Bunt w poznańskiej policji: atmosfera strachu i wszechobecne statystyki
Mobbing, zastraszanie, kolesiostwo i statystyki – tak ma wyglądać sytuacja w referacie wywiadowczym Wydziału Zabezpieczenia Miasta Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Czara goryczy przelała się pod koniec grudnia ubiegłego roku, gdy wśród policjantów doszło wręcz do buntu. Funkcjonariusze, tuż przed sylwestrem, gdy mieli być na służbie, grupowo rzucili zwolnienia lekarskie. Do dzisiaj płacą za to wysoką cenę.
Policjanci z Wydziału Zabezpieczenia Miasta m.in. patrolują ulice, interweniują w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia czy zatrzymują sprawców na gorącym uczynku. Ich praca jest niebezpieczna, bo cały czas działają na pierwszej linii walki z przestępcami.
W sylwestra 2017 roku 17 funkcjonariuszy referatu wywiadowczego przebywało na zwolnieniu lekarskim. Tego dnia mieli być na służbie. W ramach buntu wobec polityki swoich przełożonych w odstępie kilku dni kładli L-4. Powód? Ich zdaniem przełożeni dopuścili się mobbingu, a awanse uzależniali od kontaktów towarzyskich.
Tylko od listopada 2017 roku do 1 maja 2018 roku z pracą w jednostce pożegnało się 11 funkcjonariuszy – zostali przeniesieni bądź sami odeszli na emeryturę.
Do protestu miał doprowadzić szereg decyzji podjętych przez asp. sztab. Andrzeja Hawrana, który w 2017 roku zaczął pełnić obowiązki naczelnika wydziału.
Liczy się GU
Nasi informatorzy twierdzą, że podczas grudniowej odprawy naczelnik ponoć stanowczo naciskał na poprawę „wyników”. To wprawiło w zdumienie policjantów, którzy miesiąc wcześniej mieli usłyszeć od przełożonych, że statystyki za 2017 rok mają prawie wypełnione.
W pozostałej części artykułu przeczytasz:
- o co chodziło funkcjonariuszom?
- na co skarżyli się policjanci?
- jak tłumaczy sytuację rzecznik policji?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień