Bydgoskie cuda i... absurdy. Bydgoszcz powoli staje się miastem murali. Najwyższy czas poszukać naszego Diego Rivery
Bydgoszcz promuje się jako miasto muzyki, a niedługo pewnie będzie mogła także jako miasto murali. Oglądamy ostatnio ich wysyp – niestety mało spójnych stylistycznie.
Obok murali w stylu vintage powstał np. mocno krytykowany wizerunek św. Jana Pawła II na rogu Nakielskiej i Wrocławskiej, który zaliczam do pastiszów malarstwa prymitywnego. Teraz słyszę, że na tej samej Nakielskiej ma powstać zajmujący 75 metrów kwadratowych mural upamiętniający żużlowe sukcesy Tomka Golloba. Namaluje go inny artysta streetartowy.
Nie wiem, jak naścienny Tomasz Gollob będzie się miał do Ojca Świętego, ale jeśli nie chcemy murali malować i potem wstydliwie zamalowywać, to chyba czas, by nadzór nad bydgoskimi muralami – a może i wykonawstwo - oddać w ręce jakiegoś jednego, niekwestionowanego autorytetu w tej dziedzinie. Takiego bydgoskiego Diego Rivery. Byle nie był to postrzelony ideolog, jak ów genialny meksykański artysta.
W latach trzydziestych ubiegłego wieku amerykański multimilioner Rockefeller zamówił u Rivery mural na dumnym gmachu Rockefeller Center w Nowym Jorku. Dla artysty o sympatiach otwarcie komunistycznych była to świetna okazja do prowokacji. Dzieło powstało, ale gdy amerykański magnat dopatrzył się na muralu podobizny Lenina, kazał pracę zniszczyć. Lenin na czarnym torze obok Tomka Golloba – to by dopiero była prowokacja... Chociaż dlaczego nie, skoro na polewaczce obsługującej mecze na stadionie Polonii mógł zostać wymalowany cytat z Hitlera...
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
- o planach prezydenta Bydgoszczy na rozbudowę Astorii
- jaki jest czas oczekiwania na kartę EKUZ
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień