Buen Camino, czyli dobrej drogi do świętego Jakuba

Czytaj dalej
Fot. Fot. Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda

Buen Camino, czyli dobrej drogi do świętego Jakuba

Krzysztof Ogiolda

Słowami „Buen Camino” witają się na trasie nie tylko pątnicy z różnych krajów – od Finlandii do Meksyku i od Rosji po Portugalię. Słyszeliśmy je dziesiątki razy także z ust mieszkańców miejscowości, przez które przechodziliśmy.

Do świętego Jakuba wyruszyliśmy – w czteroosobowej grupie – z portugalskiego Porto. Przed nami według przewodnika 271 kilometrów. Niemało, ale i nie ekstremalnie dużo. Pielgrzymi pokonujący całą tzw. drogę francuską muszą pokonać około ośmiuset. Jak na zwyczaje Camino jesteśmy dość dużą grupą. Wcale niemało pątników idzie samemu (czasem podśpiewują sobie w drodze półgłosem, to widać lepsze od gadania do siebie). Zdecydowana większość w parach.

W pięknej, ale i wymagającej gruntownego remontu katedrze w Porto kupujemy za 1 euro kredencjały. Do nich pątnicy zbierają na trasie pieczątki potwierdzające trasę, którą przebyli. Pieczątki można przybić w kościele (pierwszą dostajemy właśnie w katedrze), jeśli jest otwarty, co w Portugalii i Hiszpanii wcale nie jest normą. Można i w barze. Te ostatnie otwiera się tutaj znacznie wcześniej niż sklepy spożywcze (przed 9.00 trudno kupić choćby bułkę), a pątnik może tam napić się kawy, coli, soku lub zimnego piwa.

Pierwszą noc spędzamy w alberdze w Porto. Tłoku nie ma. Jej gospodarz pierwszą pieczątkę opatrzył wykonanym dla każdego z nas odrębnym rysunkiem kredkami. Alberga jest noclegownią dla pątników idących pieszo lub jadących rowerem. Można w niej liczyć na miejsce na piętrowym łóżku, dostęp do prysznica i toalety, do kuchni wyposażonej w podstawowe naczynia, czajnik lub kuchenkę mikrofalową. Ceny zróżnicowane od 5 do 12 euro. Albergi samorządowe są zwykle tańsze, prywatne – droższe. Kto dotrze na nocleg przed 21.00, zostanie przyjęty. No, chyba że jest już komplet. Wtedy trzeba wędrować do kolejnej.

Życzliwość wielu miejscowych ludzi nas, pielgrzymów, czasem zwyczajnie zawstydza.

Nikt  nie przejdzie obok nas obojętnie

Pozostało jeszcze 84% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.