Bydgoszczanie „od zawsze”. Dużo jest takich?
Co to znaczy, że ktoś jest bydgoszczaninem „od zawsze”? Od zawsze, czyli od kiedy? Bydgoszcz to tygiel, w którym co jakiś czas mieszają się narodowości.
Tu szukali nowego domu
W latach 20. XX wieku przyjeżdżali nad Brdę mieszkańcy wschodnich Kresów Rzeczpospolitej, których majątki nieoczekiwanie, wskutek traktatu ryskiego, znalazły się poza granicami kraju.
Po 1920 r., gdy miasto przeszło w polskie ręce (ale i wcześniej), a na Zachód wyjeżdżali niemieccy bydgoszczanie.
Część z nich też zdążyła tu zapuścić korzenie, gdy po 1772 roku pruskie władze zachęcały do osiedlenia się nad Brdą, przerzucały tu urzędników. Niektórzy - być może - się spolszczyli, inni, gdy miasto wróciło w polskie ręce - nie widzieli tu dla siebie miejsca.
Ale wtedy w Bydgoszczy szansę dla siebie dostrzegło wielu Polaków z innych części kraju. Ściągali do nas z Galicji, przede wszystkim jednak z Wielkopolski. Zakładali własne warsztaty, firmy, przejmowali interesy opuszczone przez Niemców lub za bezcen je kupowali. W Bydgoszczy zatrzymywały się też rodziny, które na początku XX wieku wyjechały „na saksy”, czyli do pracy w Niemczech (najczęściej wyjeżdżali z Wielkopolski), a po I wojnie postanowili wrócić do Polski.
Z „saksów” w Westfalii przyjechał do Bydgoszczy w 1922 r. piekarz Wincenty Bigoński. Firma istnieje do dziś, ciągle jest w rękach rodziny.
Inny przykład to rodzina Pilaczyńskich. Pan Romuald, rodowity bydgoszczanin, niedawno obchodził 89. urodziny. Jego ojciec, Józef Pilaczyński, 19 marca 1924 r. otworzył pierwszy w Bydgoszczy sklep, w którym można było kupić kompletne wyprawy ślubne.
Sklep bardzo zrósł się ze wspomnieniami przedwojennej Bydgoszczy, ale Józef nie jest bydgoszczaninem. Urodził się w Poznaniu, korzenie rodziny tkwią w Wielkopolsce. Pilaczyński przyjechał do nas w 1920 lub 1921 r., po udziale w powstaniu wielkopolskim.
W znanej firmie Siuchniński & Stobiecki uczył się zawodu kupca-bławatnika. Wybór nie był przypadkowy. Najstarsza siostra Józefa, Maria, była już żoną Romana Stobieckiego.
1945 r. i nowe miejsce do życia
Potem przyszedł rok 1939 r. W sierpniu Polacy stanowili 91,8 proc. ogółu mieszkańców. W 1942 r. - już mniej, niż połowę. W styczniu 1945 r. - niespełna 28 proc.
Kilka miesięcy później nie tylko wracali wysiedleni bydgoszczanie. Do miasta docierali repatrianci ze Wschodu. Zostawali tu, czasami przypadkowo.
Przez Bydgoszcz co jakiś czas przetaczały się - większe lub mniejsze - fale ludności, wte i wewte. A gdzie w tych wędrówkach jest miejsce dla rdzennych bydgoszczan? I kim oni właściwie są? Od kiedy ich przodkowie mieszkają w naszym mieście? Bo przecież trzeba jeszcze dodać mieszkańców podbydgoskich wsi, którzy przez cały czas, czy to w czasach pruskich, czy w polskich, szukali szczęścia w dużym mieście.
Korzenie nad Brdą
Ale... Bydgoszczanin Jan Bukowski udokumentował rodzinę swego dziadka Adolfa od połowy XIX wieku. Adolf urodził się w Bydgoszczy w 1857 r. Prowadził firmę brukarską od 1902 r. Ten fach wykonywał już jego ojciec Feliks, czyli pradziadek pana Jana. Tyle że on pracował u kogoś.
Bydgoszczy drugiej połowy XIX wieku sięgają rodzinne dokumenty, które przechowywał nieżyjący już Henryk Skrzypiński. Jego dziadkowie Mliccy mieszkali na Szwederowie. Choć wtedy nie było ono jeszcze w granicach miasta.
Czy jest więcej bydgosz- czan, którzy nad Brdą mieszkają „od zawsze”? Sto lat albo i dłużej? Rodzina przetrwała w jednym miejscu, mimo tylu dziejowych zawirowań? Znają Państwo takie rodziny?
Proszę o kontakt: jolanta.zielazna@pomorska.pl.