Budowniczy i deptacze. Dlaczego jedni tworzą, a inni potrafią tylko burzyć i... zachwycają gawiedź
Staraj się żyć tak, by w chwili twej śmierci żałował cię nawet właściciel zakładu pogrzebowego – radził Mark Twain. Nam jest niby łatwiej. Żyjemy w wolnej Polsce (choć niektórzy znów śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”), na skraju, ale wciąż w granicach bogatej Unii, dochody Polaków rosną w tempie niespotykanym w dziejach, naszego bezpieczeństwa strzeże NATO (jak wiele to zmienia, wystarczy spojrzeć na Ukrainę), dylematem przeciętnego nastolatka nie jest to, czy zginąć za Ojczyznę z visem w ręku czy w roli sanitariuszki, lecz: w jaką gierkę zagrać, jaki serial obejrzeć na Netfliksie i które spodnie/którą sukienkę z miliona zamówić w internetowym sklepie… A mimo to spostrzeżenia Twaina z czasów wojny secesyjnej i krwawych batalii w Europie są dziwnie trafne.
Siedzę w parku między blokami w Krakowie i obserwuję dzieciarnię, która – zachęcona kontratakiem lata - wróciła do piaskownicy. Widzę trzech chłopaków i dziewczynkę, lat 4, może 5, z wiaderkami i łopatką (jedną). Najmniejszy chłopak przejmuje ster (łopatkę) i koordynuje budowę babek. Po kwadransie pokazuje ekipie, jak połączyć babki nasypami i tunelami, by wyczarować zamek. Chłopaki przynoszą autka z F1 i figurki z Gwiezdnych Wojen, dziewczynka biegnie po patyczki na czubki wieży i różnobarwne listki na flagi.
Zabawa rozkręca się w najlepsze.
Wszystko to obserwują dwaj rówieśnicy budowniczych. Jeden chce się włączyć w tworzenie zamku, ale „szef” nie pozwala: „To nasza piaskownica”. Dziewczynka dodaje „Wy nie umiecie budować”. Odrzuceni spuszczają głowy. Mark Twain powiedziałby im: „Unikajcie ludzi, którzy chcą powściągnąć wasze ambicje. Mali ludzie zawsze to robią. Wielcy zawsze dają wam odczuć, że też potraficie być wielcy”. Zaś członkom ekipy radziłby: „Ilekroć znajdziesz się po stronie większości, zastanów się przez chwilę”.
Szef ekipy pasuje do zasady: „Człowiek uczyni wiele, by go kochano i wszystko, by mu zazdroszczono”.
Słońce świeci coraz śmielej, rośnie gromadka dzieci wypełzających z domów na pole (przypominam: to Kraków!), piaskowe miasto przybiera imponujące rozmiary i kształty. Elita bawi się przednio, jeśli nie uroczo. Przez co rośnie liczba zazdrosnych - i temperatura zazdrości.
Wtedy z pobliskiego boiska przybiega trzech siedmiolatków, wyrzuconych przez paczkę nastolatków („to boisko jest nasze”). Są wściekli (jak to wyrzuceni). Zerkają na piaskownicę i… bez wahania wpadają do niej z butami. I burzą, depczą, kopią. Na twarzach gapiów - uśmiechy. Najszersze u owych czterolatków, którzy chcieli budować, ale mały szef nie pozwolił im poczuć, ze też są wielcy.
„Dwa najważniejsze dni w życiu człowieka to ten, w którym się rodzi i ten, w którym odkrywa - po co”. Czasem można odnieść wrażenie, że jedni rodzą się jako budowniczy, a drudzy jako deptacze. Ale to chyba nieprawda. Owszem, wśród tych drugich są i tacy, którzy z natury kochają burzyć. Ale większość to chyba jednak ci, których wykluczono z budowy .
Władza, która wyklucza, jest nieszczęściem. Niestety, przez prawie 30 lat nie doczekaliśmy się w Polsce innej. Teoretycznie nasi „szefowie” winni być mądrzejsi o przemyślenia klasyków. Ale - jak pisał Twain - „klasyka to coś, co wszyscy chcieliby przeczytać i czego nikt nie czyta”.