Burmistrz wraca do zdrowia
- Kiedy zobaczyłem krew na przedramieniu, którym się zasłoniłem, to myślałem, że całkowicie wybiło mi jedno oko. Byłem zszokowany - opowiada Marek Cebula
W miniony czwartek (27 lipca) do pracy wrócił burmistrz Marek Cebula. Zasiadł w biurze po przymusowej, miesięcznej przerwie, spowodowanej urazem oczu, którego doznał podczas wypadku na festynie w Radnicy. Rozmawialiśmy z burmistrzem o samym zdarzeniu oraz powrocie do zdrowia i pracy.
- To był wypadek. Szczęśliwie będę mógł posługiwać się własnym wzrokiem - przyznaje burmistrz Marek Cebula.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło miesiąc temu podczas festynu w Radnicy. Po zmaganiach siatkarskich, w których brał czynny udział M. Cebula, strażacy-ochotnicy chcieli zrobić gospodarzowi gminy psikusa. Złapali go i strzelili strumieniem wody z armatki wodnej. Prosto w twarz.
Burmistrz samego uderzenia nie pamięta. Z badań wynika jednak, że główne uderzenie trafiło w lewe oko. Marek Cebula doznał obrażeń wewnętrznych. Ułamki sekund wystarczyły, żeby włodarz przymknął prawą powiekę. Siła uderzenia była jednak tak duża, że powieka została rozerwana.
- Kiedy spojrzałem na przedramię, którym się zasłoniłem i zobaczyłem krew, to myślałem, że całkowicie wybiło mi oko. Byłem przerażony - wspomina M. Cebula. - Do tego bolała mnie cała twarz, w zębach coś chrupało. Pomyślałem, że coś mi się stało w szczękę. Ale na szczęście był to piasek z boiska siatkarskiego.
Blisko miesiąc burmistrz musiał czekać na powrót do pracy.
- Bardziej uszkodzone oko (lewe) nie reaguje na światło. Źrenica nie działa odpowiednio. Na razie próbujemy ją aktywować chemicznie - opowiada M. Cebula.
Krośnianin jest zapalonym sportowcem, jednak kontuzja wyklucza wszelką aktywność fizyczną, aby nie zwiększać ciśnienia w oczach.
- Mogłoby dojść do kolejnego krwotoku. Pewne jest to, że ten sezon jest dla mnie stracony - mówi burmistrz i dodaje:- Jestem typem człowieka, który nie potrafi usiedzieć w domu. Zamiłowanie do uprawiania sportu mam praktycznie od zawsze. Na razie mogę systematycznie zwiększać wysiłek, ale jestem ograniczony do szybszych spacerów. To czy będę mógł wrócić do treningów w przyszłym roku, zależy od decyzji lekarzy. Nie jest to pewne. Dla mnie byłby to prawdziwy cios, gdybym usłyszał, że uprawianie sportu jest niemożliwe - podkreśla.
Zapytaliśmy też o sprawców wypadku w Radnicy. Czy zostaną wyciągnięte wobec nich jakieś konsekwencje?
- Nie potrafię powiedzieć, bo ochotnicze straże pożarne nie podlegają bezpośrednio nam - wyjaśnia M. Cebula. - OSP mają swoich przełożonych. Dodaje, że wkrótce ma się spotkać ze strażakami z Radnicy...
- Mam nadzieję, że to wydarzenie nauczy wiele osób, aby myśleć o konsekwencjach swoich działań. To miał być żart, miało być śmiesznie, można było mnie oblać wodą z wiader. Wyszło inaczej, ale myślę, że wyciągniemy z tego naukę.