Krzysztof Błażejewski

Bydgoszcz była przed laty przecięta siecią bocznic kolejowych prowadzących do większych zakładów przemysłowych

Bydgoszcz była przed laty przecięta siecią bocznic kolejowych prowadzących do większych zakładów przemysłowych Fot. NAC
Krzysztof Błażejewski

Po Bydgoszczy do końca lat 60. nie było łatwo się poruszać. Starsi mieszkańcy pamiętają zapewne uliczne przejazdy kolejowe, znaki ostrzegawcze oraz umundurowanego kolejarza idącego ulicą przed nadjeżdżającym pociągiem.

Zanim „wymyślono” tiry i nim zyskały one popularność, transport towarów odbywał się głównie koleją. W połowie XIX wieku, kiedy Bydgoszcz weszła w obręb pruskiej sieci kolejowej, i tak był to znaczący postęp, gdyż wcześniej przedsiębiorcy i inwestorzy skazani byli przede wszystkim na powolny transport wodny lub koński. Kolej spowodowała natychmiastowy dynamiczny rozwój przemysłu.

Do gazowni

Kiedy do Bydgoszczy dotarł szlak kolejowy, niemal od razu rozpoczęto budowę bocznic prowadzących do głównych zakładów przemysłowych miasta, by można było tam dowozić surowce i odbierać gotowe towary. Najważniejsze dla utrzymania miasta obiekty ulokowane były wprawdzie nad Brdą i opierały działalność na transporcie wodnym, z czasem jednak i one budowały bocznice.
Na początku XX wieku Bydgoszcz od wschodu przecięta była niemal na pół siecią bocznic. Ówczesne tory w kierunku Torunia biegły ul. Artyleryjską. W miejscu, gdzie dziś znajduje się ulica Sułkowskiego i ogródki działkowe, była wolna przestrzeń. To właśnie tamtędy poprowadzono główną bocznicę z odnogami biegnącymi obecnymi ulicami Ogińskiego i Kamienną.

Na potrzeby gazowni

Tory głównej bocznicy prowadziły najpierw do cegielni przy ul. Chodkiewicza, potem do Makrum, a następnie Rzeźni Miejskiej. Tam następował newralgiczny moment, pociągi musiały bowiem przejechać przez ul. Jagiellońską, na której panował, jak na ówczesne czasy, duży ruch.

Sapiące i dymiące parowozy, z niewielką prędkością podążające przez coraz bardziej gęsto zabudowane miasto, stanowiły element bydgoskiego kolorytu.

Po drugiej stronie Jagiellońskiej znajdowała się stara gazownia miejska, która potrzebowała coraz więcej węgla, by dostarczyć gazu oświetlającego i ogrzewającego domy bydgoszczan. Dlatego wypełnione „czarnym złotem”, jak wówczas mówiono, wagony przejeżdżające przez Jagiellońską, to był widok codzienny. Kolej docierała także do fabryk mebli i młyna nad Brdą. Tam, gdzie dziś znajduje się dworzec PKS, był plac przeładunkowy.

Koloryt miasta

Poza główną bocznicą istniało jeszcze kilka dodatkowych odnóg szlaku kolejowego w różnych częściach miasta, m.in. służących wojsku na Jachcicach i na Osowej Górze, prowadzących do zakładów przemysłowych zlokalizowanych w zakolu Brdy w okolicach dworca Bydgoszcz Wschód i in.

lokomotywa ciągnąca 14 wagonów uderzyła w przyczepę tramwaju linii 3, a następnie w samochód ciężarowy star, który – doszczętnie rozbity – wylądował na dziedzińcu zakładów młynarskich.

Sapiące i dymiące parowozy, z niewielką prędkością podążające przez coraz bardziej gęsto zabudowane miasto, stanowiły element bydgoskiego kolorytu. Niemniej, choć poruszały się wolno i w kluczowych dla bezpieczeństwa ruchu miejscach dodatkowo zwalniały, „holowane” przez kolejarza, który szedł przodem i ostrzegał mieszkańców, parokrotnie doszło do wypadków.

Wjechała w tramwaj

Najpoważniejszy z nich miał miejsce 9 sierpnia 1962 roku w godzinach rannych. Jadąca zbyt szybko do Gazowni Miejskiej lokomotywa ciągnąca 14 wagonów uderzyła w przyczepę tramwaju linii 3, a następnie w samochód ciężarowy star, który – doszczętnie rozbity – wylądował na dziedzińcu zakładów młynarskich. Na szczęście nie było ofiar w ludziach.
Kolej zniknęła z ulic Bydgoszczy pod koniec lat 60. ub. wieku. Bocznice rozbierano przez wiele kolejnych lat.

Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.