Bursztynowa komnata ukryta w Inowrocławiu? A czemu nie!
Co się stało ze złotym pociągiem, którym hitlerowcy przewozili zrabowane w trakcie wojny skarby? Dojechał na sławny 65. kilometr trasy kolejowej w okolicach Wałbrzycha i zniknął gdzieś w tajemniczym tunelu...
Od czasów drugiej wojny trwają też bezskuteczne poszukiwania jeszcze sławniejszej niż pociąg bursztynowej komnaty. Co się stało z tym skarbem? - Jak to co? Znajduje się pod ziemią. W starej części inowrocławskiej kopalni soli - odpowiada inowrocławianin Maciej Płotka.
Był rok 1701. Fryderyk I Hohenzollern zamówił wykonanie bursztynowej komnaty u mistrza bursztyniarskiego z Gdańska. Prace trwały 11 lat. W końcu ściany jednego z gabinetów w pałacu w Charlottenburgu pokryte zostały precyzyjnie dobranymi kawałkami bursztynu. W 1716 roku komnatę otrzymał w prezencie car Piotr I Wielki. Trafiła do Petersburga. W 1755 roku caryca Elżbieta przeniosła ją do Carskiego Sioła. Tam komnata znajdowała się do 1941 roku, kiedy to zrabowali ją Niemcy i przewieźli do Królewca. Ostatnia oficjalna wiadomość o bursztynowej komnacie pochodzi z 1944 roku, a potem słuch o niej zaginął.
- O bursztynowej komnacie myślałem już będąc nastolatkiem. Przeżyłem wtedy przygodę z szukaniem skarbu. Pewien znajomy, który wykonywał remont domu, opowiadał, że jego ojciec coś tam kiedyś ukrył. Zamiast remontować, przekopaliśmy całą piwnicę. Oczywiście, niczego nie znaleźliśmy. Zacząłem wtedy rozmyślać, gdzie ja bym ukrył taki skarb, jak bursztynowa komnata - wspomina Maciej Płotka.
Inowrocławianin doszedł do wniosku, że bursztyn lubi sól. Słone jest morze i... wszystko co pod Inowrocławiem. W końcu miasto rozwinęło się dzięki wydobyciu soli.
- Połączyłem fakty. Zarwanie się ściany kościoła Matki Boskiej oraz budynku przy ulicy Orłowskiej. Potem dowiedziałem się, że w tej części miasta istniał stary kopalniany kanał ratunkowy. Po prostu, idealne miejsce na ukrycie skarbu.
Był też niemiecki pociąg, który wiózł coś pod koniec wojny przez Inowrocław. Dotarły do mnie informacje o znalezieniu w kopalni niemieckich skrzyń - wylicza Maciej Płotka.
Miłośnik historii i poszukiwania skarbów postanowił opisać postawioną przez siebie hipotezę w książce sensacyjnej "Strażnik Komnaty". Ukazała się ona drukiem latem 2015 roku.
- Zawsze marzyłem o tym, żeby pisać. W końcu udało mi się zbankrutować. Zamiast sięgać po kieliszek, jak to robi wiele osób w takiej sytuacji, ja chwyciłem za pióro i opisałem moje spostrzeżenia dotyczące ukrycia bursztynowej komnaty w Inowrocławiu - relacjonuje Maciej Płotka.
Akcja książki toczy się m.in. w inowrocławskim Hotelu "Bast" i starej kamienicy Hermana Kustera przy obecnej ul. Dworcowej. Pojawiają się postacie autentyczne i fikcyjne. Jest wątek kryminalny.
- Zdaję sobie sprawę z pewnych nieporadności. Gdybym dziś pisał moją książkę, z pewnością uniknąłbym kilku błędów.
Dla mnie ważne jest jednak to, że nie można wykluczyć, iż bursztynowa komnata została ukryta w podziemiach naszej kopalni - przekonuje autor.
Książka Macieja Płotki ukazała się w niewielkim nakładzie, 300 egzemplarzy. W wydaniu jej pomogli inowrocławianinowi przyjaciele, którzy zrzucili się na druk oraz inowrocławska drukarnia "Pozkal". Maciej Płotka postanowił zainteresować swymi spostrzeżeniami znane osoby. Wysłał "Strażnika Komnaty" Romanowi Polańskiemu, Wojciechowi Mannowi i Bogusławowi Wołoszańskiemu. Czeka na odpowiedź.