Takie zjawiska i sytuacje, jak opisana niżej, zdarzały się w każdej epoce i w każdym miejscu, od kiedy powstała państwowa opieka zdrowotna. Bydgoski urolog chciał tylko wykorzystać przywileje, tak jak robili koledzy po fachu. Jednak przegiął…
Po II wojnie Polacy objęci zostali powszechnym systemem bezpłatnej opieki zdrowotnej. W PRL-u lekarzy zatrudniano także w… zakładach pracy i spółdzielniach, by tam na miejscu mogli się troszczyć o zdrowie pracowników.
Praca tu, praca tam...
Urologia nie była nigdy specjalnością, do której kandydaci na lekarzy ustawiali się w kolejce. Tego typu specjalistów w PRL-u zwykle brakowało, podobnie było z niektórymi innymi działami medycyny.
Absolwenci akademii medycznych tę sytuację wykorzystywali, zatrudniając się na kilka etatów u różnych pracodawców. Ze świadczeniem pracy było już różnie, czasami przychodzili tylko na godzinę - dwie, choć płacono im za ośmiogodzinną pracę, czasami nie zjawiali się wcale. Pacjenci nie buntowali się, bo któż by odważył się panu doktorowi wypomnieć długie bądź daremne oczekiwanie przed gabinetem? A nuż lekarz nie chciałby takiego klienta leczyć? Nie protestowali również ordynatorzy, szefowie przychodni czy dyrektorzy zakładów, bo a nuż lekarz by się zwolnił, i skąd wzięliby wtedy innego?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień