniejszych czasach przeliczano to na złotówki.
Przez ile lat dostawała pani goździka w Dzień Kobiet?
Długo. Aż chyba do 2000 r., gdy zakład sprzedano. Wtedy się urwało. Najpierw dawano kosz kwiatów na każdy dział. Kosz stał gdzieś w rogu hali. Później tylko jeden bukiet kwiatów stawiano przy wyjściu na portierni. Aż do czasu, gdy któregoś roku i ten bukiet znikł. I tak jest do dziś.
Nie było żadnych biletów do teatru lub zabawy tanecznej tego dnia?
Nie pamiętam. Nie u nas. Wtedy wydawało mi się, że bardziej świętują Dzień Kobiet mężczyźni, bo wielu z nich chodziło pijanych po ulicach. A w zakładzie, jak ktoś się napił, ale szedł o własnych siłach, to kierownicy przymykali na to oko.
Czy 8 marca pracowaliście w Polmosie krócej?
Nie, produkcja szła normalnie na dwie zmiany. Nie było żadnych przywilejów z tej okazji. Dział socjalny załatwiał tylko te kwiaty. Chociaż trzeba przyznać, że było dużo przywilejów, ale już nie w Dniu Kobiet. 13 pensja, wczasy pod gruszą. No i zarabiałam dobrze. Gdy mój mąż w spółdzielni produkcyjnej dostawał 300 zł za miesiąc, ja potrafiłam zarobić 900 zł. Stać nas było, czteroosobową rodzinę, na wczasy nad morzem bez wysiłku. Płaciliśmy tylko 100 zł, a resztę pokrywał fundusz socjalny. Jeździliśmy nawet na wczasy do Bułgarii. Takim autobusem z rozkładanymi łóżkami. Jechało się chyba cztery dni.
Na Dzień Kobiet produkowaliście pewnie więcej wódki niż zazwyczaj?
Nie wiem. Raczej nie, bo produkcja na okrągło szła na dwie zmiany. Nie było akcji większej produkcji z okazji jakiś świąt.
No ale wódki w sklepach nie było...
Nie wiem, gdzie ta produkcja była wysyłana. Sama się dziwiłam, że w melinach to nasz towar jest. A w sklepie tylko na kartki.
A jak dziś w Letnicy świętuje się 8 marca?
Nic nie robimy. Ludzie pozamykali się w domach i tego, że jest dzień kobiet, to praktycznie nie widać. Jakoś wszystkie święta tak przyblakły...